21

3 0 0
                                    

Torii

Przez chwilę mi się przyglądał kiedy w końcu odwrócił z kpiącym uśmieszkiem na twarzy do króla i pokazuje na mnie ręką, chcę się stąd jakoś ulotnić jednak strażnicy uniemożliwiają mi to stając za mną

-Tori, mój szpieg który bez namysłu wykonywał wszystkie moje polecenia. Możesz być dumny królu. Pod twoim okiem rodziła się silna łowczyni - kręci głową i przyciąga mnie do siebie - to właśnie ona zdradziła swój kraj Lukasie von Maryen'ie, jakieś ostatnie słowa? - pyta a król przez chwilę milczy aż w końcu patrzy prosto w moje oczy

-Nie ujdzie ci to na sucho, prędzej czy później zapłacisz za to do czego doprowadziłaś - po tych słowach strażnik trzymający go ścina głowę. Biorę głęboki oddech i cofam się lekko. W tym momencie cieszę się ze udało mi się wydostać stąd Sam'a. Na sali nastaje cisza wśród której słychać zrozpaczony krzyk królowej. To koniec. Ludzie patrzą na mnie ze strachem i nienawiścią ale nigdzie nie widzę Tracy. Czuję drżenie rąk i panikę która powoli mnie ogarnia. Skup się. Nie możesz teraz pokazać słabości

-Ludu Libuny! Od dziś macie nowego władcę a zwie się on Agamemnon Martanzo! - mówi donośnie a strażnicy zbliżają się do królowej i wyprowadzają z pomieszczenia wraz z księżniczką. Chcę za nimi iść kiedy facet przy kości łapie mnie za ramiona i zniża głowę - popatrz kochanie. Czyż nie tego chciałaś? Sprawiedliwości? Zemsty? Teraz będziesz mogła to wszystko mieć - mówi uśmiechając się szeroko a ja odwracam wzrok. Ale za jaką cenę? To ja będę musiała powiedzieć Sam'owi o śmierci jego ojca. Wzdycham i biorę głębszy wdech. Nie czas teraz na pokazywanie strachu. Puszcza mnie a ja powoli wycofuje się. Znikam z sali i podążam w stronę lochów, bo gdzie by indziej zamknąć niechciane osoby? Później pewnie wywiozą je do wieży stracenia. Doganiam ich w momencie w którym zamykają kraty. Obserwuję ich przez chwilę w milczeniu aż w końcu wycofuje się powoli tak abym pozostała niezauważona. Czas na konfrontacje z Sam'em. Biorę głębszy wdech i wchodzę do kryjówki w której jest. Widząc mnie zrywa się z miejsca i podbiega

-I co? - pyta a ja zaciskam usta w wąską linię. Wypuszczam powoli powietrze przez nos i podnoszę wzrok

-Przykro mi Sam - zaczynam i przełykam gule w gardle - twój ojciec nie żyje - w pomieszczeniu zapada cisza a ja pod jego intensywnym wzrokiem zaczynam się niespokojnie wiercić

-Jak to nie żyje? - duka w końcu a ja siadam i klepie miejsce obok siebie ten jednak rezygnuje z tego i ponagla ręką

-Zabił go jeden ze strażników na rozkaz.. nowego króla - mówię niepewnie a ten zaczyna chodzić zdenerwowany po pomieszczeniu więc siedzę cicho dopóki nie odwróci się w moją stronę

-Zabił mojego ojca - siada ciężko na sofie. Kiwam ostrożnie głową

-A matka z siostrą są w lochach - wzdycham i opieram brodę na ręce. Obserwując go zastanawiam się czy nie powiedzieć mu prawdy. Jak by zareagował? Na pewno byłby wściekły i kazał mnie natychmiastowo wygnać. Wzdycham i drapie się po głowie z zdenerwowania

-Odbije je i ukryjecie się - mówię zamiast tego a on kręci głową i zatrzymuje się

-Nie będę chował się za czyimiś plecami. Dowiem się kto był zdrajcą i pożałuje. Może tylko błagać o litość - przygryzam policzek od środka. Tak, mój plan z powiedzeniem mu poszedł się jebać. Czy stchurzyłam? I to jak cholera. Wzdycham i przejeżdżam dłońmi po udach. Wstaje z miejsca i podchodzę do chłopaka

-Wyciągne je stamtąd i pomogę obalić tego całego Martanzo - kręci i głową i łapie za moje ręce

-Zwariowałaś do reszty, przecież ~ przerywam mu i wywracam oczami

HUNTEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz