Weekend minął mi zdecydowanie zbyt szybko, ale nie było to złe. Razem z mamą rozpakowywałyśmy nasze rzeczy, sprzątałyśmy dom oraz zdjęłyśmy te okropne ciężkie zasłony z okien by światło wpadało do środka. Byłam tez na kilku spacerach z Theo gdzie zwiedziliśmy trochę lasu oraz znaleźliśmy osiedlowy sklep.
- Tiano Bella już czeka. - słysząc krzyk mamy zabrałam ze sobą torbę oraz telefon i zbiegłam schodami w dół. Widząc mamę strojącą przy otwartych drzwiach podbiegłam do niej całując jej policzek. - Tu masz śniadanie, nie będzie mnie na noc mam zmianę w szpitalu. - kiwam głową obierając od niej papierową torbę. Przelotnie drapię jeszcze Theo po łbie i całuję jego łeb z czułością.
- Kocham cię i do zobaczenia jutro. - mówię ruszając za Bellą w stronę jej ciężarówki.
- Kocham cię mocniej słoneczko. - krzyczy za mną na co macham do niej i wsiadam do ciężarówki Izabelli. Wyciągając dłoń po pasy zastygam w miejscu gdy ich nie wyczuwam.
- Nie ma pasów? - spoglądam na brunetkę, która uśmiecha się do mnie przepraszająco. Kiwam głową posyłając jej lekki uśmiech i wkładam śniadanie od mamy do torby by nie chodzić z nim na wierzchu.
- Jak do tej pory podoba ci się Forks? - zagaduje na co wzdycham i spoglądam w okno przed nami.
- Tak naprawdę to nie widziałam zbyt dużo miasta. Wiem jednak gdzie jest nasz osiedlowy sklep oraz znam trochę lasu przy domu. - wzruszam ramionami z krzywym uśmiechem.
- Co cię skłoniło by tu przyjechać? - zagryzam wargę i po raz kolejny wzruszam ramionami.
- Potrzebowałyśmy zmiany otoczenia, to wszystko. - z tymi słowami resztę drogi do szkoły spędziłyśmy w ciszy, a jedyny dźwięk jaki był słyszalny do silnik ciężarówki.
Kiedy Bella zaparkowała auto na miejscu do tego wyznaczonym wysiadłam z ciężarówki posyłając jej delikatny uśmiech. Ruszyłam w stronę szkoły kilka kroków za Bellą, która ruszyła w stronę Jessici i innych osób przy furgonetce.
- Hej Arizona. - prycham na przezwisko jakim obdarzył Bellę blond chłopak i ruszyłam schodami w stronę budynku.
Wchodzę do biura z delikatnym uśmiechem i spoglądam na kobietę siedzącą za biurkiem. Była ładna jak na wiek co najmniej czterdziestki, ale nie wydawała się wredna.
- Jesteś Tiana? - kiwam głową, a uśmiech kobiety rozjaśnia jej twarz. - Podpisz mi tutaj.. - układa przede mną papiery. Szybko rzucam na okien na nagłówek i wielkie czarne litery układają się w słowo "REGULAMIN". Podpisałam wszystko i oddałam jej papiery, odbierając w zamian plan lekcji, mapkę oraz wpisowe na zajęcia. - Przynieś mi to po skończonych lekcjach.
- Jasne. - kiwam głową i wychodzę z biura, zatrzymuję się kilka kroków dalej i spoglądam najpierw na plan lekcji. - Angielski budynek B. - mamroczę spoglądając na mapkę szkoły. - Więc jestem w budynku B teraz tylko znaleźć klasę 104. - nucę do siebie i rozglądam się w poszukiwaniu jakichkolwiek drzwi.
- Cześć. - podskakuję słysząc głos z tyłu i trzymając się za klatkę piersiową odwracam w stronę sprawcy mojego przyszłego zawału. - Wybacz.. nie chciałam cię wystraszyć. - uśmiecham się delikatnie w stronę brunetki przede mną.
- Cholera masz piękne oczy. - szepcze rozmarzona patrząc w złote oczy dziewczyny. Ta w odpowiedzi chichocze i wskazuje na korytarz.
- Szukasz klasy 104? - kiwam głową i posyłam jej delikatny uśmiech. - Mam obok zajęcia artystyczne i mogę się zaprowadzić.
- Byłoby super, dziękuję. - obie ruszamy korytarzem pod czujnym okiem uczniów. - Duh ta szkoła nie ma za grosz subtelności.
- To małe miasteczko i każdy o każdym wie. - mówi moja towarzyszka i jakby sobie coś przypomniała wyciąga dłoń w moją stronę. - Alice, Alice Cullen.
CZYTASZ
Bloodline|E.Cullen
FanfictionTiana nie zdawała sobie sprawy, że przybywając do miasteczka Froks wypełni swoje przeznaczenie. Lub Gdzie w miasteczku Forks Tiana Gerard znajduje miłość i dom u boku siedmiu wampirów i dowiaduje się co jest jej przeznaczone.