Rozdział 44

2.1K 77 7
                                    

Właśnie wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę kuchni. Dalej mieszkałam z Nathanem. Dostaje tylko co jakiś czas wiadomości od mamy z prośbą o powrót. Z tatą mam kontakt codziennie. Zdaje mi relacje z domu. Podobno matka tak tęskni, że nie może się odnaleźć. Tata już kilka razy namawiał mnie na powrót, ale nie wiem czy jestem gotowa na tą rozmowę. Cały czas od tego uciekam aż w końcu połowa wakacji zleciała.

Nathan już wstał, bo musiał wcześniej wyjść na spotkanie ze swoim ojcem. Odradzałam mu tego, bo widziałam do czego był zdolny. Kilka razy wrócił z poobijaną twarzą. Wmawiałam mu, żeby może znalazł sobie jakąś pracę i powoli odsuwał się od niego, ale nic z tego. Ciągle dostaje tą samą odpowiedź, że nie może tego zrobić, bo William nie da mu spokoju. Tym bardziej, że został mu jedyny syn.

Odgoniłam nieprzyjemne myśli i postanowiłam się skupić na tym, że dzisiaj wszyscy spotkamy się na plaży i robimy ognisko. Będziemy się świetnie bawić i przestaniemy myśleć o kłopotach.

Zrobiłam sobie kawę i usłyszałam dzwonek do drzwi. Odłożyłam szybko kubek na blat i ruszyłam w ich stronę. Z tyłu głowy miałam, że Nate wraca ze spotkania.

Otworzyłam drzwi i jakie było moje zaskoczenie, kiedy zobaczyłam Florencie. Dziewczyna wyglądała jak zwykle elegancko w przeciwieństwie do mnie w piżamie.

- Przepraszam, że was nachodzę, ale czy jest Nathan? - zapytała.

- Czy ty przypadkiem nie miałaś już sobie odpuścić? - wypaliłam zanim zdążyłam się ugryźć w język.

Obiecała się odczepić kiedy Nate jej pomoże, a zrobił to tydzień temu i po tym wrócił do domu w niezbyt dobrym stanie. Limo pod okiem dalej jest lekko widoczne.

- Tak, ja chciałam tylko mu podziękować... Zrobiłam wiele złego na co nie zasłużył...

- To wszyscy wiemy. Dziękuję, przekażę mu. Coś jeszcze?

Dziewczyna skinęła głową i zaczęła szukać czegoś w torbie. Po chwili wyciagnęła grubą białą kopertę i wysunęła w moją stronę dłoń.

- Przekażesz mu? - zapytała cicho.

- Co to jest?

- Pieniądze. Te, które od niego wyciągnęłam bezpodstawnie. Pewnie wam się przydadzą, William pewnie oszczędza na synku jak się tylko da - powiedziała obojętnie i dalej trzymała w dłoni kopertę, wysunięta w moją stronę.

- Nie wiem czy Nate by chciał abym to przyjęła... - zaczęłam.

- To powiedz, że znalazłaś, cokolwiek - wywróciła oczami - To trochę podleczy moje sumienie.

- A może nie powinnam pozwolić żeby je podleczyć...

Brunetka westchnęła i opuściła ręce wzdłuż ciała.

- Bierz, bo wcisnę ci to siłą - włożyła kopertę w moje splecione na klatce piersiowej dłonie.

Było tam sporo kasy, bo zrobiło mi się ciężko na rękach.

- Dobrze, przekażę mu - wzięłam do ręki kopertę po czym odłożyłam ją na komodę - Coś jeszcze?

- To tyle - wzruszyła ramionami - Miło było poznać, żegnam.

Nie odpowiedziałam, bo odwróciła się w przeciwną stronę i zniknęła schodząc schodami w dół.

Szybko poszło, aż nie dowierzam, ale to dobrze wszystko idzie w dobrą stronę. To koniec. Już nikt więcej nie bedzie robił nam pod górkę...

***

Siedziałam przy stole, kończyłam jeść wczorajsze spaghetti, które zostało w lodówce i usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu.

DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz