Rozdział 14

3.5K 98 56
                                    

-Naprawdę doceniam, ale nie musisz mnie wnosić - właśnie wchodziliśmy na drugie piętro, czyli tam gdzie znajdowało się mieszkanie Nathana.

Właściwie to on wchodził ze mną na rękach. Robił ze mnie kalekę, jakbym conajmniej nie miała nogi. Nie podoba mi się jego nagła zmiana w troskliwego przyjaciela. O ile można go w ogóle tak nazwać. Dużo bardziej wolę się z nim kłócić.

-Słyszałem, że jest dzień dobroci dla zwierząt, więc jestem pomocny dla jednej małpy - zaśmiał się głupek ze swojego żartu. Ode mnie dostał z łokcia w brzuch na co się zgiął i potknął na schodach. Na szczęście się nie wywalił i zachował równowagę.

-Ty lepiej uważaj jak chodzisz - podeszliśmy do drzwi i odstawił mnie na ziemię. Wyciągnął klucze i wpuścił mnie do środka.

Ściągnęłam buty i ruszyłam w stronę salonu, było tutaj bardzo czysto, musiał bardzo lubić porządek, bo nie zauważyłam nawet okruszka. Rzuciłam się zmęczona na kanapę, bo zeszłej nocy w ogóle nie spałam. Oczy same mi się zamykały. Wszedł za mną i zapalił małe światło przed telewizorem. Widziałam kątem oka, że czegoś szuka, ale nagle przestało mnie to interesować, bo zaczęłam odpływać.

-Chyba zbyt swobodnie się czujesz, bo drugi raz przy mnie przysypiasz, wiesz, że minęła już godzina? - dotarł do mnie jego głos, kiedy już się obudziłam - wstawaj, trzeba oczyścić ranę - szturchnął mnie kolanem i odszedł na chwilę.

W czasie kiedy go nie było, usiadłam i próbowałam nie zasnąć ponownie. Wrócił się z apteczką w ręce. Podszedł do stolika przedemną. wyciągnął wodę utlenioną i jakiś bandaż. Usiadł obok i kazał odwrócić się tyłem. Kiedy przyłożył mi wacik odrazu się odsunęłam.

-Ała pierdolony wacik - syknęłam cicho i odwróciłam się w jego stronę -  mógłbyś być trochę delikatniejszy?!

-Nie przeklinaj - spojrzał na mnie rozśmieszony - Ledwo cię dotknąłem, a ty już zaczynasz - on się śmiał, a ja patrzyłam na niego gniewnie - No odwróć się, trochę poboli i przestanie - niechętnie, ale posłuchałam go.

Odwróciłam się znowu tyłem do niego, a on przyłożył wacik do mojej głowy. Syknęłam znowu lekko, ale już się nie odwróciłam. Musiałam chwilę dać radę, bo trzeba było to zdezynfekować. Kiedy skończył kazał obrócić się w swoją stronę. Na koniec jeszcze zawinął dookoła mojej głowy bandaż.

-Gotowe - powiedział i zaczął pakować wszystko do apteczki.

Przeszłam do korytarza żeby zobaczyć jak wyglądam. Jak się zobaczyłam to szybko wróciłam się do salonu. Nie było go tam, ale przeszłam do kuchni gdzie szperał w lodówce.

-Chcesz coś do jedzenia - zerknął szybko na mnie rozbawiony moim wygladem i wrócił wzrokiem do lodówki - mogę ci zrobić...

-Czy ty nie przesadziłeś trochę z tym bandażem? - wyprostował się i spojrzal na mnie z góry z uniesionymi brwiami.

-O co ci chodzi?

-O to, że wyglądam jak po jakiejś ciężkiej operacji, guza mózgu - założyłam ręce na piersi. Chłopak parsknął jedynie śmiechem i zaczął wyciągać produkty z lodówki.

-Zrobię kanapki. Z czym chcesz? - zignorował mnie i zaczął przyządzać jedzenie. No świetnie, mnie nie będzie ignorować.

-Mógłbyś to poprawić?

-Dobrze, zrobię ci z z serem i pomidorem może być? - No debil, ja jedno, a on drugie.

-Możesz mnie nie ignorować? - zaczęłam tracić cierpliwość, on dalej miał mnie w dupie i robił sobie kanapki. -Dobrze poradzę sobie sama, łaski bez - wywróciłam oczami.

DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz