Rozdział 11

3.3K 95 11
                                    

Opuszczona plaża w Oxnard, miejsce w którym czuję się najlepiej. Tutaj mogłam wyrzucić wszystkie moje żale,  do osoby z którą zawsze spędzałam dużo czasu. Przychodziłam tu od najmłodszych lat razem z moją babcią. To ona mi ją pokazała. Kiedy, któraś z nas źle się czuła, wygadywała się drugiej. Zazwyczaj to ja byłam osobą, która się zwierzała, a babcia tą ktora mnie wysłuchwiała. Zawsze znajdywała jakieś rozwiązanie i nigdy mnie nie zawiodła. Usiadłam na piasku i wsłuchiwałam się w szum fal. Kiedy przypominałam sobie te wszystkie miłe chwilę, świeczki stanęły mi w oczach, tak bardzo za nią tęskniłam i tak bardzo jej potrzebowałam. Niestety odeszła gdy miałam czternaście lat. Od tamtej pory nigdy tu nie byłam, nie miałam odwagi stawić czoła wszystkim wspomnieniom.

-Babciu, nie ma cię ze mną już prawie cztery lata, a boli tak samo jak w tamten dzień kiedy przekazała mi to mama - pociągnęłam nosem i potarłam ramiona, bo zawiał zimny wiatr - Nie bądź na mnie zła, że tu nie przychodziłam, po prostu nie miałam odwagi. To twoje ulubione miejsce, kojarzy mi się tylko z tobą, a nie chciałam dobijać się jeszcze bardziej - czułam jak moje poliki stają się coraz bardziej mokre od łez, które niekontrolowanie zaczęły wypływać z oczu.

Rozejrzałam się po okolicy, nikogo tu nie było. Jakim cudem w tak pięknym miejscu jest tak pusto, kiedy przychodziłam tu z nią biegało pełno dzieci, albo budowały też domki z piasku, zakochani ludzie przechadzali się po brzegu plaży, nie ważne o jakiej porze roku tu przyszłyśmy, zawsze ktoś tu był. A teraz? Teraz jest smuto i pusto, tak jakby wraz z jej odejściem, umarło też to miejsce.

-Dobra, koniec tych smętów - zaśmiałam się smutno - Przyszłam tu do ciebie, bo potrzebuję się wygadać. Tak jak zawsze to robiłyśmy, pamiętasz? - spojrzałam w niebo, czułam że mnie słucha - Ponad miesiąc temu, Stella zabrała mnie ze sobą na swoją randkę... - opowiedziałam jej w skrócie całą historię, dotyczącą poznania Nate i jego przyjaciół, pokrótce niektóre dni, które razem spędzaliśmy. Nie ominęłam też tematu wyścigów i tego co się wydarzyło na imprezie urodzinowej Stelli. Kiedy już wiedziała mniej więcej co się u mnie działo przeszłam do sedna naszego spotkania. Opowiedziałam jej o kłótni z brunetką - ...Nie wiem co mam robić, z jednej strony Stella jest dla mnie ważna i nie chcę się z nią kłócić, a z drugiej wiem, że muszę się z nim pogodzić, bo mamy ten pieprzony wyścig - złapałam się za głowę z bezradności - W co ja się wpakowałam...

***

Do długim pobycie na plaży i rozmyślaniu nad tym co powinnam zrobić a czego nie, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i porozmawiać z tą dwójką. Ruszyłam w kierunku, w którym znajdowała się moja przyjaciółka.

Właśnie stałam pod domem Stelli i odrazu zadzwoniłam dzwonkiem, nawet nie zastanawiając się nad tym czy się nie wycofać. Wątpliwości dopadły mnie dopiero wtedy, kiedy otworzyła mi drzwi z uśmiechem na ustach, który zniknął bardzo szybko jak mnie zobaczyła.

-Cześć - odparłam z nutką zawahania w głosie. Wyginałam moje palce we wszystkie strony ze zdenerwowania.

-Czego chcesz? - odpowiedziała niemiło w moją stronę i założyła ręce na piersi.

-Byłam niedaleko pomyślałam, że... - kontynuowałam, próbując ukryć to, że trochę wpłynął na mnie ton jej głosu i to jak niechętnie na mnie patrzyła.

-Źle myślałaś - przerwała natychmiast nie dając mi dokończyć - nie mam ochoty na pogaduchy i spędzanie z tobą czasu.

-Przyszłaś do mnie z uśmiechem, a jak ci się przypomniało, że jesteś na mnie zła to teraz udajesz wściekłą - wywróciłam oczami i przez mój ton trochę popsułam wizję tego spotkania.

-Ty naprawdę jesteś kretynką - parsknęła śmiechem - Spodziewałam się Maxa, a ciebie nie chcę tu widzieć. Mam dość ciągłego ratowania cię z opresji i późniejszego pomagania się pozbierać.

DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz