Rozdział 40

3.3K 114 123
                                    

Od ostatnich wydarzeń minął tydzień. Mieszkałam u Nathana, bo nie miałam za bardzo innego wyboru. Stella nie miała mnie jak przyjąć, bo pokłóciła się z mamą i nie mogłaby poprosić ją o moje chwilowe pomieszkiwanie.

Wiadomo, że jeśli byłabym w sytuacji bez wyjścia to spałabym u niej na podłodze bez niczyjej wiedzy, ale po co miałam się męczyć na zimnej ziemi, skoro mogłam spać w wygodnym łóżku razem z Natem, który w życiu nie pozwoliłby mi na niewygodny sen.

Tym bardziej, że przez kilka dni męczą mnie koszmary i potrafię spać po maksymalnie dwie godziny. Jestem mu wdzięczna za to jak się mną opiekuje, bo przez ten cały czas nie śpi razem ze mną i czeka aż pierwsza zasnę.

Właśnie teraz jest moment w którym ja obserwuje jego sen. Obudziłam się wcześniej i jeszcze tego nie wyczuł więc nie ruszam się za bardzo. Leżę na boku odwrócona w jego stronę i przypatruje się w jego przystojną twarz.

Położyłam dłoń na jego szyi i podążałam za wytatuowaną żyłą. Śmiesznie się poruszał i mruczał pod nosem kiedy go dotykałam. Chyba zaczął się przeze mnie wybudzać, ale znudziło mi się godzinne wpatrywanie w jego twarz. Chciałam usłyszeć jego głos.

- Wstałaś już - stwierdził zachrypniętym od snu głosem po czym zaczął się przeciągać i ziewać.

- Wstałam - odpowiedziałam dalej go obserwując.

- Długo nie śpisz? - skrzyżował ze mną wzrok.

- Od jakiejś godziny.

- Znowu miałaś koszmar - powiedział smutno i przysunął mnie w swoją stronę. Ułożyłam głowę na jego torsie - Biedactwo.

- Dzisiaj nie miałam - powiedziałam zgodnie z prawdą - przespałam więcej niż dwie godziny, a to już coś.

- Cieszę się bardzo skarbie - złożył pocałunek na mojej głowie - Czemu mnie nie obudziłaś?

- Już wystarczająco przeze mnie nie sypiałeś przez ten czas...

- Nawet nie wygaduj takich bzdur, to nie przez ciebie - przerwał mi - Muszę kontrolować twój sen. I żeby nie było dalej uważam, że powinnaś udać się do lekarza, nie da się tak normalnie  funkcjonować.

Znów zaczynał gadkę z lekarzem. Przez ten cały czas próbuje mnie przekonać do wizyty. Ja nie jestem szczególnie na to chętna. Tym bardziej, że nienawidzę lekarzy.

- Mówiłam Ci, że na razie nie chcę - odpowiedziałam stanowczo na co on lekko się uniósł. Ja też musiałam zadrzeć głowę żeby na niego spojrzeć.

- Madelyn, to nie są żarty...

Przerwał mu dźwięk dzwonka do drzwi. Nie mam pojęcia kto dobija się do niego tak wcześnie, bo jest dopiero po siódmej, ale jestem mu wdzięczna za ratunek.

- Wrócimy jeszcze do tej rozmowy - ostrzegł mnie i wstał z łóżka. Załóżył na siebie czarną koszulkę i zniknął za drzwiami.

Wywróciłam oczami i opadłam ponownie plecami na łóżko. Zaciągnęłam kołdrę na głowę, bo raziło mnie poranne światło. Miałam też nadzieję, że ktoś go tam długo zatrzyma, bo nie chciało mi się o tym gadać. Wszystko byłoby wspaniałe gdyby nie to, że jest aż nadto opiekuńczy przez co czasami mam ochotę zakleić mu usta kropelką.

Wydawało mi się, że słyszę jakiś podniesiony głos. Czyżby Nate właśnie się z kimś kłócił? Skupiłam się na znajomym głosie i zaczęłam podsłuchiwać rozmowę.

- Wynoś się z mojego domu, nie zamierzam się kolejny raz powtarzać! - krzyknął wściekły Nate. Mogę się założyć, że teraz zabiją wzrokiem nieproszonego gościa.

DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz