Rozdział 5

4.3K 110 41
                                    

Tłumy ludzi byly coraz głośniejsze, ciekawe jak sytuacja się rozwinie. Nasza trójka zamilkła. Z przerażeniem spojrzeliśmy po sobie. Liam odszedł szybko zapewne w stronę starszego Camerona. Wokół nas zrobiło się pusto, wszyscy zaczęli kierować się bliżej całego centrum. Alex usiadł na ziemi oparł łokcie na kolana i głowę na dłonie.

-Alex to napewno da się wyjaśnić nic się nie stało - kucnęłam przy nim i objęłam go ramieniem.

-Wszyscy wiemy dlaczego ekrany gasną - wyczuwałam, że jest bliski płaczu.

-Nie możemy tak myśleć, jeszcze nigdy nie zgasły dwa na końcu - wstałam i wyciągnęłam rękę w jego stronę - chodź musimy dowiedzieć się o co chodzi.

Złapał moją dłoń i podniósł się, ruszyliśmy w stronę w którą wcześniej poszedł Liam. Dalej trzymał mnie za rękę, przeciskając się przez tłum ludzi. W końcu dotarliśmy do ich obojga.

Ojciec Nathana był tak samo wysoki jak jego syn. Włosy również miał ciemne jak on. Jedyne co ich różniło to oczy. Starszy miał niebieskie, wpadające w szary kolor. Spojrzeliśmy na dwójkę, aż w końcu wzrok Camerona pojawił się na mnie.

-Młoda Rivera co cię tu sprowadza? - znowu ktoś mnie tu znał, zerknął na nasze splecione ręce i się uśmiechnął. Dopiero przypomniało mi się jak to wygląda i szybko się wyrwałam - myślałem, że przyjechałaś tu dla mojego syna, a tu taka niespodzianka. Trzymasz się za ręce z jego przyjacielem.

-To nie jest tak jak Pan myśli... - nie wiem dlaczego mu się tłumaczyłam.

-To nie czas na takie sprawy, musimy jechać i zobaczyć co się wydarzyło - odezwał się Alex.

-Zderzyli się oboje. To dlatego oba ekrany zgasły. Nie było, żadnych strzałów. Moi ludzie pojechali na miejsce i przywiozą tu dwójkę - odpowiedział na wszystkie pytania, zanim je wogole zadaliśmy - będziemy musieli zrobić dogrywkę. Tylko tym razem na innych zasadach.

-Pana syn miał wypadek i myśli Pan o dogrywce? Do tego drugi zawodnik miał pistolet i nic Pan z tym nie zrobi? To chyba jakieś żarty - prychnęłam

-Nie wtrącaj się w moje interesy bo na niczym się nie znasz - odpowiedział sucho.

-Nie znam się tak samo jak Pan na wychowywaniu dzieci - chyba uderzyłam w czuły punkt bo zerwał się szybko i złapał mnie za ramię. To samo, które niedawno tak bardzo bolało od uścisku blondyna.

-Kim ty jesteś dziewucho, żeby mówić mi jak mam wychowywać dzieci? - potrząsnął mną. Popatrzyłam na chłopaków błagając o pomoc, a ci stali jak wryci.

-Wysyłanie własnego syna na samobójcze wyścigi i robienie z niego maskotki raczej nie jest dobrym przykładem wychowania - pomimo strachu i tak kontynuowałam.

-Wiesz co? Skoro tak bardzo Ci na nim zależy może sama weźmiesz za niego wyścig? Albo wiem, pojedziecie razem - uśmiechnął się kpiąco.

-Tato, co ty robisz?! - Dobiegł do moich uszu głos Nathana. Był cały poraniony, z prawego polika lała się krew, na prawym ramieniu jego kurtka się starła, a pod nią też znajdowała się rana, która już została opatrzona. Cała prawa noga poharatana - zostaw ją. Chłopaki czemu tak stoicie? - Podszedł i wyciągnął mnie z uścisku swojego ojca.

-Uczyłem twoją koleżankę kultury, bo się trochę zapomniała - cofnął się, a chłopak spojrzał na mnie pytającym wzrokiem - wiesz synu, ta dziewczyna tak bardzo cię broni, że zgodziła się wziąć udział z tobą w dogrywkowym wyścigu.

Nie zaprzeczyłam, nie dam mu satysfakcji z tego, że mogłabym okazać się za słaba.

-Nie zgadzam się - odezwał się zirytowany Nathan - nigdy nie było takiej zasady, nigdy nie było żadnej dogrywki, następne wyścigi dopiero za rok.

DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz