Przetarłam oczy czując piasek pod powiekami i podniosłam się do pozycji siedzącej. Quil i Jess biegali niedaleko śmiejąc się głośno, Angela stała niedaleko wpatrując się prosto w fale otulona kocem. Przygryzłam wargę i już miałam podnieść się z miejsca gdy zatrzymał mnie dzwonek telefonu.
- Halo? - marszczę brwi kiedy po drugiej stronie roznosi się cisza. - Halo? Jest tam ktoś?
- To mój błąd, przepraszam. - przytakuje i już mam coś powiedzieć kiedy roznosi się głośny krzyk Jess, a później śmiech Quila. Marszczę brwi kiedy słyszę głos rozłączania i odkładam telefon na koc.
Otulam ramiona kocem i ruszam w stronę Angeli, staję obok mniej i otulam ją jednym końcem koca. Czuję jak obejmuje mnie, więc układam głowę o jej ramię wpatrując się w fale.
- Myślisz, że dobrze by nam zrobiło gdybyśmy wyjechały na kilka dni? - wzruszam ramionami na jej pytanie.
- Nie wiem Ang. - przygryzam wargę i spoglądam na nią.- Może to byłby dobry pomysł, chociaż... sama nie wiem.
- Weekend. My dwie. - uśmiecham się pod nosem i unoszę brwi.
- Gdyby nie to, że podoba Ci się Jacob pomyślałabym że zapraszasz mnie na romantyczny weekend. - obie chichoczemy cicho. - Odwiedzimy Jacoba?
- Napewno? Nie sądzę bym mogła mu spojrzeć w twarz po tym co ci powiedział.- kręcę głową na jej słowa.
- To co powiedział mi nie powinno was różnić, Angelo.
- Dziewczyny! - spoglądam na Jessicę i Quila podbiegających do nas. - Jedziemy po coś do jedzenia! Potrzebujecie czegoś? - razem z Angelą spoglądamy na siebie z porozumieniem.
- Och, nie. - nasza odpowiedź jest jednogłośna. - I tak miałyśmy się zbierać, więc..
- Jasne.. dajcie znać jak będziecie w domu. - kiwam głową kiedy spogląda na mnie i kieruje się w stronę Quila który patrzy na nią z szerokim uśmiechem na twarzy.
Przed dobrych kilka minut stoimy jeszcze na plaży, a kiedy przychodzi czas na odejście przystaję jak wryta. Łapię za nadgarstek Angeli i szarpię ją by przystanęła dostrzegając niedaleko Laurenta.
- Co do...
- Wampir. - dziewczyna spogląda na mnie wielkimi oczami. - Stań za mną. - proszę co robi od razu.
- Tiano. - wita się rozkładając ramiona.
- Laurent, witaj. - kiwam głową dobrze wiedząc, że to zauważy.
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj. - mrugam kilka razy, a kiedy to robię ten pojawia się przed nami. - I twojej pięknej koleżanki. Angela prawda?
- Ttak - przytakuje na co uśmiecha się szeroko.
- Przybyłem z wizytą do Cullenów, jednak ich dom jest pusty. Jestem ogromnie zaskoczony, że cię zostawili w końcu byłaś ich pupilem. - zaciskam dłonie w pięści i czuję jak Angela łapie za moją koszulkę na plecach.
- Raczej nie byłam zbyt wystarczająca. - wzruszam ramionami na co uśmiecha się jeszcze szerzej.
- Często cię odwiedzają? - przechyla głowę w zastanowieniu.
Kłam.. - odchrząkam dostrzegając prawie niewidoczną postać Edwarda.
- Tak. - kiwam głową, a dłoń Angeli wbija się w moje plecy.
Kłam lepiej..
- Powiem im, że wpadłeś. - uśmiecham się sztucznie. - Ale nie powinnam mówić Edwardowi. I Emmettowi.
- Są wobec ciebie bardzo opiekuńczy? - unosi brew w niemym pytaniu na co kiwam głową. - Jednak teraz ich nie ma. Są daleko i nie mogą cię chronić. - przełykam ślinę łapiąc dłoń Angeli i ściskając ją z całej siły.
- Po co tu jesteś Laurent? - zadaje nurtujące mnie pytanie i dostrzegając jego dziwne zachowanie.
- Jako przysługa dla Victorii.
- Victoria? - cichy głos Angeli dobiega zza moich pleców.
- Prosiła bym zbadał grunt czy wciąż jesteś pod opieką Cullenów. Wiesz Victoria sądzi, że skoro Edward zabił jej partnera teraz warto zrobić to samo z jego. - moje usta rozchylają się w geście zdziwienia. - Jak to się mówi.. oko za oko.
Zagroź mu Tiano.
- Będą wiedzieli kto to zrobił i znajdą was. - przełykam ślinę i mocniej zaciskam dłoń na nadgarstku Angeli.
- Nie sądzę bo co możesz dla nich znaczyć skoro zostawili cię tu samą. Bezbronną i kruchą Tianę. - zbliża się do mnie i dotyka swoją lodowatą dłonią mojego policzka. Pierwsze co przykuło moją uwagę to jego czerwone oczy. - Victoria będzie zła jeśli cię zabije, jednak nie mogę się powstrzymać. - kręcę głową kiedy spogląda prosto na Angelę. - Lub zabiję ją.
- Nie! Nie! Ona nie ma z tym nic wspólnego! - kręcę głową i bardziej chowam za plecami Angelę. - Ona nie ma z tym nic wspólnego. Daj jej odejść i..
- Już dobrze. Dobrze nic jej nie zrobię. - oddycham z ulgą kiedy wraca spojrzeniem do mnie. - Pamiętaj jednak, że Victoria planowała powolną śmierć z mnóstwem tortur, a ja zrobię to tak szybko że nawet nie poczujesz. - kiwam głową zamykając oczy.
Edwardzie kocham cię..
- No nie.. - otwieram oczy spoglądając na Laurenta który przerażonym spojrzeniem wpatruje się w wodę za nami. Kiedy dostrzegam czarnego wilka wyłaniającego się powoli zza skał moje ciało przechodzi dreszcz przerażenia. Kiedy po chwili wyłania się kolejno szary, grafitowy, szaro-czarny i rdzawy.
Super! Utknęłyście między dwoma rodzajami bestii które chcą was zabić.
Kiedy Laurent wystartował by uciec trójka z wilków ruszyła za nim. Czarno - szary wilk podszedł do mnie powoli kuląc uczy i wpatrując się we mnie.
Spoglądam w oczy wilka i dostrzegam jak ludzkie i znajome one są. Podskakuję kiedy obok nas przelatuje czarny wilk i wpadam prosto w Angelę, która upada na ziemię. Szaro-czarny i jak teraz zauważyłam rdzawy wilk od razu ruszają prosto w stronę wampira.
- Angela uciekamy. - podnosimy się szybko z piasku i łapiąc szybko nasze rzeczy z ziemii ruszamy do samochodu. Zostawiając plażę La Push za nami najszybciej jak się da.
CZYTASZ
Bloodline|E.Cullen
FanfictionTiana nie zdawała sobie sprawy, że przybywając do miasteczka Froks wypełni swoje przeznaczenie. Lub Gdzie w miasteczku Forks Tiana Gerard znajduje miłość i dom u boku siedmiu wampirów i dowiaduje się co jest jej przeznaczone.