6

25 0 0
                                    

Torii

-Wstawaj! Zaraz się spóźnimy - wzdycham otwierając niechętnie oczy. Podnoszę się na łokciach i patrzę na siostrę. Ubrana jest w mundurek a w ręce ma torebę. Marszczę niezadowolona nos i powoli wstaje bez słowa z łóżka

-Myślisz że Bafox będzie dzisiaj? - pyta kiedy wchodzę do łazienki aby się ubrać

-Myślię że nie ominie żadnej okazji aby uprzykrzyć nam życie - odpowiadam i łapie za szczoteczkę aby umyć zęby. Ubrana i uczesana wchodzę do pokoju. Wyciągam spod biurka torbę i pakuje do niej rzeczy

-Tori - zerkam na nią szybko jednak wracając wzrokiem do pakowania - nie wdawaj się dzisiaj w żadną kłótnie z nim. Jeśli będziemy ich ignorować to dadzą sobie spokój - zapinam torbę i odwracam się przodem do Tracy

-Naprawdę myślisz że to coś da? - pytam i nie daje jej odpowiedzieć kontynuując - nie. Będą pozwalać sobie na coraz więcej i więcej aż posunie się to za daleko aby zareagować  - przewieszam pasek na ramieniu i wychodzę z pokoju, zaraz po mnie robi to Tracy. W ciszy przemierzamy królewskie korytarze by po chwili znaleźć się w lesie. Obserwuję otoczenie czując monotonię. Wiedzę te miejsca kilka razy tygodniowo od kilkunastu lat więc nie zachwycają mnie tak jak kiedyś. Drzewne driady obserwują nas z ukrycia a drzewołaki nie pokazują się. Tym razem odpuściły sobie dokuczanie nam. Wzdycham kiedy wychodzimy na pole. Patrzę w górę obserwując jedną z najwyższych wież. To właśnie tam odbywają się dzisiejsze lekcje. Chyba stałam za długo bo Tracy ciągnie mnie za rękę, a ja niechętnie wleke się za nią

-Kogóż to moje oczy widzą - wywracam oczami na dźwięk tego głosu. Odwracam się razem z siostrą, przed nami stoi Bafox ze swoją świtą. Zaciskam usta w wąską linię patrząc na niego. Zakłada ręce na piersi i uśmiecha się cwaniacko

-Tęskniliśmy za wami siostrzyczki - mówi robiąc smutną minę. Prycham na jego słowa i ciągnę Tracy w stronę wieży. Zajmujemy krzesła i czekamy aż wykładowca przybędzie. Czeka nas nudne kilka godzin wysłuchiwania historii land of disappearance. W pewnym momencie przysnęłam a obudził mnie bolesny upadek na ziemię. Szybko podrywam się do góry co okazało się błędem. Przed oczami pokazują mi się czarne plamki a w głowie zaczyna kręcić. Kiedy już się przyzwyczajam przed sobą dostrzegam jednego z kumpli Bafox'a - Astral'a a za nim stoi Lizzy. Marszczę brwi rozglądając się dookoła. Gdzie Tracy? Gdzie wszyscy inni?

-Jako iż przespałaś koniec lekcji postanowiliśmy być dobrymi kolegami z klasy i cię obudzić - uśmiecha się wrednie a ja zaciskam pięści. Podchodzi do mnie powoli i łapie za torbę

-Nie odważysz się - cisnę przez zęby a kiedy próbuję mu ją wyrwać rzuca ją do dziewczyny przytrzymując mnie. Szarpie się próbując wydostać z jego rąk. Czego pragnę w tym momencie? Aby zapłacili mi za wszystkie krzywdy jakie mi wyrządzili. Wyszarpuje się i wyrywając trobe z rąk niebieskookiej zbiegam po krętych schodach parę razy ledwo łapiąc równowagę. Z daleka dostrzegam Tracy rozmawiającą z nieznanym mi chłopakiem. Kiedy mnie zauważa żegna się z nim i czeka aż podbiegnę

-Przepraszam że cię tam zostawiłam ale zagrozili że zrobią coś gorszego jeśli nie wyjdę - bierze głębszy wdech by kontynuować więc jej przerywam. Kładę na jej ramionach dłonie i uśmiecham się

-W porządku. Nie jestem zła, wracajmy już - kiwa głową więc kierujemy nasze kroki w stronę lasu rozmawiając o starych czasach. O tym jak stara sąsiadka goniła nas z miotłą bądź kiedy obciełyśmy włosy nożyczkami. Uśmiecham się na te wspomnienia. Szkoda że to już nigdy nie wróci. Nagle czuję dłoń na ustach. Odruchowo chcę się wyszarpać ale skutkuje to mocniejszym wbiciem palców w skórę. Zerkam na Tracy która również jest trzymana. Nie dane mi jednak zobaczyć przez kogo ponieważ po chwili czuję zimną tafle wody. To jak wrócenie do przeszłości- prąd niesie nas dalej, rzeka jest na tyle głęboka byśmy mogły być całkowicie w wodzie a pod nogami nie mamy gruntu. Czuję w ustach posmak glonów i brudnej wody. Wypływam na powierzchnię biorąc głęboki wdech. Patrzę na brzeg gdzie stoją sprawcy tego wszystkiego

-I po co wam to było? W tej rzece są stwory które chętnie wciągną was na dno by pożreć - mówi spokojnie stojący najbliżej. Zaciskam pięści patrząc na niego z wściekłością. Niesamowite na ile sobie pozwala bez obecności księcia

-Mam nadzieję że mają dobry gust. Ciebie by nawet nie ruszyły, paskudny od zewnątrz a co dopiero w środku - mówię szczerząc zęby w nieprzyjaznym uśmiechu. Prycha i kopie w wodę ochlapując mnie. Kątem oka dostrzegam ruch na dnie

-Skoro się nie boisz to zobaczymy jak z nimi sobie poradzisz - nie boję? Ja jestem przerażona, nauczyłam się jednak żyć w strachu i go nie okazywać. Patrzę na Tracy. Trzyma się kamienia ledwo utrzymując na powierzchni. Zaciskam zęby podejmując decyzję

-Wyciągnijcie ją. Jest niewinna - mówię patrząc cały czas na siostrę. Patrzy na mnie wielkimi oczami

-Zwariowałaś? Nie zostawię cię! - krzyczy a ja wzdycham

-Poradzę sobie - uśmiecham się lekko próbując przekonać do tego samą siebie. Odwracam wzrok i patrzę wyczekująco na Bafox'a. Drapie się palcem po brodzie aż w końcu uśmiecha

-Zgoda. Ale tylko wtedy jeśli powie że się ciebie wyrzeka - nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę. Wypuszczam powietrze przez nos próbując się opanować. Cieni na dnie pojawia się coraz więcej. Jeśli któraś powinna przeżyć to Tracy. Wyciągają ją na brzeg i czekają

-Nie zrobię tego - kręci głową patrząc na nich wystraszona - to moja siostra

-Tracy - zaczynam jednak głos Astral'a mi przerywa

-Jakaś ty wierna swej siostrze

-Masz dwa wyjścia - tym razem odzywa się Lizzy - albo topisz się z siostrą albo wracasz z nami bezpiecznie do domu - siostra patrzy na mnie a ja kiwam głową aby poszła. W jej oczach zbierają się łzy kiedy odwraca się do mnie tyłem i idzie za Lizzy. Bafox klęka na końcu brzegu i uśmiecha się

-Och Torii, spójrz, nawet twoja siostra się od ciebie odwróciła. Nie masz tutaj nikogo kto mógłby cię uratować - prostuje nogi i odchodzi. Wypuszczam drążące powietrze i odczekuje chwilę. Powoli zaczynam iść w stronę brzegu kiedy czuję jak coś łapie mnie za kostkę i szarpie ciągnąc na dno. Szarpie nogą próbując się uwolnić jednak stwór ma za mocny chwyt i ciągnie mnie w stronę głębszej części rzeki. W pewnym momencie kiedy chciałam się poddać uderzam o gałąź. Łapie ją i szarpie z całej siły co poskutkowało. Wyskakuje z wody i upadam na kolana biorąc głębsze oddechy. Powoli podnoszę się i idę w stronę zamku. Zemszczę się na was. Będziecie cierpieć bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

Wchodzę przeniknięta po schodach. Myślę o Tracy. Miałam ją chronić. Nie wplątywać w problemy. Zaciskam pięści i idę do swojej komnaty. Po drodze udaje mi się usłyszeć pewną rozmowę więc szybko zrzucam przemoczony mundurek i ubieram spodnie oraz bluzkę. Nie mam czasu na użalanie się nad sobą. Mam zadanie do wykonania. Związuje włosy i wychodzę. Jeśli wierzyć podsłuchanej rozmowie znam położenie córki Lukas'a. Muszę się spieszyć. Wybiegam z zamku i wpadam do stajni. Mijam konie podchodząc do ostatniego boksa. Znajduje się tam czarny ogier. Przygotowuje go do jazdy i wyprowadzam. Biorę głębszy wdech świadoma ile teraz ryzykuje. Nie złapią mnie. Nie zauważą. Będę jak duch. Uderzam w lejce pędząc w stronę bagien. Niezłe przywileje jak na księżniczkę. Zatrzymuje się kawałek od mostu. Koń przez niego nie przejdzie więc muszę go tu zostawić. Rozglądam się dookoła za czymś do czego mogłabym go przywiązać. Zagryzam wargę widząc jedynie że mogę to zrobić przy moście. Wzdycham i podjeżdżam tam. Schodzę i przywiązuje go. Mam nadzieję że strażnicy nie zapragną przyjechać tutaj teraz. Nie chcąc kusić losu wbiegam na most i ignorując jego ruszanie się pędzę na drugą stronę ledwo utrzymując równowagę. Na końcu w ostatniej chwili ochraniam się przed zderzeniem z ziemią. Zatrzymuje się rozglądając. Biorę głębszy wdech i wchodzę w las. Oczy dookoła głowy. Jeden zły krok i po tobie Tori. 

HUNTEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz