Rozdział 17

3.4K 100 26
                                    

Obudziłam się na twardym materacu, który skrzypiał z każdym moim ruchem. Uniosłam się do siadu i rozejrzałam po pomieszczeniu, Nathana nigdzie nie było z czego byłam zadowolona, bo po wczorajszym "prawie ataku" zrobiło się trochę dziwnie. Pewnie dlatego, że znowu mnie przytulił. W ogóle jak to abstrakcyjnie brzmi. Najpierw skaczemy sobie do gardeł, a później on mi pomaga. Wszystko jest dziwne. Jeszcze do tego wszystkiego on ma dzisiaj urodziny i nie wiem jak mam się zachować. Co jest najlepsze? Że znowu nie ma mnie w szkole. Jak matka się dowie, że... Zaraz przecież ja nie wróciłam do domu. Ona mnie zabije, znowu się pokłócimy.

-Ja pier...

-No hamuj się - uniosłam wzrok w stronę drzwi w których stał Nate.

Jak widać jemu nie przeszkadzały wczorajsze wydarzenia, aby dalej mnie irytować. Nie odezwałam się tylko wywróciłam oczami. Nie chciałam z nim rozmawiać. Całą noc się zastanawiałam jak mam się zachowywać. Wstałam i zaczęłam szukać czegoś do picia.

-Nasz kochany duet powinien niedługo przyjechać, obstawiam, że jest już po dziesiątej - przerwał niezręczną dla mnie ciszę.

-Mhm - zignorowałam to co do mnie mówił i dalej szukałam. Znalazłam, odkręciłam korek i wypiłam już do końca wodę z butelki, bo i tak nie było jej zbyt wiele. Rzuciłam gdzieś plastik na bok i chciałam się znowu położyć żeby poczekać aż przyjadą ci idioci, ale jeden właśnie leżał na moim łóżku. Zrobiłam wściekłą minę na co chłopak uśmiechnął się sztucznie, ale nie chciałam się z nim kłócić. Po prostu przeszłam, na fotel na którym on spał, bo przyniósł sobie go z innego pokoju, podkuliłam kolana i oparłam na nich brodę.

-Wow! - krzyknął ironicznie, na co posłałam mu pytający wzrok - Jesteś chora?

-Dlaczego?

-Nie wiem, nie poznaje spokojnej Madelyn - zaśmiał się ze swoich słów.

-Zawsze jestem spokojna - odpowiedziałam udając urażoną jego słowami i poprawiłam się na fotelu.

-No i tak powinniśmy spać, a nie rozłożyłaś się sama na łóżku, a ja musiałem łamać sobie kręgosłup.

-Przecież ci to proponowałam to uparłeś się spać na fotelu - dalej mówiłam niewzruszona i zaczęłam oglądać swoje długie czarne paznokcie.

Usłyszałam, że chłopak unosi się z łóżka i idzie w moją stronę. Na litość boską, czy on potrafi zrozumieć aluzji. Nie mam ochoty z nim rozmawiać. Podszedł do fotela i oparł się rękoma po jego dwóch stronach. Udawałam, że wcale go tu nie ma i dalej najciekawszym zajęciem tutaj jest oglądanie moich paznokci.

-Co się dzieje? - zapytał jakby zmartwiony? Nie, napewno mi się wydawało. Zignorowałam jego pytanie i spojrzałam na drugą rękę -Madelyn - jego ton teraz nie był zbyt przyjemny. Złapał za moją rękę i odsunął mi ją od twarzy po czym znowu się oparł o fotel.

-Czego? - spojrzałam na niego gniewnie z dołu, bo od nowa podnosił mi ciśnienie.

-Co się z tobą dzieje? - zapytał ponownie, na co wywróciłam oczami i odwróciłam wzrok.

-Nic, odczep się - patrzyłam na ścianę, po mojej prawej, bo teraz ona była ciekawsza. Wszystko byleby na niego nie patrzeć.

-Nie unikaj mojego wzroku - złapał mnie za podbródek i odwrócił w swoją stronę. Błagałam żeby już wreszcie przyjechali, bo nie wytrzymam z jego spojrzeniem zbyt długo - Co jest?

I chyba pierwszy raz moje błagania zostały wysłuchane, bo nagle usłyszałam klakson. Dzięki Bogu. Zerwałam się z miejsca, popychjąc chłopaka, który przez mój gwałtowny ruch ledwo utrzymał równowagę. Złapałam w pośpiechu moją kurtkę i wybiegłam na zewnątrz. Przyjechali i to w dodatku moim samochodem. Idę im coś zrobić.

DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz