Carmen POV:
-Dziękuję. Nie dałabym rady sama.. -westchnęłam, gdy ten zaparkował na mojej ulicy. Myślałam, że podwiezie mnie pod dom, ale ten zatrzymał się trochę dalej.
-Nie masz za co. Nie pozwolę, żeby ktoś zrobił Ci krzywdę. -odpowiedział, patrząc mi w oczy. Przypominała mi się twarz Ethana, przez co odruchowo się uśmiechnęłam.
-Ale przyznaj, że jest z niego zwykła pizda.. -zaśmiałam się. Nadal było mi przykro, ale on jakoś łagodził całą tą sytuację.
-Myślałem, że dostanie zawału. Od razu zrobił się czerwony.. I te ręce, które trzymał na głowie. Walczyłem ze śmiechem.
-Prawie było mi go szkoda. -chciałam powiedzieć coś więcej, ale usłyszałam dźwięk powiadomienia wydobywający się z mojego telefonu. Wyjęłam go z torebki i zobaczyłam wiadomości od taty. -Pyta gdzie jestem. -parsknęłam. Trochę za późno..
-Chcesz się jutro spotkać? Zabiorę Cię gdzieś. Gdziekolwiek.. -zapytał, a ja poczułam, że mocniej bije mi serce. Ucieszyłam się.. Chcę być przy nim jak najwięcej.
-Pewnie, dzwoń. -uśmiechnęłam się, chwytając za klamkę. Właśnie wtedy w radiu zaczęła lecieć moja ulubiona piosenka od Lany Del Rey. -Kurwa.. Kocham ją, ale naprawdę muszę już iść.
-Też jej słuchasz? -spojrzał na mnie zaskoczony.
-Tak, mam wszystkie płyty.
-A ja winyle. Jutro jej posłuchamy. -te trzy słowa wywołały u mnie jeszcze większy uśmiech. Dzięki niemu trochę zapomniałam o tym wszystkim. Rozmawialiśmy przez całą drogę, jesteśmy do siebie podobni.
-Do jutra. -pożegnałam się, po czym wysiadłam.
-Cześć.. -odpowiedział, a ja zamknęłam drzwi.
Odjechał. Zaczęłam kierować się w stronę domu. Gdy zamykam oczy, czuję zapach jego perfum i dotyk dłoni. Nie wiem co się ze mną dzieje..
Znalazłam się przed domem. Zauważyłam ojca stojącego w oknie. Westchnęłam, ruszając w jego stronę.
Weszłam do środka. Nie zdążyłam nawet ściągnąć butów, bo ten już był obok.
-Co się stało, dzwoniłaś tysiąc razy.. Czemu klatka królika jest w śmietniku? Zdechł? -zadał mi pytanie. Cały ten dobry nastrój w który wprawił mnie Ashton znikł. Znów poczułam ból..
-Tak. Ktoś go zabił. Skręcił mu kark w nocy.. -nawet nie wiedziałam kiedy w moich oczach pojawiły się łzy. To wspomnienie było dla mnie trudne.
-Że co? Żartujesz sobie? -jego twarz nabrała całkiem innego wyrazu.
-Chciałabym żartować, nawet nie wiesz jak bardzo. -wyjęłam z torebki kartkę i mu ją podałam.
-Kurwa.. -mruknął, oglądając ją. -Znajdę go. Nie musisz się tym martwić, obiecuję. -podniósł z niej wzrok na mnie.
-Chyba zadzwonię na policję..
-Nie, nie ma mowy. -nie zgodził się, tak samo jak Ashton.
-Co, mam czekać, aż to mi skręcą kark? -parsknęłam. To wszystko jest niedorzeczne.
-Nikt nic Ci nie zrobi. Jeśli powiadomimy policję, to dopiero wtedy się zemszczą. Wtedy będziesz w jeszcze większym niebezpieczeństwie. -oznajmił, a ja spuściłam głowę, walcząc ze łzami. -Nie przejmuj się, kupimy nowego królika.. -próbował dotknąć mojego ramienia, ale się wyrwałam.
-Nie chcę nowego krolika! -pociągnęłam nosem.
-Przykro mi.. -to zdanie rozzłościło mnie, choć nie miał tego na celu.
-Nigdy Cię nie ma! Nigdy, kurwa! -podniosłam głowę.
-Sama kazałaś mi wyjść, nie miej teraz pretensji. -w jego głosie również dało się wyczuć lekkie zdenerwowanie.
-Nie mówię o wczoraj. Mówię o prawie każdym dniu, w którym siedzę sama w tym wielkim domu! Właściwie, gdy tu jesteś, nie robi mi to różnicy. Nawet ze mną nie rozmawiasz! -wykrzyczałam. To tkwiło we mnie od dłuższego czasu. Brakuje mi go.. Chciałabym, żeby był tu częściej. Żeby był taki, jak kiedyś.
-Ktoś musi zarabiać na chleb.. -odpowiedział szorstko.
-Ja nawet nie wiem w jaki sposób. Nie wiem kim Ty jesteś.. Co robisz. -pokiwałam głową. Nie dał mi żadnej odpowiedzi, za to po prostu spuścił ze mnie wzrok. -Nie wiesz jakie to trudne, gdy mogę tylko się domyślać. Ale prawda wyjdzie prędzej, czy później, miej tego świadomość.
-Jestem bezpieczny, powiem Ci tylko tyle.
-To Twoje życie, Twoja sprawa. Jestem już dorosła, nie zdziw się, jeśli nagle przestanę do niego należeć. Mam dosyć samotności. -przeszłam obok niego. Zwyczajnje udałam się do swojego pokoju. Muszę się położyć, ten dzień był dla mnie bardzo trudny.
Jestem przyzwyczajona do spania w południe, więc nie będę mieć z tym problemu. Teraz jedyne czego potrzebuję, to ucieczka od realnego świata. Sen potrafi naprawdę pomóc.. Koi i pomaga w odciągnięciu myśli.
Położyłam się. Odruchowo spojrzałam na miejsce, w którym jeszcze wczoraj stała klatka. To samo uczucie.. Przewróciłam się na drugą stronę i zamknęłam oczy. Szczelniej przykryłam się kołdrą, czekając na sen.
♡♡♡
Założyłam buty, po czym chwyciłam za torebkę i opuściłam mieszkanie. Obudziłam się jakiś czas temu. Myślałam, że sen mi pomoże, ale gdy otworzyłam oczy, było jeszcze gorzej. To poczucie smutku i beznadzieji.. Muszę je zajeść, tak jak robię to zazwyczaj. Cierpię na zaburzenia odżywiania. Od dziecka głodzę się, albo objadam. Wiem, że to zamknięte koło, ale nie potrafię tego przerwać..
Nie miałam w domu niczego dobrego, więc byłam zmuszona do wyjścia do sklepu. Było już po północy. Został mi tylko całodobowy.. To nic, spacer dobrze mi zrobi. Przejdę przez park, będzie nieco przyjemniej. Po tej wiadomości na kartce czuję, że jestem obserwowana, ale nie mogę zaszywać się w domu.
Założyłam słuchawki i zaczęłam powoli iść. Przeszłam już połowę parku, gdy zauważyłam dwóch mężczyzn siedzących na ławce. Popijali piwo i głośno przeklinali. Zaczęłam zastanawiać się, czy to dobry pomysł, aby przechodzić obok. Stwierdziłam jednak, że nie mam innego wyjścia. Przecież nie mogę wrócić i iść przez miasto. Jestem zmęczona, pomimo długich godzin snu.
Wzięłam wdech, idąc nieco szybciej. Już prawie ich mijałam, gdy jeden z nich mnie zaczepił.
-Gdzie idziesz, blondyna? -zapytał, a ja przełknęłam ślinę. Zignorowałam go, ale ten wstał i złapał mnie za nadgarstek. Spojrzałam na niego i zrozumiałam, że to koledzy mojego zmarłego brata. -Patrz, siostrzyczka Davida.
-Nie wierzę.. To ona wychodzi z domu? -zaśmiał się drugi.
-Puść mnie.. -powiedziałam, ale mnie nie posłuchał.
-Dobrze, że tu jesteś. Nie muszę Cię szukać.. Twój zaćpany braciszek nie oddał nam długów, a miał ich dość sporo.
-Nie obchodzi mnie to. Puszczaj.. -próbowałam się wyrwać. Nagle poczułam na sobie krople deszczu. Coraz i coraz intensywniejsze. Jeszcze tego brakowało..
-Ktoś chyba musi je uregulować, nie?
-Nie. -spojrzałam mu w oczy i zauważyłam, że ma rozszerzone źrenice. Zaczęłam się bać.. David nie panował nad sobą, gdy zaćpał. Z nimi na pewno jest tak samo.
-Trzymaj ją. -rozkazał koledze, który już po chwili stanął za mną i mocno mnie złapał. Tamten zabrał moją torebkę. W oczach zebrały mi się łzy. -Tylko trzy dychy, za to nie poszalejemy, ale dobre i to.. -westchnął, wsadzając pieniądze do kieszeni. -Mam dla Ciebie propozycję, obciągniesz mi i jemu. Już będzie stówka mniej.
-Nie.. Nie, proszę.. -zająknęłam się. Chłopak już rozsuwał zasuwak mojej bluzy, gdy wpadłam na pomysł, który mógł mnie uratować. Byłam w szoku, ale znalazłam w sobie siłę, aby zadziałać. Sięgnęłam po butelkę po piwie, po czym zamachnęłam się i uderzyłam go nią w głowę. Puścił mnie, więc zaczęłam uciekać. Nigdy nie pędziłam tak szybko.. Moje łzy mieszały się z deszczem, który tak bardzo próbowałam ignorować.
♡♡♡
Tt: carmen.stargirl
Ig: wiktoria_salvatore
♡♡♡
CZYTASZ
You Can Be The Boss
RomantizmZapłakana spojrzałam na mężczyznę, który ściągnął mnie z mostu. Jego przerażona twarz i pędzące za nią samochody były jedynym, co widziałam. Wpadłam w jego ramiona, głośno zanosząc się płaczem. Zrozumiałam, że tak naprawdę nie chciałam jeszcze umier...