Rozdział 19

3.6K 115 22
                                    

Wyjrzałam przez okno, bo usłyszałam jakieś krzyki od sąsiadów. Nawet jak jest zamknięte to ich słychać. Pełno dzieci biegało dookoła domu. Tragedia. Chyba mają jakiś zjazd rodzinny, bo tyle tych bachorów wcześniej nie było.

Westchnęłam i odbiłam się od okna. Próbowałam jakoś zagłuszyć moje myśli i wzięłam się za rysowanie. Wszystko byłoby fajnie, ale ja totalnie nie umiem tego robić. Chyba jestem najgorszym malarzem, bo chciałam narysować pieska, a wyszedł mi Gargamel. Nawet nie wiem jak to się stało. Po tym wszystkim jednak to rzuciłam i już więcej nic nie rysowałam.

Wróciłam się z powrotem na łóżko i gapiłam przez długi czas w sufit. Po mojej wizycie, o ile można tak to nazwać, u Williama Camerona moje nastawienie do jego syna się zmieniło. Myślałam, że jest w nim choć odrobina ematii albo jakiegoś współczucia, ale nie. Jak widać pozory mylą. Jego ojciec mnie przed nim ostrzegł. Nie chcę nawet myśleć co on planował, bo miałabym powtórkę z rozrywki.

Mój stan zdrowia znów się pogorszył, miałam kilka ataków w moje urodziny.
Moja mama znowu chodziła cała zdenerwowana, ale teraz już wiem dlaczego. Teraz wszystko stało się jaśniejsze, ona też mnie przed nimi ostrzegała, bo sama miała doczynienia z Cameronem i uciekła, czyli nie bez powodu to wszystko się stało. Najgorszą kwestią teraz były pieniądze, które ona mu wisi. Nie wiem czemu nie chce ich oddać, przecież jeśli będzie ich miała trochę mniej to za wiele one nie zmienią w jej życiu.

Dobrze, że William nie powiedział mojej mamie o moim udziale
w wyścigu, bo wtedy to już w ogóle nie wiem co ona by zrobiła. Prawdopodobnie wygnała do innego kraju. Najlepiej na inny kontynent.

Wszystko jest skomplikowane, dlatego boję się dorosłości, bo każda nawet najmiejsza decyzja ma wpływ na dalsze życie. Moja mama podjęła złą, pożyczając pieniądze od nieodpowiedniej osoby. Jestem przerażona.

Najlepsze w tym wszystkim jest to, że dzisiaj jest trzynasty listopad, a to oznacza wyścig. Wyścig, do którego w ogóle nie czuję się przygotowana. Mieliśmy trenować, a udało się tylko raz. W dodatku teraz będę czuła się dziwnie w jego towarzystwie. Nie wiem czy przez to wszystko nie zginiemy tam na miejscu.

-Madelyn! - podskoczyłam kiedy usłyszałam krzyk Stelli, która stała nade mną. Spojrzałam na nią zaskoczona i uniosłam się do siadu.

-Co ty tu robisz? - zapytałam szybko, wyglądała jakby stała tutaj długo i przyglądała się mojej twarzy.

-Stoje tu od pięciu minut, nawet nie usłyszałaś, że przyszłam - powiedziała po czym usiadła na skraju łóżka i zrobiła poważną minę. O nie ja już wiem co się szykuje - Mad, posłuchaj mnie teraz...

-Nie spotkam się z nim - odrazu jej przerwałam, bo wiedziałam co zamierza powiedzieć. Od kilku dni przekonuje mnie do spotkania z Cameronem, bo powinnam z nim porozmawiać, wysłuchać... głupie gadanie, ja już wszystko wiem i nie potrzebuje wyjaśnień kolejnego Camerona.

-Ale wy macie dzisiaj wyścig, chociaż o tym porozmawiajcie, nie wiem - próbowała dalej mnie przekonać na co ja wywróciłam oczami - Przestań wywalać tymi oczami Madelyn!

-Przestań mnie przekonywać Stella! Powiedziałam ci, że nie chce się z nim widzieć. Mówiłam Ci co powiedział jego ojciec. Wiesz co on chciał zrobić? - zrobiłam krótką pauzę czekając na jej reakcję, ale nie było żadnej - To samo co Chris...

-Nie porównuj go do Chrisa - powiedziała poważnie.

-Czemu? Chciał zrobić to samo, pomijając ćpanie.

-Nie chciał. To jego ojciec ci tak nagadał. Chciał się odegrać na twojej matce, bo ona go kiedyś skrzywdziła. Użył własnego syna, żeby zaszkodzić tobie - zaczęła gestykulować, a mi już cierpliwość się kończyła - nie wiem jak ja mam Ci to przetłumaczyć. Ty jesteś na miejscu jego ojca, a on na miejscu twojej matki.

DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz