7

26 0 0
                                    

Torii

Ostrożnie stawiam kroki starając się stać najbliżej jak to możliwe przy drzewach. Gdybym stanęła na jednym z bagien przynajmniej będę miała czego się złapać. Po kilkuset metrach od wejścia podnoszę głowę. Rozglądam się dookoła ale jedyne co widzę to drzewa i bagna. Wzdycham i zatrzymuje się. W którą teraz? Zagryzam policzek i postanawiam skręcić w lewo, tam jest więcej drzew. W końcu nie umieściliby jej na widoku. Musi być otoczona z każdej możliwej strony. Przez nieuwagę staję nogą w bagnie. Marszczę niezadowolona nos i wyciągam mokrego buta. Nagle nad moją głową przelatuje stado ptaków. Lecą dość nisko więc muszę się schylić aby mnie nie uderzyły. Biorę głęboki oddech dla uspokojenia i podążam w coraz ciemniejszą część lasu. Mam nadzieję że się nie zgubiłam. Po dość długim czasie kręcenia się w końcu coś dostrzegam. Na środku pustej polany pośród drzew otaczających polanę z każdej strony dostrzegam stary lekko podniszczony dom. Przechylam głowę i rozglądam się dookoła aby się upewnić że nikogo nie ma. Ostrożnie podchodzę do jednego z okien  staram się coś wyłapać, jakiekolwiek oznaki że ktoś tutaj mieszka. W pewnym momencie widzę zakapturzoną postać którą ciągnie jeden ze strażników w moją stronę. Szybko się chowam za ścianą i lekko wychylam aby wypatrzeć jakiekolwiek szczegóły wyglądu dziewczyny niestety całą twarz okrywa ogrom kaptur płaszcza

-Miałaś być grzeczna, nie wychylaj się z domu,  drzewołaki i moi ludzie mają cię na oku - po tych słowach dziewczyna wchodzi do środka a strażnik rozgląda się dookoła. Byli tutaj cały czas czy blefuje?  Zagryzam wargę i po odczekaniu chwili idę tą samą drogą z powrotem. Jednak los chciał że trafiłam na drzewołaki. Ruszają swoimi łodygami próbując wepchnąć mnie do bagien. Omijam je skokiem i pędem ruszam przed siebie uważając na mokre tereny. Wybiegam przed las a moja kostka zostaje złapana przez gałąź i  upadam z hukiem na ziemię, wzdycham sfrustrowana. W pewnym momencie dostrzegam kamień który pojawił się koło mnie więc szybko go  złapałam i uderzyłam konar. Puszcza mnie a ja szybko wstaje. Nogi się jednak pode mną uginają. Czując palący ból w kolanie marszczę niezadowolona nos i powoli idę w stronę konia. Przechodząc przez most w oddali dostrzegam pochodnie. A więc jednak strażnik nie kłamał mając na myśli pilnowanie jej. Szybko przebiegam resztę drogi oddzielającą mnie od konia, ignorując ból rozwiązuje uzdę i wsiadam pędząc w przeciwnym kierunku. Jak dobrze że jestem ubrana na ciemno. Przynajmniej tak szybko mnie nie wyłapią. Pospieszam konia by biegł szybciej i po chwili wydostaje się z tej części kraju. Wzdycham z ulgą jednak niechętnie przyjmuje do świadomości okrążoną drogę do zamku. Po godzinie z oddali dostrzegam zarys zamku. Rozglądam się dookoła. Obrzeża miasta. Pół godziny od zamku. Powinnam zdążyć na kolację.

Przed bramą zeskakuje z konia i szybko prowadzę go do stajni. Ściągam z niego siodło i uzdę. Odkładam wszystko na miejsce i wychodzę. Wiem gdzie się znajduje. Wzdycham i drapie się po głowie

-Troi! Cały dzień cię szukałam! - odwracam się w stronę dziewczęcego głosu. Podnoszę brwi w górę. Byłam na bagnach cały dzień?  - od dzisiaj wracamy do treningów. Bądź gotowa po 20 - kiwam głową zamyślona i odchodzę od niej w swoją stronę. Wzdycham smętne i wchodzę do swojej komnaty by rzucić się na łóżko. Mój spokój przerywa gwałtowne otwieranie drzwi. Nie podnoszę nawet głowy doskonale wiedząc kto wszedł. Nigdy się nie nauczy. Przemyka mi przez myśl 

-Słyszałaś? W końcu zaczniesz się szkolić na prawdziwego łowcę a już niedługo nim się staniesz - mówi a ja mruczę i odwracam się na plecy

-Pół roku Tracy

-Wiesz jak szybko to minie?! - pyta a ja wywracam oczami, przez chwilę milczy i siada na łóżko obok mnie, w końcu bierze głęboki oddech i wydusza z siebie - naprawdę chcesz stać się łowcą tylko po to aby się zemścić? - nie odpowiadam przez dłuższą chwilę na co wzdycha i wstaje - odpuściłbym na twoim miejscu Troi. To nie jest tego warte - kręci głową a ja wstaje

-Zabił naszych rodziców! Dlaczego tak łatwo mu to wybaczyłaś?! - pytam wpatrując się w nią

-Zabrał nas do siebie. Mógł nas porzucić. Głodowały byśmy i tyrały po świecie - mówi spokojnie a ja kręcę głową - wychował nas Torii- zaciskam pięści i je rozluźniam próbując się uspokoić

-Muszę się zbierać na trening - mruczę pod nosem i wchodzę do łazienki. Po chwili słyszę trzask drzwi. Wzdycham i opieram się o umywalkę. Patrzę na swoją twarz i marszczę nos. Chyba już jej nie dziwi taki widok skoro nawet nie pytała. Przemywam twarz wodą a brudne ubrania wrzucam do kosza. Ubieram strój ćwiczebny i związuje włosy w kucyka. Zerkam na godzinę by po chwili wyjść z komnaty. Z góry schodów dostrzegam rekrutów jednak nie ma śladu po trenerze. Zaciskam wargi stojąc w rzędzie z innymi. Po długiej przerwie przez kontuzje naszego trenera w końcu wracamy do treningów a za pół roku staniemy przed egzaminem na łowców

-No dobrze panienki. Zobaczymy jak się ma wasza kondycja po 2 miesiącach przerwy. 50 kółek dookoła terenu. Ruchy, ruchy! - od razu po pojawieniu się daje komendę i krzyczy gwizdając w gwizdek. Ponagla nas ręką. Widzę po minach niektórych że nie dadzą rady. Ja na szczęście ćwiczyłam sama aby nie wypaść z kondycji więc te okrążenia nie będą problemem. Poprawiam kucyka i jako pierwsza zaczynam biegnąć.

♠♠♠♠

Stając w rzędzie widać po minie trenera że nie jest zadowolony

-Panna Lartrak, pan Magnes wraz z panną Goronze wystąpić - niechętnie stawiam krok w przód - to są osoby które podołały rozgrzewce. Co macie na swoje usprawiedliwienie? Jak chcecie stać się łowcami bez samodyscypliny?! - spinam się na jego wrzask. Mało rzeczy wyprowadza go z równowagi ale co się dziwić? Pół roku pracy poszło na marne, bynajmniej dla niektórych. Przykłada palce do skroni i po chwili ciszy znów mówi - wstąpcie do szeregu - cofam się i stoję czekając na dalsze polecenia - dziś to na tyle. Jednak nie liczcie na jakąkolwiek ulgę. Ci co trenowali? Gratuluję macie ułatwione zadanie. Ci co obijali się? Czeka was ciężkie pół roku pracy. Rozejść się - wykonuje jego polecenie i już po chwili znikam mu z oczu. Wspinam się po schodach i chowam się w swojej komnacie. Biorę piżamę i wchodzę do łazienki. Wskakuje pod prysznic włączając zimną wodę. Wzdrygam się jednak po chwili przyzwyczajam więc myje ciało i włosy. Spłukuje pianę i owijam się w ręcznik wychodząc. Przeczesuje mokre włosy palcami i łapie za suszarkę. Po wysuszeniu ich ubieram piżamę by wejść do mojej komnaty. Rzucam sie na łóżko i wzdycham głośno. Po chwili obracam się na plecy i wpatruje w sufit. Nagle dostaje olśnienia. Kartka na której było polecenie nie zniknęła. Zrywam się i staje na podłodze. Kucam przed materacem i podnoszę go do góry. Ręką szukam po omacku kawałka kartki. Wyciągam ją po chwili i siadam na łóżku zapalając lampkę

Sądziłem że dłużej ci to zajmie. Znalazłaś ją nieprawdaż? - pojawia się w momencie mojego wzięcia jej do ręki. Biorę głębszy wdech i odpowiadam szeptem

-Znalazłam. Mieszka na bagnach w zniszczonym domku - przez chwilę nic się nie dzieje. Nagle kartka zaczyna płonąć. Upuszczam ją wpatrując się w ogień. I tyle? Wzdycham i opadam na materac. Nie mam pojęcia kim jest ten człowiek, nie wiem czym król zaszedł mu za skórę ale chętnie się dowiem. Znajdę go. Dookoła mojej głowy lata setki myśli aż w końcu zmęczona nimi zasypiam. Wybudza mnie jednak donośne pukanie w drzwi. Wzdrygam się i podnoszę na łokciach. Przesłyszało mi się? Nim zacznę w tą myśl wierzyć pukanie ponawia się więc wstaje z łóżka i przecieram oczy ręką. Kogo niesie o tej porze? Otwieram ciężkie drzwi a dookoła panuje cisza i ciemność. Zerkam na ziemię. Tak myślałam. Kolejne zadanie. Podnoszę kartkę i zamykam drewnianą powłokę. Chowam kartkę pod poduszkę i kładę się. Nic się nie stanie jak jutro ją przeczytam

HUNTEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz