*Pov.Tiana*
Ze szpitala wyszłam trzy dni temu, minął dokładnie tydzień od wyjazdu Cullenów i mojego złamanego serca. Moje życie kręci się teraz między szkołą i domem, rzadko kiedy się odzywam lub w ogóle wychodzę z pokoju. Przeważnie siedzę przy oknie patrząc na ulicę z myślą, że cudownie pojawi się tam Edward.
Moje noce wyglądają gorzej, bo śpię po dwie - trzy godziny i budzę się z krzykiem. Chciałam, żeby to zniknęło, ale nie chciałam zapomnieć o Edwardzie. Mama nawet prosiła ojca by ze mną porozmawiał, ale nie otworzyłam mu drzwi.
Dzień 15
- Edward to dupek Tiano. - leżałam w łóżku nie ruszając się nawet o centymetr kiedy Angela wpadała do mojego pokoju. - Zostawił cię w lesie, gdzie mogłaś zamarznąć i nawet nie powiadomił twojej mamy. Ale tęsknie za tobą Tiano, wszyscy tęsknimy.
Nie odezwałam się, nie miałam na to chęci.
Za to Angela opadła na łóżko obok mnie z głębokim westchnięciem.
- Mamy plan wyjechać na cemping.
Po raz kolejny cisza z mojej strony.
- Wiem, że to dla ciebie pewnie nic takiego, ale my jesteśmy podekscytowani. Nasz pierwszy wspólny cemping i będzie fajnie jeśli ty też się pojawisz. - szepcze - Rozumiem, że masz złamane serce, ale wróć do nas Ti.
Nic. Nie wypowiedziałam do niej ani słowa.
- Ti, proszę odezwij się do nas, do mnie. To już piętnaście dni. Powiedz cokolwiek. - błaga Angela, ale ja nie mogłam. Odwróciłam się na bok i próbowałam zasnąć. Pragnęłam zasnąć bo tylko w ciemności dostrzegałam to czego tak bardzo mi brakuje. A brakuje mi Edwarda, mojego Edwarda. - Kochamy cię Tiano. - to ostatnie, co słyszę, zanim wróciła ciemność.
*Pov. Charlie*
Wszedłem do pokoju Tiany pukając wcześniej, ale nie odpowiedział mi nikt. Angela spojrzała na mnie potrząsając głową z rozpaczą w oczach i wyszła z pokoju. Zdjąłem policyjną kurtkę i odkładając ją na krzesło przy drzwiach zbliżyłem się do łóżka.
Klęknąłem przy skraju i pogłaskałem dziewczynę po włosach.
- Jadłaś coś dzisiaj? - Nie odezwała się. Nawet nie spojrzała w moją stronę. Tak to wygląda od piętnastu dni i nie zapowiada się na nic nowego - wręcz przeciwnie to raczej dopiero początek. - Nie możesz żyć samym powietrzem Tiano. - przypominam siadając tyłem do łóżka i spoglądam na wciąż pusty regał na książki.
Przynajmniej oddycha. - to jedyne co mnie pocieszało kiedy pośród ciszy słyszałem jej oddech.
- Twoja mama się martwi Tiano, ja się martwię. - mój glos przebija się przez ciszę.
- Przyniosłam jedzenie, Angela mówiła, że nic nie jadłaś. - w drzwiach staje Freya. Podnoszę się i spoglądam jak moja partnerka siada obok Tiany na łóżku. - Kochanie jedz. To tylko i wyłącznie zupa. - prosi blondynka pocierając policzek córki. - Tiano, błagam cię. Otwórz buzię, albo cię do tego zmuszę.
Posłuchała, ale na twarzy Freyi dostrzegłem tylko i wyłącznie udrękę, bo chciała żeby Tiana się opierała, krzyczała lub chociaż biła. Ale nie, ona po prostu wyglądała jakby nie chciała nas w swoim pokoju. Obserwowałem jak Freya karmi Tianę łyżka za łyżką i zastanawiałem się jak możemy jej pomóc.
CZYTASZ
Bloodline|E.Cullen
FanfictionTiana nie zdawała sobie sprawy, że przybywając do miasteczka Froks wypełni swoje przeznaczenie. Lub Gdzie w miasteczku Forks Tiana Gerard znajduje miłość i dom u boku siedmiu wampirów i dowiaduje się co jest jej przeznaczone.