Rozdział 33

3.2K 116 53
                                    

Tak na początek mam malutką prośbę, zostawiajacie więcej komentarzy. Tyle osób czyta, a niewiele z was komentuje. Uwielbiam je czytać i wiedzieć jak reagujecie na bieżąco. Śmiało ;)

***

Pędziłam autem po ulicach Oxnard tak szybko jak mogłam. W międzyczasie rozglądałam się czy nie widać gdzieś chłopaka. Mój telefon ciągle dzwonił, ale nie była to osoba, która miałam nadzieję, że się odezwie. Rodzice pewnie byli zdziwieni jak nagle wybiegłam z domu. Ale to nie jest teraz ważne. Ważne jest to żebym znalazła Nate'a.

Dzwoniłam do niego wiele razy, ale nic z tego bo ma wyłączony telefon. Naprawdę zaczynam się niepokoić. Dlaczego nie daje znaku życia? Dlaczego wyszedł odemnie bez pożegnania?

Podjechałam pod kamienice i biegiem ruszyłam w stronę wejścia. Na szczęście znałam kod więc mogłam wejść bez problemu. Weszłam na drugie piętro i próbowałam otworzyć odpowiednie drzwi. Niestety były zamknięte. Usłyszałam jakieś upadające szkło w środku. Zaczęłam walić w drzwi i dzwonić dzwonkiem naraz. Wiedziałam, że tam był.

- Otwieraj Cameron! - zaczęłam głośno - Słyszysz?

Cisza. Tak jakby nagle nie było nikogo w środku. Czy on naprawdę myśli, że jak będzie cicho to sobie pójdę?

- Słyszałam jak czymś rzucasz. Otwieraj dobrze Ci radzę! - krzyknęłam jeszcze głośniej. Sam robił sobie wstyd przed sąsiadami.

Usłyszałam, jak prawdopodobnie właśnie syknął. Pewnie wlazł w szkło.

- Wracaj do domu Madelyn! - usłyszałam jego przyciszony przez drzwi głos.

W tym momencie tak działał mi na nerwy, że miałam ochotę go rozszarpać.

- Jeśli nie otworzysz tych pierdolonych drzwi, dzwonię po chłopaków, żeby je wywarzyli! - zagroziłam, nie miałam innego wyjścia. Musiałam jakoś trafić do tego pustego łba.

Dalej słyszałam jakieś szuranie i kolejną szklaną rzecz potłuczoną na podłodze z hukiem. Drzwi dalej miałam zamknięte przed nosem i już naprawdę brakowało mi pomysłów jak tam wejść.

Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Maxa.

- Dzwonie do Maxa! - krzyknęłam i włączyłam głośnomówiący żeby słyszał sygnały.

Jak na zawołanie, usłyszałam kroki po czym drzwi otworzyły się z prędkością światła. Wyrwał mi niespodziewanie telefon z ręki, rozłączając się z Maxem i wciągnął do środka, trzaskając za sobą drzwiami.

- Jesteś nienormalna?! - spojrzał na mnie wściekły i włożył mi telefon do kieszeni w bluzie.

- A ty jesteś normalny?! Co ty sobie wyobrażasz? Wyłączyłeś telefon, dzwoniłam tyle razy i pisałam. Zero znaku życia. Nagle sobie zniknąłeś. Myślałeś, że nie będę cię szukać? Jesteś idiotą - powiedziałam szybko i głośno na jednym wdechu. Odsunął się bez słowa i wszedł w głąb mieszkania, nawet na mnie nie czekając. Chwilę później poszłam za nim.

Zdjęłabym buty żeby mu nie nabrudzuć, bo była brzydka pogoda i pełno błota, ale wlazłam z premedytacją do środka. To za to, że zwiał.

Weszłam do salonu i rozszerzyłam oczy. No takiego pobojowiska w jego mieszkaniu to jeszcze nigdy nie widziałam. Przecież to pedant, w życiu nie zauważyłabym nawet okruszka, a teraz... Teraz na podłodze walało się pełno szkła, ciuchów i chyba nawet ziemi z jakiejś rośliny. Już nawet wiem co słyszałam z korytarza. Wielki, szklany wazon, który stał przy telewizorze, leżał teraz na ziemi, rozwalony w drobny mak.

Spojrzałam w jego stronę. Stał spięty i patrzył przez okno. Jego ciemne, przydługie włosy były tak roztrzepane, jakby wiele razy za nie łapał i ciągnął. Ręce miał ściśnięte w pięści. Dopiero teraz zauważyłam jak miał je pokaleczone. Zapewne w większości od szkła, ale wiem też, że to trochę z mojej winy. Kiedy ta dziewczyna mnie zdenerwowała wbijałam mu paznokcie w dłonie.

DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz