Milan
Chodzę w kółko po pomieszczeniu próbując wymyślić coś sensownego jednak nic nie przychodzi mi do głowy a zamiast tego zaczyna boleć od nadmiaru myśli. Łapie za nią i z bezradnością siadam na krześle
-Wybacz paniczu że się wtrącam jednak mam pewien pomysł - mówi a ja odwracam głowę w jego stronę - tylko czy mógłbyś mnie najpierw rozwiązać? - pyta a ja zerkam na księcia który podnosi się z miejsca i staje naprzeciwko starego faceta
-Gadaj a nie żądaj - szenszal mruży na oczy i mlaska z niezadowoleniem
-Masz szpiega w szeregach panie a wasza ukochana już tutaj nie wróci - mówi a ja marszczę brwi i wstaje
-Co masz na myśli? - pytam zaciskając szczękę. Skąd może to wiedzieć skoro jest tutaj cały czas?
-Nie bez powodu byłem szenszalem twego ojca - patrzy na mnie spod byka a ja nie robiąc nic sobie z tego podchodzę bliżej kiedy książe wychodzi
-To twoja sprawka - mówię szybko orientując się i łącząc kropki - to ty wymyśliłeś to wszystko - nie odpowiada nic tylko uśmiecha się z kpiną
Siadam na kanapie koło Ayse. Kątem oka dostrzegam jak czyta zawartość teczek przyniesionych przez Tori. W końcu królowa wstaje od stołu i staje naprzeciwko nas z założonymi z tyłu rękoma
-Posłuchajcie mnie - zaczyna chcąc zdobyć naszą uwagę, kiedy cała trójka na nią patrzy kontynuuje - nie będziemy czekać aż zdrajczyni kraju coś wymyśli - chcę coś powiedzieć ale podnosi rękę w górę dając mi znak abym milczał - mam pewien pomysł, bardzo ryzykowny ale im dłużej będziemy tu ukryci tym ziemia naszego kraju będzie słabnąć
-Co chcesz zrobić? - to pytanie przerywa milczenie i chód w kółko Marissy, zerka na Ayse a później na mnie
-Pójdę tam - kiedy dociera do nas sens jej słów rodzeństwo zrywa się z miejsc i staje na równe nogi
-Nie możesz mamo! Chcesz nas osierocić? - pyta oburzona brązowowłosa. Niestety chcąc nie chcąc muszę jej przyznać rację, pójście prosto w ręce wroga jest proszeniem się o śmierć
-Skądże znowu, nawet tak nie mów - macha ręką i drapie się po brodzie - po prostu go wykiwamy - mówi a ja podnoszę brwi w górę
-W jaki sposób? - pytam krzyżując ręce
-Bardzo prosty - pstryka palcami uśmiechając się - w jego szeregach musi być ktoś kto pozostał nam lojalny
-A jeśli nie? - pytam podnosząc brwi na co wzrusza ramionami
-To dopiero wtedy będziemy się martwić - powaga z jaką to mówiła utwierdzała mnie tylko w przekonaniu że nie da się jej już przekonać na co wzdycham i opieram się o kanapę. To może być jeszcze głupsze rozwiązanie niż pozostałe inne, ale jeśli coś działa to nie jest głupie, tylko czy to się uda?
♠♠♠♠
Podążam w cieniu za królową którą zauważyli już z daleka i zakuli w kajdanki, chwilę później dołączył do niej Sam i Ayse. Uważam to za na prawdę głupi pomysł ale królowa nie chciała słuchać. Wzdycham i chowam się w sali obok czekając aż ich wyprowadzą
-Ach, poszło wam szybciej niż bym tego chciał - radosny ton słychać aż tutaj a po chwili klaska w dłonie. Ryzykując wychylam się z z sali by obserwować wydarzenia wewnątrz sali tronowej
-Spójrz królowo, tak oto wszystkie dziecięta twego generała przeszły na mą stronę, naprawdę myślałaś że mnie pokonasz? Jesteś bezbronna, w tym zamku mam wszystkich pod kontrolą. Nikt już was nie uratuje - kręci głową a ja przygryzam policzek - to był wyłącznie twój wybór, to ty ich wszystkich na to skazałaś - mówi uśmiechając się szeroko by po chwili machając dłonią wydaje rozkaz - zabrać ich do lochów - odwracam lekko głowę by bardziej z boku dostrzec zakutą w kajdanki Tori. Patrzę na to z zaskoczeniem. Więc to miał na myśli szenszal mówiąc że do nas nie wróci? Dlaczego ją zakuli? O co chodziło facetowi na tronie? Czego nie wiem o królowej? Wyciągają ich z sali siłą ciągnąc w stronę piwnic. Biorę głęboki oddech i znikam z zamku. Póki ich nie wywiozą do wieży mogę ich wyciągnąć . Czas odnowić kontakty. Z tą myślą podążam w stronę miasta by znaleźć jedynego człowieka któremu mogę jeszcze ufać.
Podnoszę głowę by przeczytać napis nad drzwiami. Pub u Dollory. Wchodzę do środka gwaru, to miejsce nie wygląda jakby ktoś przejmował się sytuacją państwową. W koncie dostrzegam pewną postać. Jej szerokie ramiona i łysa głowa odróżniają się w tłumie. Bez wahania podchodzę do niego i siadam na przeciwko, podnosi na mnie wzrok i kiedy dostrzega kto się dosiadł uśmiecha się szeroko
-Kope lat stary druchu, jednak nie zapomniałeś o mnie, napijesz się? Pewnie przebyłeś długą drogę - kręcę głową i opuszczam jego rękę którą żwawo zaczyna machać
-Potrzebuje twojej pomocy, czas aby spłacił swój dług u mnie - jego radosna mina szybko znika i staje się poważna
-Nie sądziłem że kiedykolwiek to się stanie - sarka i dopija piwo z kufla - w takim razie zamieniam się w słuch, jaki jest plan?
♠♠♠♠
Wchodzę do lochów i rozglądam się dookoła, byłem tutaj wielokrotnie jednak za każdym razem przerażają tak samo. Ogromne korytarze z setkami cel a w nich torturowani więźniowie. Ignoruje ich wołania i szukam księcia, w pewnym momencie słyszę jego głos
-Jesteś cała? - pyta ale nie słyszę odpowiedzi. Zatrzymuje się przy celach. Na przeciwko Sam'a przykuty do ściany jest mężczyzna w podeszłym wieku. Widząc jego żebra, przydługie włosy i ogólny stan przechodzą mnie ciarki. Doskonale go pamiętam, czasami się zastanawiałem co się z nim stało
-Milan - mówi uradowana Ayse a ja dopiero wtedy zwracam na nią uwagę
-Nic wam nie jest? Musimy się spieszyć, nie mamy dużo czasu, wiecie gdzie są klucze? - pytam rozglądając się kiedy słyszę chrząknięcie. Odwracam głowę w stronę dziewczyny, w ręce trzyma pęk kluczy
-Jak ty to zrobiłaś? - pytam zdumiony a ona wzrusza zadowolona rękami, szybko ją wypuszczam a następnie robię to z królową i księciem - a teraz chodźmy, zadbałem o to aby nie było dookoła żadnego strażnika. Kiedy jesteśmy przy komnatach w naszą stronę zaczynają biec strażnicy, królowa staje przed nami a dookoła tworzy się wir, lądujemy w lesie. Podnosze się i rozglądam
-To nie jest las Libuny - moje myśli na głos wypowiada Ayse. Kiwam głową zgadzając się z nią
-To ten moment w którym mamy się martwić? - słyszę pytanie Sam'a na co odwracam się w jego stronę jednak nie dostaje odpowiedzi na pytanie, nie od nas
-Na prawde chcesz wiedzieć? - wzdrygam się na nagły głos
-Jesteście ostatnią nadzieją kraju - szukam wzrokiem osoby która mówi jednak dookoła są jedynie drzewa - wiesz, była kiedyś pewna przepowiednia opowiadająca o pięknej i utalentowanej dziewczynie jednak pokaranej przez los, była również o księciu na zabój zakochanym. Wierzycie w przepowiednie? - pyta a ja zastanawiam się przez chwilę
-W każdej opowieści jest ziarno prawdy - mówię niepewnie a śmiech roznosi się echem po drzewach
-Masz rację, ta jednak powstała wieki temu, do tej pory nie spełniona - słyszę za sobą więc szybko się odwracam. Dostrzegam tam piękną kobietę, przypomina mi kogoś jednak nie mogę sobie przypomnieć kogo
-Jak brzmi przepowiednia? - z ust Ayse pada pytanie a w zielonych oczach dostrzegam ogniki i ten charakterystyczny uśmiech. Skąd ją znam?
Dwa różne ciała pokochała,
Dwie dusze w jedność oplątała,
Koniec kraju zapowiada,
Z mroku silniejsza powstała - marszczę brwi nie widząc w tym sensu
-Gdzie w tych słowach pojawia się książę?
-To tylko fragment, jest tego dużo więcej - mówi spokojnie - jednak dowiesz się kiedy indziej, czas nam się kończy - słyszę coraz dalej a obraz dookoła się rozmazuje
-Kim jesteś?! - krzyczę w przestrzeń a wszystko spowija mrok
-Wszystkiego się dowiecie w swoim czasie - wzdycham i drapię się po brodzie. Dwa różne ciała pokochała, dwie dusze w jedność oplątała, koniec kraju zapowiada, z mroku silniejsza powstała. Co pokochało ciała? Co zapowiada koniec kraju? Co powstanie silniejsze? Jedno jest pewne, nie mogę brać wszystkich słów całkowicie na poważnie. W końcu to przepowiednia