31

11 1 0
                                    

Torii

Staje naprzeciwko piątki osób i kładę na ziemi stroje. Patrzą na nie jednak nic nie zobaczą przez tkaninę okrywającą je

-Zanim ruszymy do zamku musimy obmyślić plan, najlepiej kilka gdyby coś poszło nie po naszej myśli - mówię i siadam na ziemi przed wygaszonym ogniskiem. Przez chwilę milczymy pogrążeni w swoich myślach kiedy ciszę przerywa brunet

-Myślę że wszystko wiadomo. Jedyne co możemy omówić to plan b - mówi Sam a ja kiwam głową i wzdyham. Czy nie to właśnie powiedziałam?

-Więc, gdyby coś poszło nie tak każdy musi zadbać o siebie i o drogę ucieczki - obserwuję wszystkich po kolei a oni kiwają głowami - nie możemy tego zawalić. To będzie nasza jedyna okazja - wstaje z miejsca i otrzepuje tyłek z ziemi podnosząc czarne materiały na wieszakach - tutaj są wasze stroje. Wybaczcie za niedogodne warunki ale sami rozumiecie - macham ręką i opuszczam tą ze strojami - spotkamy się na krańcu lasu po zachodzie słońca - kończe swój monolog i chcę już odejść kiedy zatrzymuje mnie głos

-Gdzie idziesz? - odwracam się w stronę zielonookiego i wkładam ręce do kieszeni rozpinanej bluzy

-Będę pilnować otoczenia, wyśpijcie się bo czeka nas jutro ciężki dzień - nie czekając na to co ma do powiedzenia po prostu odchodzę i znikam między drzewami. Wzdycham i podnoszę głowę do góry. Zamykam oczy i wsłuchuje się w wiatr. Przecieram twarz dłońmi i podchodzę do najbliższego drzewa aby wspiąć się na jedną z wyższych gałęzi. Opieram się o konar i zamykam oczy skupiając się na odgłosach dookoła 

O wschodzie słońca zeskakuje z gałęzi i powoli kieruje się w stronę rzeki. Wpatruje się w nią przez chwilę jednak szybko się rozbieram i do niej wskakuje. Nie są to jakieś luksusy ale zawsze coś. Po chwili wychodzę i ubieram cichy, poprawiam mokre włosy idąc w stronę dworu Micalrio. Ciekawe czy uda mi się przejść niezauważona. Po kilkunastu minutach dostrzegam zarys posiadłości. Przyspieszam i wskakuje przez okno do korytarza zanim ktoś mnie zauważy. Szybko ale cicho biegnę do pokoju siostry. Wyciągam z szafy pierwszą lepszą sukienkę na bal i tak szybko jak się pojawiłam tak szybko znikłam. Mogłam udawać Tracy ale nie mam na to czasu, z resztą czy ona nie mieszka teraz na zamku? Kręcę głową i wchodzę w las ostatni raz oglądając się na dwór Micalrio który nie jest niczego świadomy. I właśnie wtedy nachodzi mnie myśl. O jaki plan mu chodziło? Czy znajdę czas aby dopytać Tracy? Choć pewnie i tak mi nie powie. Wzdycham i przejeżdżam dłonią po włosach. Kiedy tak się od siebie odwróciłyśmy?


Poprawiam ostatni raz włosy upewniając się czy noże przymocowane do uda nadal tam są. Biorę głębszy wdech i idę przez las do momentu w którym dostrzegam 5 postaci. Staje przed nimi i każdemu z nich rozdaje po masce przypominającej zwierzęta

-Pamiętajcie. Żadne nie może trzymać się blisko drugiego - mówię a Ayse jak dotąd ignorująca moją osobę prycha

-Co nam to da? Przecież i tak nie będzie wiedział że to my - wyrzuca sfrustrowana ręce w górę a ja mruże oczy

-Masz rację, ale w pojedynkę łatwiej uciec - wzruszam ramionami i zakładam maske przypominającą twarz lwa

-Tylko tchurze tak twierdzą - zaciskam szczękę czego nie może zauważyć

-Gdybym była tchurzem nie narażałabym się abyś ty mogła żyć w pałacu jako księżniczka - mówię nad wyraz spokojnie choć czuję jak się we mnie gotuje i wymijam ją by nie wdawać się w niepotrzebne dyskusje

♠️♠️♠️♠️

-Posłuchaj - ktoś łapie mnie za ramię na co odwracam się do tyłu - możemy to zrobić razem - szepcze a ja marszczę brwi czego nie widzi przez maskę

-Jak chcesz to zrobić? - pytam krzyżując ręce i przenoszę ciężar na lewą nogę

-Pamiętasz sekretny pokój za tronem? - pyta a ja kiwam głową - właśnie tak chcę to zrobić - waham się przez chwilę. W końcu nie tak wyglądał mój plan. Nie może go zmieniać kiedy chce

-To nie jest dobry pomysł, co jeśli nam nie wyjdzie? Nie możemy zmieniać planu w ostatnim momencie  - kręcę głową i przenoszę ciężar na drugą nogę

-Wiem to doskonale ale co jeśli sobie nie poradzisz?

-Milan, ćwiczyłam połowę swojego życia aby być łowcą, oczywiście że sobie poradzę - mówię a on wzdycha i odchodzi bez słowa. Opieram się o ścianę i obserwuję tłum. Nagle podchodzi do mnie Micalrio. Skąd wie kim jestem?

-Tutaj jesteś. Wyglądasz inaczej niż zaplanowaliśmy ale to nic - mówi i ściąga maskę czego ja nie robię. Zniża głowę i zanim coś powie rozgląda się dookoła - posłuchaj, podejdź do króla ja w tym czasie spróbuję zabrać mu koronę. Widzisz ją? - pyta a ja odwracam głowę w stronę tronu. Martanzo tak jak myślałam nie ma jej na głowie tylko leży na poduszce z tyłu na półce. Trochę nierozsądne. Kiwam głową uświadamiając sobie że generał zadał mi pytanie - świetnie, strażnicy są po naszej stronie więc nie zareagują kiedy zobaczą jak się zbliżam - ponownie kiwam głową a on odchodzi powiadamiając mnie wcześniej żebym się pospieszyła. Ich plan jest dokładnie taki sam jak mój. Ale czego oni chcą? Bez błogosławieństwa królowej nic nie mogą zrobić. Wzdycham i poprawiam maskę. Przez chwilę próbuje wyłapać w tłumie Sam'a bądź kogoś innego jednak idzie mi to opornie więc w końcu rezygnuje i odwracam się w stronę tronu. Zaczynam stawiać niepewne kroki aż w końcu staje naprzeciwko Martanzo, przygląda mi się przez chwilę w milczeniu aż w końcu wstaje powoli ze swojego miejsca

-Tak identyczne a tak różne - mówi spokojnie i kręci głową powoli się do mnie zbliżając - powiedz Torii. Co chcesz osiągnąć w pojedynkę? Przychylność ludku? Pobłażliwość królowej? A może sumienie męczy cię nie dając spokoju? - z każdym słowem jest coraz bliżej mnie. Ściągam maskę i rzucam ją na ziemię

-Skąd wiesz że ja to Torii? - stoję niewzruszona jego słowami czekając aż podejdzie

-Moją zwierzęcą cechą jest doskonały węch, wiem jak pachniesz ty a jak twoja siostra - wciągam głośniej powietrze i zaciskam pięści rozluźniając je

-Wiem że to byłaś ty - pokazuje na mnie palcem a ja kątem oka dostrzegam Micalrio

-W takim razie nie ma przed czym się oszukiwać - milknę ale szybko zaczynam znowu mówić - może nie zostanę bohaterką po tym jak cię zabije i posadze na tronie odpowiedniego władcę jednak umrę ze świadomością że próbowałam - kończąc swoją wypowiedź wiedze w jego oczach rozbawienie

-Na prawde myślisz że dasz radę mnie zabić? W każdej chwili mogę zawołać strażników - kpi sobie a ja unoszę brwi z nikłym uśmieszkiem

-Jesteś pewny? - widząc moją pewność siebie rozgląda się dookoła aż w końcu zauważa generała z koroną w ręce. Jego twarz czerwienieje ze złości a ja mimo iż nie zdobyłam korony wiem że wkrótce będę ją mieć

-Straż! Łapcie go! - krzyczy jednak żaden się nie rusza - co z wami?! To rozkaz waszego króla! - jego głos odbija się echem a wszyscy na sali wpatrują się w naszą trójkę. Dostrzegam Sam'a jednak kręcę niewidocznie głową dając mu do zrozumienia żeby się nie zbliżał. Micalrio siada na tronie i bawi się koroną

-Zdrajca został zdradzony? - kpi sobie a ja czuję się w jak w paradoksie przez to co za chwilę nastąpi. Daje znak Riccardo a on ostrożnie rusza w stronę mojego "opiekuna" To trwa kilka sekund, korona zostaje wyrzucona w powietrze , każdy biegnie w jej stronę jednak to ja jestem osobą która ją łapie. Wszyscy patrzą na mnie w milczeniu

-Skarbie - patrzę prosto w te ciemne oczy których z całego serca nienawidzę - oddaj mi koronę. Przecież taki był nasz plan - wyrzuca ręce w górę i zaczyna się do mnie zbliżać. Kiedy jest blisko szybko szukam wzrokiem Sam'a, kiedy go wyłapuje bez zastanowienia rzucam koronę jednak ktoś inny zdążył ją złapać

HUNTEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz