Rozdział 21

3.7K 98 37
                                    

Normalnie mnie wcięło. Kiedy wyprowadziła mnie wtedy na urodzinach Nathana mówiła, że źle się czuje i dlatego miałam z nią wyjść tylnim wyjściem. Żeby nikt nie widział jej zarzyganej. I faktycznie tak było. Wymiotowała. Później ktoś przyłożył mi do twarzy jakiś materiał i obudziłam się w pomieszczeniu razem z Williamem Cameronem. Koszmar.

Nie mówiłam o tym nikomu wcześniej, bo nawet nie pomyślałabym, że ona ma coś z tym wspólnego. Po prostu jako dobra koleżanka wyszłam i jej pilnowałam żeby się nie zarzygała. Ale to chyba nie był przypadek. Widzę ją teraz kiedy wnoszą ją na noszach i nie mogę uwierzyć moim oczom. Jakim cudem ona znalazła się na motocyklu Cartera.

-Ona cię wyprowadziła? - zapytał Nate lekko podniesionym głosem - Czemu mi o tym nie powiedziałaś?

-Bo nie wiedziałam, że zrobiła to celowo - broniłam się. Naprawdę myślałam, że to przypadek.

-Wyprowadza cię z budynku, po czym ktoś cię porywa, a ty mówisz, że to nie celowo?! - starał się chyba wzbudzić u mnie wyrzuty sumienia, nie chciałam psuć tej aury wygranej, ale po jaką cholerę on na mnie krzyczy.

-Wyszłam z nią, bo źle się czuła. Wymiotowała na moich oczach. Później ktoś przyłożył mi materiał do twarzy i film się urwał. Nie złączyłam faktów, dobra?! - powiedziałam szybko wyrzucając ręce do góry. Zrobiłam krok do tyłu, bo nagle zaczęły denerwować mój nos, jego perfumy.

-Dobra, spokojnie nie denerwuj się - powiedział miękkim głosem. Chyba zdał sobie sprawę, że się zapomniał.

-To nie podnoś na mnie głosu - rzuciłam jeszcze szybko, patrząc mu prosto w oczy.

Zaczął otwierać usta, ale nic nie zdążył powiedzieć, bo usłyszałam trąbienie jakiegoś samochodu. Podjechali po nas Max z Liamem, dwoma autami, bo byśmy się nie zmieścili w jednym. Ledwo Max się zatrzymał, a Stella już biegła w naszą stronę. Dobrze, że odjechały już karetki, bo myślę, że jakby jakiś trup leżał na ziemi to jeszcze by po nim przebiegła. Kiedy dobiegła rzuciła mi się na szyi i piszczała podekscytowana.

-Jezu Mad, to było perfekcyjne. Japierdole ten strzał w drzewo, mistrzostwo - Kiedy usłyszałam jej słowa, kąciki ust mimowolnie poleciały do góry. Cieszyłam się strasznie, że mam to już za sobą. Jakby stu tonowy kamień, właśnie zleciał z mojego serca. Cudowne uczucie.

-Stella, puszczaj ją - dziewczyna się ode mnie oderwała, po usłyszeniu głosu Alexa, który podszedł do mnie od razu po Stelli, która jeszcze na koniec rzuciła, że jest ze mnie dumna.

-No, no Madelyn, ładny strzał - stanął przedemną z założonymi rękami i uśmiechem na twarzy.

-Mam nadzieję, że nie masz na myśli tego pierwszego - parsknęłam, on też.

-No tamten był tragiczny, dobrze, że nie trafiłaś Nathanowi w głowę - zaśmiał się na co zmrużyłam złowrogo oczy.

-Nie przesadzaj...

-Z czym ma nie przesadzać? - usłyszałam głos Maxa.

Spojrzałam na resztę, która przyłączyła się do nas. Staliśmy teraz w kółku, każdy uśmiechnięty od ucha do ucha. Nathan podszedł obok mnie i zarzucił swoją rękę na moje ramię, przyciągając mnie do siebie.

-No to chyba trzeba to uczcić, prawda? - zapytała Stella z wymalowanym uśmiechem na twarzy.

-Trzeba - odpowiedział jej zadowolony Nathan.

-Jest pierwsza, idziemy do mojego baru - powiedział Max, na co zmarszczyłam brwi.

-Otworzyłeś swój bar? - zapytałam

DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz