Kiedy Cullenowie wyszli wieczorem do siebie, moja mama wróciła siedziałam w kuchni. Chciałam z nią porozmawiać kiedy tylko przebierze się w wygodne ubrania, ale kiedy po dwudziestu minutach nie zeszła na dół wstałam z miejsca.
Weszłam do łazienki i uśmiechnęłam się widząc ją leżącą w wannie pełnej piany, z kieliszkiem białego wina w dłoni oraz telefonem w drugiej ręce.
- Tak Charlie będzie w porządku. - mówi na co marszczę brwi i przechylam głowę w bok. - Do zobaczenia. - rozłącza się i odkłada telefon na bok.
- Co będzie w porządku? - unoszę brew kiedy zaskoczona prawie podtapia się w wannie.
- Nie rób tak kochanie! - krzyczy na mnie na co wzruszam ramionami i przysiadam na podłodze obok niej. Palcami bawię się pianą wysoko nad wanną. - Charlie zaprosił mnie na kolację w weekend.
- To cudownie mamo! - patrzę na nią z westchnieniem. - Przepraszam za to co zrobiłam ostatnio. Powinnam cię wysłuchać i pozwolić wytłumaczyć wszystko.
- W porządku Ti. - kobieta przejeżdża mokrą dłonią po moim policzku. Uśmiecham się do niej delikatnie i kiwam głową. - Nauczyłaś mnie cierpliwości kiedy w wieku dwóch lat wciąż nie miałaś zębów. - śmieje się na jej słowa tak samo jak ona.
- Czytałam trochę o wampirach, ale coś się nie zgadza mamo. - kręcę głową na co patrzy na mnie z uśmiechem. - Powinni mieć czerwone oczy, a mają złote.
- Są wegeterianami, jedzą zwierzęcą krew. - kiwam głową na jej słowa. - Są inną rasą wampirów.
- Co masz na myśli? - pytam na co przełyka ślinę.
- Twój tata był nocnym spacerowiczem. Mógł chodzić w nocy jednak dzięki pierścieniowi jaki dla niego zrobiłam mógł chodzić za dnia. - kiwam głową. - Jest wiele ras wampirów ale zimni i nocni wędrowcy są najczęściej spotykani. Nie możesz nikomu powiedzieć, że wiesz skarbie.
- Wiem mamo. - uśmiecham się i spoglądam na nią z drażniącym uśmiechem. - Jak to się stało, że nie spłonęłaś na stosie za czary?
- Wiesz oczarowałam wampira! - odrzuca wyimaginowany kosmyk włosów do tyłu i wybucha śmiechem.
- Dlaczego mi nie powiedzieli? Nie ufają mi?
- Nie o to chodzi kochanie. - blondynka kręci głową - Wampiry mają prawa i jednym z nich jest..
- Nie mogą ujawnić swojego istnienia ludziom. - kobieta kiwa głową na moje słowa. - Mimo to wciąż boli, że nie dowiedziałam się od nich.
- Każda rodzina ma jakiś sekret Ti. - kiwam głową i przygryzam wargę patrząc prosto na lustro. - Nawet nasza.
~*~
Od rana czułam jak mój żołądek się zaciska, dłonie trzęsły się lekko z myślą że dziś idę do domu pełnego wampirów. Kiedy tylko mama postawiła przede mną jedzenie pokręciłam głową, widziałam zatroskane spojrzenie Rosalie.
- Powinnaś coś zjeść. - mówi mama na co kręcę głową.
- Po prostu się stresuję. - spoglądam na Rose. - A jeśli mnie nie polubią? Albo jeśli nie chcą bym przyjechała?
- Esmee cieszy się, że w końcu cię pozna. Emmett i Jasper chcą zobaczyć czy pokonasz ich w Mario Card, a Alice chce z tobą poplotkować. - mówi Rosalie na co kiwam głową. - Powinnyśmy jechać.
- Tak.. jasne. - kiwam głową i wstaję z miejsca. - Zadzwonię później mamo. - całuję kobietę w policzek i wychodzę za Rosalie. - Czy zajedziemy do sklepu? - pytam na co blondynka kiwa głową.
~*~
- Myślisz, że twoja mama lubi tulipany? - pytam dziewczyny stojąc przed stoiskiem z kwiatami. - A może storczyk? - spoglądam na blondynkę.
- Mówiłam ci już, że nie musisz nic kupować. - Rosalie wywraca oczami, w jej dłoni znajduje się torba z wytrawnym winem. Debatowałyśmy nad tym dobre dwadzieścia minut, aż w końcu sprzedawca wcisnął nam jedno i powiedział byśmy wyszły mu ze sklepu by nie blokować innych ludzi.
- Rosalie.. - jęczę wracając spojrzeniem do kwiatów i po chwili zastanowienia sięgam po storczyk, był piękny. Jego kolor był czerwono-pomarańczowy, od razu złapałam go w dłonie i uśmiechnęłam się do sprzedawczyni.
- Jest piękny. - mówi kobieta za ladą na co kiwam głową i podaję jej pieniądze.
- Zatrzyma pani resztę. - uśmiecham się i zabierając kwiaty ruszam do wyjścia, a Rosalie za mną. Kiedy docieramy do samochodu spoglądam na zaskoczoną Rose. - Co?
- Dałaś jej trzydzieści dolarów napiwku? - pyta na co wzruszam ramionami.
- Dla mnie to zapewne trzydzieści dolarów wydane w błoto, a dla niej szansa na rozwinięcie interesu Rosie. - uśmiecham się i wsiadam do auta uważając na storczyka.
~*~
Docierając do domu Cullenów moje usta otworzyły się szeroko na widok przede mną. Dom był piękny, przestrzenny i nowoczesny.
- Jest niesamowity. - wysiadam z auta i odbieram do Rosalie torbę z winem. W jednej dłoni trzymając kwiat, a w drugiej torbę ruszam za Rose do środka.
- Chodźmy. - mówi wchodząc do domu, marszczę brwi i szybko zdejmuję buty na co Rose kręci głową.
- Londyńska uprzejmość. - wzruszam ramionami na co blondynka chichocze i rusza przede mną na górę. Idę za nią rozglądając się dookoła w szoku jak piękny jest ten dom. - Macie naprawdę piękny dom. - uśmiecham się i ruszam za wampirzycą w głąb domu.
- Maleńka! - spoglądam na wielkiego faceta rzucającego się w moją stronę, ale przystającego na widok rzeczy w moich dłoniach. - Jesteś nienormalna. - podsumowuje na co wywracam oczami i wchodzę do kuchni, skąd wydobywa się niesamowity zapach.
- Musisz być Tiana. - kiwam głowy do pięknej kobiety przede mną. - Jesteś taka śliczna kochanie. Jestem Esmee. - uśmiecham się i wyciągam w jej stronę kwiat. - Nie musiałaś nic nam kupować.
- Londynska..
- Uprzejmość. - wywraca oczami Rosalie na co posyłam jej mordercze spojrzenie.- Albo raczej uprzejmość rodziny Gerard.
- Bądź cicho Rosalie. - słyszę chichot Emmetta, spoglądam jak do Esmee podchodzi Carlisle i wyciągam w jego stronę dłoń w której znajduje się wino. - Rose nie była zbyt pomoca w doborze wina więc mam nadzieję, że będzie smakowało. - wzruszam ramionami - Te wino uwielbiał mój tata, więc nie powinno być takie złe.
- Dziękuję bardzo Tiano. - uśmiecham się i piszczę gdy ramiona owijają się dookoła mnie od tyłu. Czując męskie perfumy i blond włosy przy mojej twarzy chichoczę i obejmuję dłonie Jaspera.
- Cześć Jazz. - uśmiecham się i całuję policzek blondyna.
- Mnie tak nie przywitałaś. - dąsa się Emmett i dostrzegam jak blondyn pokazuje czarnowłosemu język. - Esmee Jasper pokazał mi język. - skarży Emmett na co parskam śmiechem.
- Robimy dla ciebie i Belli jedzenie. - uśmiecham się rozczulona do Alice i mogę poczuć jak w moim brzuchu zaczyna burczeć. Kręcę głową nie chcąc ich do niczego zmuszać i spoglądam na Emsee.
- Ja nie jestem...
- Jeśli powiesz, że nie jesteś głodna uduszę cię. - spoglądam na Rose. - Nie jadłaś śniadania i stąd słyszę jak twój brzuch gra operę mydlaną.
- Nie chcę was do niczego zmuszać. - rumienię się delikatnie i opuszczam wzrok na podłogę.
- Nie zmuszasz kochanie. I tak gotujemy dla Belli więc to po prostu większa porcja jedzenia. - mówi Esmee na co kiwam głową i uśmiecham się unosząc głowę do góry.
- Więc wam pomogę! - szybko ruszam do Alice która stoi obok zlewu i myję ręce zanim będę miała jakąkolwiek styczność z jedzeniem.
Nie widziałam jednak wzroku rodziny gdy patrzyli na mnie z uśmiechami na ustach i rozczulonymi spojrzeniami.
CZYTASZ
Bloodline|E.Cullen
FanfictionTiana nie zdawała sobie sprawy, że przybywając do miasteczka Froks wypełni swoje przeznaczenie. Lub Gdzie w miasteczku Forks Tiana Gerard znajduje miłość i dom u boku siedmiu wampirów i dowiaduje się co jest jej przeznaczone.