Rozdział 6

13.5K 370 78
                                    

Carmen POV:

Wczoraj popołudniu wróciłam z tatą do domu. Nie chciał mnie zostawiać, ale wypchnęłam go do Katy, jego partnerki. Nie może ciągle przy mnie siedzieć i mnie pilnować. Było ciężko z namówieniem go, ale ostatecznie się poddał. Nie chcę być dla niego ciężarem, chcę, aby był szczęśliwy.

Przekręciłam się na drugi bok, otwierając oczy. Myśl o Ashtonie nie opuszcza mnie na zbyt długo, bo zaraz wraca. Jakoś nie umiem przestać o nim myśleć.. Nie wiem co dokładnie czuję, ciężko mi to opisać. Coś w rodzaju tęsknoty. Brakuje mi jego spojrzenia, jego uśmiechu.. Po prostu jego obecności. Zbyt szybko się do niego przywiązałam.

Poczułam, że co raz bardziej chce mi się pić. Podniosłam się z łóżka i znów spotkałam się z zawrotami głowy. Lekarz mówił, że to może mi jeszcze trochę podokuczać. Po wielu badaniach ustalono, że to wina stresu. Nie dziwię się, ten dzień był dla mnie bardzo trudny.

Spojrzałam w stronę swojego królika i.. Zamarłam. Klatka była otwarta, a ten leżał nieruchomo na boku. Wokół niego zauważyłam też mnóstwo krwi. Zasłoniłam usta dłonią, doznając szoku. Cała zadrżałam. Nie mogłam w to uwierzyć.. Kto mógł to zrobić? Od razu pomyślałam o Ethanie.

Podeszłam do niego i kucnęłam, dokładnie się mu przyglądając. To dlatego nie słyszałam odgłosu gryzienia krat.. Zawsze robił tak rano, gdy był chciał dostać jedzenie.

Obok niego zauważyłam kartkę. Odwróciłam ją i przeczytałam wiadomość.
,, Ty będziesz następna, dziwko ".

Wstałam z kolan i chwiejnym krokiem pobiegłam po telefon. Zrobiło mi się słabo, ale jeszcze trzymałam się na nogach. Ledwo..

Drżącymi dłońmi zadzwoniłam do taty. Kolejny i kolejny raz, ale nie odebrał. Pod jego kontaktem zobaczyłam numer Ashtona. Wybrałam go bez żadnego zastanowienia. Odebrał po około trzech sygnałach.

-Ktoś był w moim domu i zabił mojego królika. -zapłakałam. Łzy same cisnęły mi się do oczu, nie byłam w stanie z nimi walczyć.

-Co?.. -zapytał zaskoczony.

-Nie wiem, ktoś zostawił wiadomość, że będę następna. -nawet nie wiedziałam kiedy łzy spłynęły mi po policzkach. W życiu nie byłam tak przerażona. -Nie chcę być sama, boję się, tata nie odbiera. -wybełkotałam.

-Zaraz będę. -nie potrzebował namysłu. Rozłączył się, a ja pojęłam, że nawet nie podałam mu adresu. Wysłałam go, po czym znów opadłam na kolana. Było mi tak cholernie przykro.. Mogli mnie okraść, wziąć cokolwiek, ale nie jego życie. Był ze mną od kilku lat, opiekowałam się nim najlepiej jak mogłam. Gdy nie miałam do kogo się odezwać, mówiłam do niego. Przytulałam go i czułam się lepiej. Wiedziałam, że jest jedną istotą, która potrzebuje mnie do życia. A teraz go nie ma.. Jest martwy. Nie mogę w to uwierzyć.

♡♡♡

Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc do nich podeszłam. Siedziałam w salonie, nie mogłam dłużej patrzeć na martwe zwierze. Robiło mi się przez to niedobrze.

Spojrzałam przez wizjer, czy to aby na pewno Ashton. To on..

Otworzyłam drzwi z wszystkich możliwych zamków. Pozamykałam też wszystkie okna, przez co niemal dusiłam się we łzach. Akurat teraz zepsuła się klimatyzacja.

Chłopak nie zdążył nawet przejść przez drzwi, bo rzuciłam mu się na szyję. Tak bardzo potrzebowałam przytulenia.. Nie odtrącił mnie, za to delikatnie objął. Nie powinnam tego robić, ale jest mi ciężko.

-Wszystko w porządku, nic Ci się nie stało? -zapytał przejęty. Spojrzałam na niego, a ten zaczął dokładnie oglądać moją twarz.

-Nie mi.. Królikowi.

-Może da się mu jeszcze jakoś pomóc.. Zawieziemy go do weterynarza. Gdzie on jest?

-U mnie. -odsunęłam się od niego, po czym znów zamknęłam drzwi. Przeszliśmy do mojego pokoju.

Zatrzymałam się przed klatką, a ten podszedł bliżej. Klęknął przed nim i delikatnie go dotknął.

-Jest cały zimny, nie czuć pulsu.. Ma skręcony kark, ktoś musiał zrobić to kilka godzin temu. -westchnął. Sięgnął po kartkę i wstał. -Wiesz czyje to pismo? -podał mi ją.

-Nie mam pojęcia.. Ale podejrzewam, że to Ethan, chłopak, który mnie wtedy odurzył. -wtopiłam wzrok w podłogę.

-Dowiemy się, nie zostawię tak tego. -powiedział stanowczo. Nie mam pojęcia dlaczego to dla mnie robi. Przecież jestem dla niego nikim.. Jest taki miły. Niczego nie rozumiem, nikt mnie tak nie traktuje.

-Musimy go stąd wynieść. -mruknęłam załamującym się głosem.

-Daj mi jakiś worek.

-Nie wyrzucę go do śmieci, chcę go zakopać. -spojrzałam mu w oczy. Widziałam w nich współczucie. Nie tak jak u każdego, kto tylko mówi, że jest mu przykro.

-Rozumiem.. Chcesz zostawić klatkę? Może na następnego królika. -zaproponował.

-Nie, nie będzie następnego. Lana była wyjątkowa.. Nie znajdę już drugiej takiej. -pociągnęłam nosem. -Pójdę znaleźć jakieś pudełko. -odwróciłam się, ale ten złapał mnie za rękę. Znów poczułam dreszcz.. Pierwszy raz spotkałam się z tym w szpitalu i było to dla mnie niesamowicie dziwne.

-Znajdziemy tego skurwiela. Nie możesz się bać, masz prawo czuć się bezpieczna. -powiedział.

-Dziękuję.. Znowu zadzwonię do taty. Musi wiedzieć co się stało.

-Spróbuj. -słabo się uśmiechnął. Ten uśmiech dawał mi nadzieję. I swoją drogą był piękny.. Mogłabym patrzeć na niego godzinami, gdyby nie ta sytuacja.

♡♡♡
Mam pytanie, wolicie krótsze rozdziały (około 700 słów) częściej, czy takie dłuższe (około 1000), ale rzadziej? Piszcie w komentarzach <3

Instagram: wiktoria_salvatore
♡♡♡

You Can Be The BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz