Torii
Staje naprzeciwko piątki osób i kładę na ziemi stroje. Patrzą na nie jednak nic nie zobaczą przez tkaninę okrywającą je
-Zanim ruszymy do zamku musimy obmyślić plan, najlepiej kilka gdyby coś poszło nie po naszej myśli - mówię i siadam na ziemi przed wygaszonym ogniskiem. Przez chwilę milczymy pogrążeni w swoich myślach kiedy ciszę przerywa brunet
-Myślę że wszystko wiadomo. Jedyne co możemy omówić to plan b - mówi Sam a ja kiwam głową i wzdyham. Czy nie to właśnie powiedziałam?
-Więc, gdyby coś poszło nie tak każdy musi zadbać o siebie i o drogę ucieczki - obserwuję wszystkich po kolei a oni kiwają głowami - nie możemy tego zawalić. To będzie nasza jedyna okazja - wstaje z miejsca i otrzepuje tyłek z ziemi podnosząc czarne materiały na wieszakach - tutaj są wasze stroje. Wybaczcie za niedogodne warunki ale sami rozumiecie - macham ręką i opuszczam tą ze strojami - spotkamy się na krańcu lasu po zachodzie słońca - kończe swój monolog i chcę już odejść kiedy zatrzymuje mnie głos
-Gdzie idziesz? - odwracam się w stronę zielonookiego i wkładam ręce do kieszeni rozpinanej bluzy
-Będę pilnować otoczenia, wyśpijcie się bo czeka nas jutro ciężki dzień - nie czekając na to co ma do powiedzenia po prostu odchodzę i znikam między drzewami. Wzdycham i podnoszę głowę do góry. Zamykam oczy i wsłuchuje się w wiatr. Przecieram twarz dłońmi i podchodzę do najbliższego drzewa aby wspiąć się na jedną z wyższych gałęzi. Opieram się o konar i zamykam oczy skupiając się na odgłosach dookoła
O wschodzie słońca zeskakuje z gałęzi i powoli kieruje się w stronę rzeki. Wpatruje się w nią przez chwilę jednak szybko się rozbieram i do niej wskakuje. Nie są to jakieś luksusy ale zawsze coś. Po chwili wychodzę i ubieram cichy, poprawiam mokre włosy idąc w stronę dworu Micalrio. Ciekawe czy uda mi się przejść niezauważona. Po kilkunastu minutach dostrzegam zarys posiadłości. Przyspieszam i wskakuje przez okno do korytarza zanim ktoś mnie zauważy. Szybko ale cicho biegnę do pokoju siostry. Wyciągam z szafy pierwszą lepszą sukienkę na bal i tak szybko jak się pojawiłam tak szybko znikłam. Mogłam udawać Tracy ale nie mam na to czasu, z resztą czy ona nie mieszka teraz na zamku? Kręcę głową i wchodzę w las ostatni raz oglądając się na dwór Micalrio który nie jest niczego świadomy. I właśnie wtedy nachodzi mnie myśl. O jaki plan mu chodziło? Czy znajdę czas aby dopytać Tracy? Choć pewnie i tak mi nie powie. Wzdycham i przejeżdżam dłonią po włosach. Kiedy tak się od siebie odwróciłyśmy?
Poprawiam ostatni raz włosy upewniając się czy noże przymocowane do uda nadal tam są. Biorę głębszy wdech i idę przez las do momentu w którym dostrzegam 5 postaci. Staje przed nimi i każdemu z nich rozdaje po masce przypominającej zwierzęta
-Pamiętajcie. Żadne nie może trzymać się blisko drugiego - mówię a Ayse jak dotąd ignorująca moją osobę prycha
-Co nam to da? Przecież i tak nie będzie wiedział że to my - wyrzuca sfrustrowana ręce w górę a ja mruże oczy
-Masz rację, ale w pojedynkę łatwiej uciec - wzruszam ramionami i zakładam maske przypominającą twarz lwa
-Tylko tchurze tak twierdzą - zaciskam szczękę czego nie może zauważyć
-Gdybym była tchurzem nie narażałabym się abyś ty mogła żyć w pałacu jako księżniczka - mówię nad wyraz spokojnie choć czuję jak się we mnie gotuje i wymijam ją by nie wdawać się w niepotrzebne dyskusje
♠️♠️♠️♠️
-Posłuchaj - ktoś łapie mnie za ramię na co odwracam się do tyłu - możemy to zrobić razem - szepcze a ja marszczę brwi czego nie widzi przez maskę
-Jak chcesz to zrobić? - pytam krzyżując ręce i przenoszę ciężar na lewą nogę
-Pamiętasz sekretny pokój za tronem? - pyta a ja kiwam głową - właśnie tak chcę to zrobić - waham się przez chwilę. W końcu nie tak wyglądał mój plan. Nie może go zmieniać kiedy chce
-To nie jest dobry pomysł, co jeśli nam nie wyjdzie? Nie możemy zmieniać planu w ostatnim momencie - kręcę głową i przenoszę ciężar na drugą nogę
-Wiem to doskonale ale co jeśli sobie nie poradzisz?
-Milan, ćwiczyłam połowę swojego życia aby być łowcą, oczywiście że sobie poradzę - mówię a on wzdycha i odchodzi bez słowa. Opieram się o ścianę i obserwuję tłum. Nagle podchodzi do mnie Micalrio. Skąd wie kim jestem?
-Tutaj jesteś. Wyglądasz inaczej niż zaplanowaliśmy ale to nic - mówi i ściąga maskę czego ja nie robię. Zniża głowę i zanim coś powie rozgląda się dookoła - posłuchaj, podejdź do króla ja w tym czasie spróbuję zabrać mu koronę. Widzisz ją? - pyta a ja odwracam głowę w stronę tronu. Martanzo tak jak myślałam nie ma jej na głowie tylko leży na poduszce z tyłu na półce. Trochę nierozsądne. Kiwam głową uświadamiając sobie że generał zadał mi pytanie - świetnie, strażnicy są po naszej stronie więc nie zareagują kiedy zobaczą jak się zbliżam - ponownie kiwam głową a on odchodzi powiadamiając mnie wcześniej żebym się pospieszyła. Ich plan jest dokładnie taki sam jak mój. Ale czego oni chcą? Bez błogosławieństwa królowej nic nie mogą zrobić. Wzdycham i poprawiam maskę. Przez chwilę próbuje wyłapać w tłumie Sam'a bądź kogoś innego jednak idzie mi to opornie więc w końcu rezygnuje i odwracam się w stronę tronu. Zaczynam stawiać niepewne kroki aż w końcu staje naprzeciwko Martanzo, przygląda mi się przez chwilę w milczeniu aż w końcu wstaje powoli ze swojego miejsca
-Tak identyczne a tak różne - mówi spokojnie i kręci głową powoli się do mnie zbliżając - powiedz Torii. Co chcesz osiągnąć w pojedynkę? Przychylność ludku? Pobłażliwość królowej? A może sumienie męczy cię nie dając spokoju? - z każdym słowem jest coraz bliżej mnie. Ściągam maskę i rzucam ją na ziemię
-Skąd wiesz że ja to Torii? - stoję niewzruszona jego słowami czekając aż podejdzie
-Moją zwierzęcą cechą jest doskonały węch, wiem jak pachniesz ty a jak twoja siostra - wciągam głośniej powietrze i zaciskam pięści rozluźniając je
-Wiem że to byłaś ty - pokazuje na mnie palcem a ja kątem oka dostrzegam Micalrio
-W takim razie nie ma przed czym się oszukiwać - milknę ale szybko zaczynam znowu mówić - może nie zostanę bohaterką po tym jak cię zabije i posadze na tronie odpowiedniego władcę jednak umrę ze świadomością że próbowałam - kończąc swoją wypowiedź wiedze w jego oczach rozbawienie
-Na prawde myślisz że dasz radę mnie zabić? W każdej chwili mogę zawołać strażników - kpi sobie a ja unoszę brwi z nikłym uśmieszkiem
-Jesteś pewny? - widząc moją pewność siebie rozgląda się dookoła aż w końcu zauważa generała z koroną w ręce. Jego twarz czerwienieje ze złości a ja mimo iż nie zdobyłam korony wiem że wkrótce będę ją mieć
-Straż! Łapcie go! - krzyczy jednak żaden się nie rusza - co z wami?! To rozkaz waszego króla! - jego głos odbija się echem a wszyscy na sali wpatrują się w naszą trójkę. Dostrzegam Sam'a jednak kręcę niewidocznie głową dając mu do zrozumienia żeby się nie zbliżał. Micalrio siada na tronie i bawi się koroną
-Zdrajca został zdradzony? - kpi sobie a ja czuję się w jak w paradoksie przez to co za chwilę nastąpi. Daje znak Riccardo a on ostrożnie rusza w stronę mojego "opiekuna" To trwa kilka sekund, korona zostaje wyrzucona w powietrze , każdy biegnie w jej stronę jednak to ja jestem osobą która ją łapie. Wszyscy patrzą na mnie w milczeniu
-Skarbie - patrzę prosto w te ciemne oczy których z całego serca nienawidzę - oddaj mi koronę. Przecież taki był nasz plan - wyrzuca ręce w górę i zaczyna się do mnie zbliżać. Kiedy jest blisko szybko szukam wzrokiem Sam'a, kiedy go wyłapuje bez zastanowienia rzucam koronę jednak ktoś inny zdążył ją złapać
