Torii
Wzdycham i wchodzę powoli do środka. Rozglądam się dookoła kiedy słyszę nagle dwa kobiece głosy. Marszczę brwi i szybkim krokiem zbliżam się do sali. W środku stoi Milan a koło niego królowa i księżniczka. Chcę się już wycofać kiedy brunetka mnie dostrzega
-Skoro przysięgłaś na koronę wierzę ci. Jednak muszę mieć dowód twojej wierności, założę na ciebie zaklęcie które sprawi że będziesz odporna na inne jednak ja będę mogła w każdej chwili cię kontrolować - mówi pewna siebie ale Sam postanawia się wtrącić
-Ja już to zrobiłem - patrzy na swojego brata z przymrużonymi oczami i wraca spojrzeniem do mnie
-Cudownie. Nie będzie mogła nas zdradzić - mruczy a chłopak zerka to na mnie to na nią aż w końcu pyta
-Powie mi ktoś w końcu o co tu do jasnej cholery chodzi?! - królowa patrzy na niego spod byka ale nie komentuje słów wypowiedzianych przez syna a Milan niespokojnie się kręci
-Twoja cudowna przyjaciółka zdradziła swój kraj. Pomogła obalić twojego ojca i kto wie co jeszcze - mówi a wtedy jej wzrok ląduje na szenszalu męża. Zaciskam i rozluźniam pięści a szczękę mam tak mocno ściśniętą że zaraz połamie sobie zęby
-Tori? - pyta i odwraca się moją stronę. Uciekam wzrokiem obserwując całe pomieszczenie byle nie patrzeć na niego - dlaczego? - pyta a ja przełykam ślinę. I tak jestem już skończona w jego oczach
-Chciałam zemsty Sam. Nie tylko na tych wszystkich szlachcicach ale również na twoim ojcu, z jego polecenia strażnicy zabili moich rodziców ale przysięgam ci na mój honor że nie widziałam co planuje Martanzo. Nawet nie wiedziałam że to on - zerkam na Milana a w jego oczach wiedzę coś co sprawia że się cofam. Ze wszystkich osób na świecie nigdy nie chciałam zawieść jego i Tracy, teraz jednak zrobiłam to na własne życzenie
-Więc dlaczego się zgodziłaś nie widząc na co? - milczę nie wiedzą co odpowiedzieć
-Nie wiem - kręcę głową i przełykam z trudem ślinę
-Najlepiej zniknij nam z oczu i nie pokazuj się tu - z ulgą przyjmuje słowa królowej mimo iż powinnam czuć się urażona. W końcu to dzięki mnie jest wolna. Bez słowa wycofuje się w cień i nie odwracając za siebie znikam.
Pojawiam się w korytarzach zamku kiedy zza zakrętu wychodzi jeden ze strażników
-Szenszalu, król cię wzywa - to wcale nie tak że nikt go nie zaakceptował jako króla i nie miał koronacji. Myślę, jednak bez słowa kiwam głową i zmieniam kierunek drogi. Schodzę po schodach i już po chwili pojawiam się w sali tronowej
-Chciałeś mnie widzieć - mówię stając przez tronem. Wstaje z miejsca i uśmiecha się
-Owszem. Nie wiem czy wiesz ale jako mój szenszal masz władze. Możesz zemścić się na ludziach który wyrządzili ci tyle krzywdy - przerzuca rękę przez moje ramiona a ja wyłapuje w jego głosie coś dziwnego. Próbuje rzucić na mnie zaklęcie? Co mu to da? - sprowadzę ich do zamku, wszystkich co do jednego a ty ich zabijesz na oczach ludzi. Będziesz moim łowcą, bez żadnego prawa które to zabrania, w końcu króla już nie ma - kiwam powoli głową wpatrując się w ścianę przez sobą
-Teraz jednak musisz znaleźć pewne dwie uciekinierki. Przyprowadź je do mnie, żywe czy martwe chcę je tu widzieć - puszcza mnie a ja bez słowa wychodzę z sali tronowej. Skoro to zaklęcie to muszę go jakoś przechytrzyć, tylko jak?
-Tori! - słyszę za sobą na co odwracam się. Za sobą dostrzegam Morgan, staje przede mną a w jej oczach dostrzegam furię. Oh, a więc wieści rozchodzą się szybciej niż myślałam
-Jak mogłaś?! Wiedziałam że jesteś nieudaczniczką ale nie sądziłam że aż taką! Planować morderstwo króla?! - drze się a przez jej piskliwy głos jest to jeszcze bardziej nieprzyjemne. Wzdycham tylko i patrzę na nią z obojętnością. Szczerze? Nie wiem czy gdybym wiedziała co planuje Martanzo odmówiłabym. Zagryzam policzek i wycofuje się znikając w swoim pokoju ignorując jej krzyki. Lepiej się dzisiaj nikomu nie pokazywać. Po przebraniu się siadam na oknie kiedy drzwi otwierają się z hukiem
-Wiedziałam że jesteś zdolna do wielu rzeczy ale nie sądziłam że do czegoś takiego! - patrzę na nią przez ramię kiedy nawija żwawo gestykulując rękoma
-Tracy - przerywam jej w końcu a ona patrzy na mnie z zawodem - nie wiedziałam o tym - kręcę głową a ona prycha i już chce coś powiedzieć kiedy ją wyprzedzam - wysłuchaj mnie. Ja.. jestem zdrajczynią - kiwam głowę przełykając gule - ale nie wiedziałam że planuje śmierć króla, chciałam tylko zemsty na Bafox'ie a on mi ją zapewniał
-Dlaczego? Tyle razy rodzice powtarzali nam że zemsta nie jest niczym dobrym - mówi a jej oczy się szklą, wzdycham i opieram głowę o szybę
-Ich już nie ma Tracy. Musimy sobie radzić same - mówię cicho
-Ale nie tak! - krzyczy i wychodzi z pokoju trzaskając drzwiami. Wszystko się zmieni. Zaciskam pięści i wypuszczam powoli powietrze. Jak w jednej chwili można stracić nad wszystkim kontrolę, kiedy było się pewnym że się ją miało
♠♠♠♠
Podpieram brodę na dłoni słuchając Micalrio. Nie robi sobie nic z tego że przyczyniłam się do tego wszystkiego i jestem na wyższej pozycji niż on, a nawet jeśli, dobrze to ukrywa. Tak samo jak to że jest teraz generałem człowieka który zabił jego przyjaciela. Nie sądziłam że ludzie potrafią tak szybko dostosować się do zmian. Jak wiele jeszcze może mnie zaskoczyć. Z myśli wyrywa mnie Martanzo, patrzę na niego podnosząc brwi
-Jak ci idzie szukanie uciekinierek? - po chwili zastanowienia prostuje się na krześle i wygodniej siadam. Jak mi idzie? To dzięki mnie zniknęły
-Znalazłam pewne tropy - zaczynam powoli - prowadzą do rzeki a tam się urywają. Muszę zbadać dokładniej tamtejszy teren - kiwa głową na moje słowa i wstaje
-No dobrze, na dziś tyle - wszyscy wstajemy i kierujemy się do wyjścia. Przy drzwiach zatrzymuje mnie Micalrio. Odwracam się niechętnie w jego stronę i krzyżuje ręce. Wszyscy wychodzą nie zwracając na nas uwagi i nie oglądając się za siebie, byle jak najszybciej stąd wyjść
-Powiedz, jesteś dumna z tego gdzie jesteś i jakim kosztem to osiągnęłaś? - pyta a ja marszczę brwi. Nie tego sie spodziewałam
-Jestem ( choć nie na wszystko miałam wpływ ) a teraz wybacz ale obowiązki wzywają - szybko wycofuje się z sali narad i znikam w jednej z wież. Skoro jestem szenszalem to mogę robić co chce, prawda?
Grzebie po szafkach pilnując aby wszystko było tak jak wcześniej kiedy słyszę kroki. Rozglądam się dookoła za drogą ucieczki ale uświadamiam sobie że takiej tu nie ma. Chowam się za jedną z półek modląc się aby tu nie podeszli. Drzwi się otwierają a ja wciągam powietrze kaminiejąc
-Nikt nie moze znaleźć tych papierów Micalrio, najlepiej by było gdybyś je zniszczył - marszczę brwi w niezrozumieniu jednak boje się wychylić aby zobaczyć rozmówce generała. Nie znam tego głosu
-Są zbyt cenne aby to zrobić. Ukryje je i będą bezpieczne a królowi powiem że zostały spalone - słyszę kroki zbliżające się w moją stronę. Zaciskam zęby aby nie drgnąć, w pewnym momencie serce zaczyna mi bić tak głośno że mam wrażenie iż zaraz je usłyszą. Zamiast tego słyszę ciąg wpisywanego hasła. Wsłuchuje się w dźwięki wydawane przez klawiaturę
-Chodźmy zanim ktoś nas zauważy - wychodzą z pomieszczenia a ja słyszę zakluczanie drzwi. Mimo iż mnie tu zamknęli wzdycham z ulgą i prostuje się. Co to były za papiery? Najlepiej sprawdzę to od razu. Przełykam ciężko ślinę i staję przed półką, przejeżdżam dłońmi po regale aż wyczuwam miejsce ukrytego sejfu. Wyciągam książki wahając się przez chwilę. Co jeśli alarm sprawi że ktoś tu przybiegnie a ja nie będę miała szans z wytłumaczenia się? Kręcę głową i szybko wpisuje hasło. Przy ostatniej cyfrze moją ręka lekko drży. Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana. Z tą myślą otwieram drzwiczki sejfu