12

7 0 0
                                    

Torii

Znów odczuwam wolność pędząc przez las. Znów mogę pobyć sam na sam ze swoimi myślami. Zatrzymuje się na polanie pośrodku lasu. Kładę się na ziemi mimo iż dzień nie należy do najcieplejszych, zamykam oczy wsłuchując się w śpiew ptaków. Niebawem znikną stąd aby wrócić na wiosnę. Odczuwając nieprzyjemny chłód na plecach podnoszę się i truchtem wracam do zamku. Ciekawe kiedy będziemy zmuszeni wrócić do dworu Micalrio. Marszczę niezadowolona nos na to. Zdecydowanie wolałabym mieszkać w zamku. Nikt nie zwraca na mnie uwagi a ja mogę podsłuchiwać rozmowy i kręcić się tam bez zarzutów. Wzdycham i czując chłód wstaje. W połowie drogi powrotnej spotkałam wilka, i to nie byle jakiego! Wilkołaka. Zaciskam zęby patrząc w jego oczy, są znajome jednak nie mogę sobie przypomnieć kto w moim otoczeniu takowe posiada. Nie boje się go nawet kiedy kłapie na mnie zębami, nawet jeśli chciałby zrobić mi krzywdę nie może. Prawu podlega każdy a za złamanie go grożą okrutne kary. Podchodzi do mnie a z jego ruchów ciała przez chwilę przemyka mi że naprawdę chce mi coś zrobić. Kiedy skacze moje ciało spina się. Ląduje za mną i znika za drzewami. Odwracam się zdezorientowana w jego stronę. Przez chwilę wpatruje się w miejsce gdzie zniknął jednak szybko postanawiam wracać. W końcu nie chce się spóźnić na zajęcia. Wpadam do komnaty i po szybkim prysznicu ubieram się, do torby wrzucam pierwsze lepsze zeszyty i wybiegam. Staje przez drzwiami siostry by złapać oddech, wypuszczając go łapie za klamkę i wpadam do pokoju

-Hej Tess. Zaraz spóźnimy się na zaje ~ przerywam widząc siostrę w łóżku z czerwonym nosem, załzawionymi oczami i zakatażoną. Marszczę na to brwi. Dawno nie widziałam jej w takim stanie. Podchodzę do niej ostrożnie i siadam na łóżku - dobrze się czujesz? - pytam ze zmartwioną miną. Patrzy na mnie z miną "serio o to pytasz? Spójrz na mnie!"

-Chyba jestem chora - ledwo mówi a jej głos ma straszą chrypkę która zamienia się w kaszel. Łapie się za głowę i wzdycha głośno opadając na poduszki

-Zostać z tobą? - pytam a Tess kręci głową na nie

-Spokojnie, poradzę sobie - mówi a ja wzdycham, wstaje z jej łóżka, poprawiam kołdrę i wychodzę. Naprawdę nie chce się tym razem spóźnić. Zanim zniknę z zamku proszę jedną ze skrzatek aby zajrzała do chorej Tracy na co kiwa głową i rusza w stronę kuchni. Pędzę przez las uważając na kapryśne driady i drzewołaki. Naprawdę lubią mnie dręczyć

-Hej! Lartrak! Nie bałaś się że zostaniesz zjedzona przez wilka? - za sobą słyszę ten znienawidzony głos. Pyta a kiedy widzi jak się odwracam zaczyna szczerzyć swoje zęby, a raczej kły. Wtedy mnie olśniewa. To on był tym wilkołakiem. Nie posądziłabym go o to, bardziej wygląda jak elf bądź pixe. Ignoruje jego zaczepkę i kontynuuje drogę. Nie jestem wcale aż tak daleko od miejsca lekcji, idę przez chwilę spokojnie i kiedy myślę że dzisiaj sobie odpuścili czuję szarpnięcie co powoduje że się odwracam. Wzdycham głośno na ich dziecinne zachowanie, swoją drogą ciekawe jak Sam może się z nimi zadawać, czy na prawdę nie wie jacy są jego znajomi?

-Nie wiesz że niegrzeczne jest ignorowanie innych? - warczy pokazując swoje kły. Zaciskam zęby i nie odzywam się. Obiecałam sobie że nie dam się dzisiaj sprowokować. O ironio, dlaczego nie pakuje się w kłopoty kiedy jestem sama? Dlaczego zawsze muszę ciągnąć za sobą Tess?

-Bafox, za chwilę będą zajęcia a zanim się wtoczysz na samą górę trochę minie - słyszę na co unoszę wysoko brwi. Za nimi dostrzegam księcia Samuel'a we własnej osobie. Ostatnio często pojawia się na zajęciach. Czyżby miał mniej obowiązków?

-Książe czy ty sugerujesz że powinienem schudnąć? - pyta oburzony a książę kręci głową z dezaprobatą

-Sugeruje tylko że powinniśmy się pospieszyć, nie chcemy się przecież spóźnić - mówi a kiedy cała szajka mija mnie, puszcza oczko, wywracam oczami na to a książe idąc za przykładem ''przyjaciół'' kieruje się w stronę budynku. Odczekuje chwilę i sama pospiesznie wdrapuje się na szczyt wieży. Mogliby znaleźć inne miejsce do prowadzenia lekcji

-Witajcie moi mili. Dziś jako temat naszych zajęć posłuży nam magia elfów i ich odmiany. Jak wiecie bądź nie - tutaj znacząco patrzy na mnie na co mruże oczy ale się nie odzywam - elfy posiadają różne cechy zwierząt. Omówimy sobie dlaczego takie a nie inne pojawiają się i co ma na nie wpływ. Oczywiście nie na tym się skończy, powiemy co zrobić aby nie zostać zaczarowanym, są na to różne sposoby jednak nie wszystkie dość skuteczne

-Myślę że Tori zainteresuje się tym tematem. W końcu jako człowiek wśród nas jest zagrożona - odzywa się jedna z dziewczyn grupy Bafox'a. Wywracam na to oczami i już chcę odpyskować kiedy wtrąca sie nauczyciel

-Po pierwsze panno Lizzy czy aby na pewno jest pani odporna na czary? Elfowie też mogą zostać złapani w sidła klątw - mówi a dezaprobata na jego twarzy mówi wszystko. Dziewczyna milknie a nauczyciel mlaska- no dobrze. Czy ktoś jest chętny aby podzielić się swoją teorią na temat naszych genetycznych korzenie i dlaczego posiadamy te - wskazuje na swoje kozie rożki - a nie inne cechy?

♠♠♠♠

-Troi! - odwracam się a kiedy widzę Milan'a wywracam oczami. Staje przede mną a ja krzyżuje ręce

-Spieszy mi się trochę - zaczynam zanim cokolwiek powie

-Przeszkadza ci moje towarzystwo? - pyta a ja wzdycham

-Nie, ale doskonale wiesz że zabronili nam się przyjaźnić a dookoła kręci się dużo strażników - macham ręką na korytarz a on kiwa głową

-W takim razie chodź. Znam miejsce w którym nikt nas nie zobaczy - ciągnie mnie za rękę i zaczyna biec w nieznanym mi kierunku. Zatrzymujemy się przy ścianie. Podnoszę brwi i już chcę rzucić jakimś tekstem kiedy zielonooki naciska jedną z cegieł. Przed nami pojawia się przejście

-Zamknij buzię bo ci mucha wleci - dopiero wtedy orientuje się że chciałam coś powiedzieć ale wejście mi przerwało. Wywracam oczami i wchodzę pierwsza. Po chwili prowadzi mnie do tajemniczego pomieszczenia a wchodząc tam otwieram szeroko oczy. Wchodzę głębiej i rozglądam się dookoła obracając w każdą możliwą stronę

-Piękny prawda? - pyta chłopak za mną a ja kiwam głową - to ogród botaniczny królowej- tłumaczy i siada na jednej z ławek

-Nie boisz się że tu wejdzie? - pytam siadając obok niego

-Przestała tutaj chodzić - wzrusza ramionami a ja kiwam głową w zrozumieniu - posłuchaj Tori. Jest taka sprawa - zaczyna drapiąc się po głowie. Podnoszę brwi wiedząc że nie widziałam jeszcze zakłopotanego bruneta. Kiedy otwiera usta aby coś powiedzieć odpalają się zraszacze a do środka wchodzi ogrodnik. Zrywamy się z miejsc i uciekamy stamtąd chowając się w ciemnościach ukrytego korytarza 

-Kto by pomyślał że ogrodnik się tam zjawi - parska a ja patrzę na niego spod byka

-Nic dziwnego że to miejsce nadal jest piękne - wzdycham a kiedy wychodzimy na zewnątrz odwracam się w stronę chłopaka - co chciałeś mi powiedzieć? - pytam a ten zerka na mnie 

-Już nie ważne - wzrusza ramionami i szybko mnie mija - do zobaczenia Torii - macha mi i znika w ogrodzie królewskim. Ignorując jego dziwne zachowanie postanawiam zajrzeć do Tracy aby sprawdzić czy czuje się lepiej 

HUNTEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz