18

6 0 0
                                    

Torii

Biore głębszy wdech aby uspokoić galopujące serce i poprawiam włosy przed lustrem. Naciągając mocniej sznurówki butów wychodzę z namiotu i staje przed areną. Dzień egzaminu na łowcę, zasada mówi jasno - możesz mieć najlepszy wynik jednak bez zgodny opiekuna nie masz o czym marzyć jeśli jesteś nieletni, jedyny sposób na nagięcie tej zasady jest prosty choć nie dla każdego łatwy, w końcu tylko jedna osoba może zostać głównym łowcą, a królowi może spodobać się tylko jeden kandydat. Zaciskam i rozluźniam pięści ze zdenerwowania. Nawet ci najsłabsi mogą zostać łowcami jeśli ich rodzice się zgodzą. Z zamyślenia wyrywa mnie dotyk na ramieniu przez co wzdrygam się nie spodziewając tego, odwracam się w tamtą stronę i dostrzegam Tracy. Uśmiecha się pokrzepiająco i klepie moje ramie

-Powodzenia siostro. Wierzę że zmieciesz ich z planszy w końcu o to tu chodzi, prawda? - kiwam głową a ona odchodzi. Zagryzam policzek. Nie po to tyle ćwiczyłam i tyle się wyrzekłam aby polec w walce z generałem 

-Rekruci, macie 5 minut na zjawienie się na arenie i przygotowanie - słysząc to zdanie z głośników przełykam ciężko ślinę, za 5 minut cały mój los może się zmienić. Nim ruszę z miejsca przed sobą dostrzegam bruneta który uśmiecha się do mnie 

-Powodzenia Torii, jak dasz radę będziemy w jednym zespole, dopilnuje żebyś była moją podopieczną - puszcza mi oczko a ja prycham - trzymam kciuki młoda - po tych słowach odchodzi a ja biorę ostatni głęboki oddech i wchodzę. Dookoła na miejscach siedzących są tysiące ludzi a na miejscu egzaminu są prawie wszyscy. Podchodzę do egzaminatora i po udowodnieniu tożsamości kieruje się na środek

-Czas na wasze pierwsze zadanie, osoby od numeru 1-15 (niestety jestem w tej piętnastce) ustawcie się na linii, egzaminatorzy wytłumaczą wam zadania - przez ciszę jaka panuje dookoła głos z głośników wydaje się donośniejszy. Dasz radę Tori, czekałaś na ten dzień całe życie. Biorę głębszy oddech aby się uspokoić. Na przód wychodzi starszy facet elegancko ubrany, jeden z egzaminatorów

-Wy jako pierwsza grupa macie za zadanie wyjść do lasu i upolować zdziczałego wilkołaka - na to zdanie przechodzi mnie dreszcz. Zdziczałe wilkołaki - ludzie którzy poddali się naturze i nigdy nie zmieniają się w ludzi, z reguły nie są groźni - bez różnicy czy będzie żywy czy nie, macie go nam dostarczyć najpóźniej do zachodu słońca - podnosi pistolet i strzela - czas, start, powodzenia - wybiegam z areny i biegnę w stronę zbrojowni. Muszę upolować dzikiego wilkołaka, łatwizna. Łapie za łuk i wilcze ziele pewnie przygotowane specjalnie na tą okazję. Wychodzę i patrzę w stronę lasu. Czas upolować wilczka. Wchodzę do lasu i biegnę w jego głąb. Mam nadzieję że przemyśleli to i jakieś się tutaj kręcą. Po kilku kilometrach kiedy drogę przysłaniają mi drzewa nie mam wyboru i muszę się zatrzymać. Biorę kilka głębszych wdechów i rozglądam się za miejscem w którym mogę się przecisnąć między drzewami. Nagle słyszę za sobą łamanie gałęzi a po tym głośne warczenie. Powoli się odwracam i patrzę w dzikie oczy przerośniętego wilka. Mam cię. Naciągam łuk jednak przez chwilę się waham. Ta chwili jednak nie jest wystarczająco długa więc puszczam cięciwę celując w rudego wilka. Pada chwilę po tym z wbitą strzałą w bok. Biorę głębszy oddech i spoglądam w górę. Muszę się pospieszyć, słońce za chwilę zajdzie a ja jestem kawałek od areny

♠♠♠♠

-Gratuluję, teraz proszę udać się do gabinetu dyrektora egzaminu - kiwam głową i wychodzę z pomieszczenia. Ostatni raz oglądam się na wilkołaka, co z nimi zrobią? Kręcę głową na boki i po chwili pukam w drzwi. Po usłyszeniu pozwolenia wchodzę do środka, mężczyzna skanuje mnie wzrokiem aż w końcu się odzywa 

-Panna Lartrak - mówi obniżając swoje okulary - przyprowadziła pani nieprzytomnego wilka, nieprawdaż? - pyta aby się upewnić a ja kiwam głową - no cóż, nie było mówione że ma być martwy - wzrusza ramionami i poprawia swoje okulary- gratulacje, przechodzi pani do następnego etapu który odbędzie się jutro,  teraz zapraszam do namiotu aby potwierdzić przystąpienie do następnego etapu - kiwam głową już nie trudząc się tym żeby tłumaczyć i niepewnie kieruje swoje kroki w wyznaczoną stronę. Już z daleka dostrzegam Micalrio. Zaciskam zęby i pięści. Jego furia za to że uciekłam z balu króla Isarandy raczej tak szybko nie minęła. Z wysoko podniesioną głową mijam go

-Mam nadzieję że wiesz że robisz to wszystko na marne, możesz być najlepsza ale  nikim nie będziesz dopóki ci nie pozwolę - mówi a ja uśmiecham się z kpiną i odwracam się do niego przodem

-Tak twierdzisz? To patrz jak staje na szczycie - rozkładam ręce i nie czekając na jego reakcje znikam za płachtami namiotu. Będąc tam rozglądam się dookoła, jedyne co tutaj jest to dywan, okrągły stół i poduszki a na jednej z nich siedzi facet przy kości. Macha ręką abym usiadła

-Panna Lartrak? - pyta a ja kiwam głową - od początku wiedziałem że dasz radę, mam nadzieję że jesteś gotowa na dalszą część egzaminu - mówi a ja kiwam głową zgadzając się - szykuje się coś wielkiego Torii, ta część egzaminu będzie się różnić od wcześniejszych sprzed lat. Wierzę że podołasz - mówi coś jeszcze ale mi w głowie lata tylko jedno zdanie, przypadek? - jak pewnie wiesz odbędzie się jutro, o wschodzie słońca wszyscy którzy podołali ruszą na wyprawę, będziecie musieli zdobyć najcenniejszą roślinę w kraju. Wiesz o czym mówię prawda? - pyta a ja przełykam ślinę

-Jak mamy znaleźć semayawi abeba? Przecież pojawia się raz na 20 lat - kręcę głową z niedowierzania 

-Wygra sprytniejszy, nikt nie powiedział że to będzie fair gra - wychodzę z namiotu bez słowa, ignorując deszcz podążam powolnym krokiem w stronę naszego tymczasowego lokum. W środku nikogo nie ma. Ayse pewnie jeszcze jest w terenie. Wzdycham i siadam na łóżku, po chwili kładę się plecami do drzwi i wkładam rękę pod poduszkę, wyczuwam tam kawałek papieru więc zerkam za siebie aby upewnić się że nikogo nie ma i rozwijam go powoli czytając parę razy dwa zdania

Dwa dni, tylko tyle brakuje aby wszystko zmienić. Czy jesteś na to gotowa? - marszczę brwi nie bardzo wiedząc o co chodzi. Cokolwiek się stanie mam złe przeczucie a te dwa zdania tylko mnie w tym utwierdziły

-Na co mam być gotowa? - pytam zagryzając policzek

Wszystko w swoim czasie, bądź ostrożna, wróg czyha za rogiem

Teraz jednak twoim zadaniem jest zabicie szenszala. Wie za dużo - zagryzam mocno policzek i puszczam w momencie w którym czuję krew. Zabić? Dlaczego? Co wie?

-Dlaczego? - pytam a końcu a na kartce pojawia się jedno zdanie

Wykonaj zadanie i o nic nie pytaj, wszystkiego dowiesz się w swoim czasie


Kim jesteś? 

HUNTEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz