Torii
Nerwowo stąpam w kółko czekając na diagnozę lekarza. Przygryzam z nerwów paznokcia a kiedy widzę jak wychodzi z pomieszczenia szybko do niego podchodzę. Kiedy mnie widzi zatrzymuje się i ściąga okulary
-Nie mam dobrych wieści - zaczyna, wzdycha i poprawia swój kitel - po kilku dość obszernych badaniach mogę stwierdzić że została zatruta - czuję gule która staje mi w gardle - niestety nie wiem co było tego przyczyną - kręci głową i odchodzi bez słowa. Obserwuję jego plecy dopóki nie znika mi z pola widzenia, w końcu siadam na ziemi pod ścianą, podkulam nogi i kładę łokcie na kolanach patrząc bez celu na ścianę przede mną. W pewnym momencie słyszę kroki, mimo wszystko ignoruje nie mając ochoty na rozmowy. Owa osoba zatrzymuje się przede mną
-Torii? Co ty tutaj robisz? - nie odpowiadam tylko pogrążam się w myślach. Zatruta, ale czym? Magia czy zielarstwo? Kto mógł to zrobić? Dlaczego?
-Torii - szturcha mnie mocniej w bok a ja wzdycham i w końcu przenoszę na niego swój wzrok. Patrzy na mnie marszcząc swoje brwi
-Została zatruta - mówię i znów wracam spojrzeniem na ścianę, jakby domyślając się o kim mówię stwierdza bez wahania
-Tracy - mówi a ja kiwam głową, wzdycha i siada obok mnie
-Musi być jakiś sposób aby temu wszystkiemu zapobiec - mamrocze pod nosem i przejeżdżam dłońmi po włosach zatrzymując je tam. Zamykam oczy pogrążając się w myślach. Czuję dłoń na ramieniu jednak to uparcie ignoruje. Nagle dostaje olśnienia. Zrywam się z miejsca i zostawiam za sobą zdezorientowanego przyjaciela. W bibliotece na pewno coś będzie a ta zamkowa posiada wszystkie możliwe księgi. Wpadam do środka z impetem. Zatrzymuje się na środku ogromnej biblioteki i podnoszę głowę w górę uświadamiając ile książek znajduje się na jednym regale. Czego nie robi się dla siostry, wzdycham i rozglądam się za najbardziej pasującą tematyką działu między regałami, to będzie cięższe niż myślałam
Wzdycham i przecieram twarz dłońmi. Nie ma w tych książkach absolutnie nic co by mnie interesowało a moje oczy wręcz krzyczą abym dała sobie na dzisiaj spokój. Wstaje na równe nogi krzywiąc się kiedy czuję ból w kolanach. Trochę się zasiedziałam. Zerkam za okno i uświadamiam sobie jak długo przebywam w bibliotece. Wychodzę powoli z zamiarem pójścia do swojego pokoju jednak kiedy jestem w połowie drogi coś a raczej ktoś mnie zatrzymuje
-Cały dzień cię szukam - odwracam głowę w stronę chłopaka i się zatrzymuje
-Byłam w bibliotece - wzruszam ramionami, kręci głową nie komentując tego
-Chodź - ciągnie mnie za rękę w stronę schodów - przyda ci się trochę powietrza - wychodzimy na dwór i powoli kierujemy się w stronę altany
♠️♠️♠️♠️
Kątem oka dostrzegam ruch między drzewami, odwracam w tamtą stronę głowę jednak niczego nie dostrzegam. Wzdycham i ignorując to biegnę dalej aż zatrzymuje się na polanie którą oświetla księżyc. Podnoszę głowę wpatrując się w rozgwieżdżone niebo uświadamiając sobie że dzisiaj jest pełnia. Nagle słyszę wycie kilku wilków, w prawdzie nie boje się ich jednak nie chciałabym natknąć się na całe stado więc postanawiam wracać. Po dłuższym biegu zatrzymuje się przed zamkiem. Obserwuję jego ściany widoczne z mojej perspektywy. Zamek - miejsce w którym mieszkałam przez ostatnie dwa lata, wyprowadziłam się zaledwie pół roku temu i znowu tutaj wylądowałam. Wzdycham i powoli wspinam się po schodach, dookoła nie ma żywej duszy co z lekka mnie dziwi, w końcu przy bramie jak i drzwiach powinni stać wartownicy, gdzie oni wszyscy się podziali? Rozglądam się dookoła, w środku też nikogo nie ma. W końcu po przejściu połowy zamka dostrzegam wszystkich w jednej z sal a przed nimi króla i jego przyjaciela, wycofuję się stamtąd i obieram drogę w stronę swojego pokoju. Miele wargę miedzy zębami wchodząc do środka, po prysznicu rzucam się na łóżko momentalnie zasypiając
Słyszę pukanie do drzwi, niemal natychmiast się przebudzam, przez brak odpowiedzi pukanie ponawia się by po chwili otworzyć drzwi. Otwieram oczy i podnoszę się na łokciach zapalając lampkę. Patrzę prosto w zielone oczy chłopka i wzdycham opadając z powrotem na łóżko. Zerkam na zegar naścienny obok okna po lewej stronie od łóżka
-Zdajesz sobie sprawę która godzina? - mamrocze w poduszkę jednak zamiast odpowiedzi słyszę cichy śmiech
-Owszem ale nie budziłbym cię gdyby nie była to specjalna okazja - podnoszę głowę i czekam aż zacznie kontynuować. Widząc moje otwarte oczy uśmiecha się i siada na łóżku obok moich nóg, siada wygodniej i krzyżuje nogi - dziś będą spadające gwiazdy - patrzę na niego mrużąc oczy, widząc moją minę postanawia sprecyzować - nigdy ich nie widziałaś? - pyta a ja kręcę głową na nie, nie odpowiada nic, zamiast tego wstaje i wyciąga do mnie rękę. Po chwili wahania przyjmuje ją i wstaje na równe nogi. Podchodzę powoli do szafy i wyciągam pierwszą lepszą bluzę. Przecieram oczy dłońmi czując zmęczenie. Nie mówię nic jednak i wychodzimy na zewnątrz skradając się po korytarzach. Wspinamy się na szczyt najwyższej wierzy, czuję chłód na całym ciele a moje włosy zostają rozwiane przez wiatr ograniczając mi widoczność. Poprawiam je chowając za uszy. Podchodzimy do końca dachu i siadamy na nim
-Za chwilę się zacznie - czuję przy uchu ciepły oddech przez co przechodzą mnie dreszcze na nagłe ciepło. Biorę głębszy oddech czując zimno w gardle, kiedy dostrzegam coś migającego na niebie. Patrzę na to mrużąc oczy a po chwili z jednej gwiazdy stało się ich kilka tysięcy, szybko wstaje na równe nogi i patrzę na to zafascynowana. Niebo zostaje rozjaśnione a wszystko to wydaje się takie nierealne. Niestety tak szybko jak się zaczęło tak szybko się skończyło.
-To było niesamowite - mówię przerywając ciszę i uśmiecham się do niego szeroko. Wstaje na równe nogi i podchodzi do mnie
-Wiesz, możesz mi podziękować - mówi i stuka się palcem w policzek. Wywracam oczami ale spełniam jego niemą prośbę i całuje w policzek - chodź, odprowadzę cię
-Jaki dżentelmen - prycha na moje słowa a ja uśmiecham się rozbawiona, powoli kierujemy się w drogę powrotną w radosnej atmosferze
-Dawno nie spędzaliśmy tak wspólnie czasu - mówi kiedy stoimy przy drzwiach od mojego pokoju, kiwam głową zgadzając się z nim
-Masz rację
-Musimy to kiedyś powtórzyć - szturcha mnie i uśmiecha się
-Tylko o normalnej porze - jęczę widząc jak powoli robi się jasno, chłopak parska śmiechem i odchodzi ode mnie uprzednio mówiąc dobranoc
