Rozdział 34

3.7K 101 100
                                    

Perspektywa Nathana

***

Obudziłem się przed chwilą z powodu zacinającego za oknem deszczu. Uchyliłem powieki, okazało się, że było juz ciemno. Wyszukałem ręką telefonu, który powinien leżeć na szafce nocnej. Nie było go tu. Na początku zastanawiałem się gdzie ja go mogłem położyć po czym przypomniałem sobie, że go schowałem i gdzie go schowałem.

Wstałem leniwie z łóżka i skierowałem się w stronę łazienki. Otworzyłem najniższa szufladę i wyciągnąłem z niej telefon. Włączyłem go i zostałem przywitany przez multum powiadomień. Praktycznie wszystkie były od Riv.

Schowałem go tutaj żeby mnie nie korciło do niego zaglądać. Domyślałem się, że będzie bombardować mnie wiadomościami i dzwonieniem, dlatego poprostu go wyłączyłem. Spojrzałem na godzinę i było po drugiej. Trochę czasu spałem, ale nie dziwi mnie to, bo ostatnio sypiałem po trzy godziny, o ile w ogóle zasypiałem.

Przeszedłem do salonu w którym było wysprzątane na błysk. Byłem na siebie wściekły, że musiała po mnie sprzątać. Za to jak się zachowywałem powinna wyjść stąd i jeszcze nasrać na środku. I tak zbyt wiele by to nie zmieniło.

Wróciłem się spowrotem do sypialni, bo i tak nie miałem co robić o tej porze, próbowałem zasnąć. O dziwo przyszło mi to dosyć szybko...

***

- Chłopie co ci znowu? Musimy to oblać! - powiedział rozradowany i klepnął mnie w ramię na co miałem ochotę mu oddać sto razy mocniej. Denerwuje mnie od samego rana, bo przylazł tutaj przed siódmą i truje mi dupę.

- Max zamknij się wreszcie - spojrzałem na niego wściekle na co przewrócił oczami i zjadł z mojego talerza moją frytkę.

- Wyjmij kija z dupy - przysięgam jeszcze chwila, a skonczy się moja cierpliwość do niego - Alex zorganizował wyjście tylko dla naszej siódemki, przecież chyba tak się spędza czas z przyjaciółmi.

Nie kiedy nie wiem na czym stoję z jedną osobą.

- Idźcie w szóstkę, nie zrobi to zbyt dużej różnicy - powiedziałem od niechcenia i zjadłem kolejną frytkę.

- Zrobi! - krzyknął oburzony - Co ty będziesz niby robił? Żarł frytki, już nie wiadomo który dzień. Czy ty masz w ogóle coś innego w tym domu?

- Max zjeżdżaj stąd, bo nie wytrzymam i przywalę ci w mordę - spojrzałem znów na niego wściekle.

Wstał od stołu i specjalnie z taką prędkością wsunął swoje krzesło, że upadło z hukiem na ziemię.

- Masz się pojawić dzisiaj o siódmej u Alexa. Jak tego nie zrobisz inaczej sobie pogadamy. Ja tylko cię ostrzegam - uniósł palec wskazujący i patrzył na mnie wściekle. Odwrócił się i ruszył w stronę drzwi - Masz się ładnie zachowywać! - krzyknął jeszcze zanim trzasnął za sobą drzwiami.

Nie mam siły do ludzi. Czemu mnie zmusza jak ja nie chce tam iść. Nie chcę wychodzić z domu przez najbliższe... najlepiej kilka lat. Tyle, że ja muszę dzisiaj o dziewiątej trenować z Florencią. Nie dam pewnie rady tego przełożyć, ale spróbuję.

Do: Florencia
Nie spotykamy się dzisiaj.
Może będę miał czas jutro o dziewiątej.

Wstałem od stołu i wziąłem ze sobą talerze. Włożyłem je do zmywarki i wróciłem się spowrotem do salonu. Spojrzałem przez okno i rozglądałem się po okolicy.

Lubiłem tak stać godzinami i obserwować, co robią inni ludzie. Szczęśliwi ludzie, którzy mają rodziny, codziennie wychodzą na spacery, bawią się razem. Właśnie szły jakieś dwie nastolatki, pewnie wracały z piątkowej imprezy. Chwiały się na nogach i ledwo szły. Oderwałem wzrok od okna, kiedy weszły do środka budynku.

DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz