Rozdział 49

4.4K 132 3
                                    

Carmen POV:

Przez cały koncert krzyczałam tak głośno, że pod koniec ledwo co mówiłam. Bawiłam się naprawdę świetnie. Klimat, który nas otaczał był po prostu niesamowity. Byłoby idealnie, gdybym mogła zbliżyć się do Ashtona, ale nie zawsze dostaje się to, czego się chce. Niestety.. Do tej pory robi mi się gorąco, gdy pomyślę o tym, co zrobiliśmy w łazience. Wróciliśmy do samochodu jakby nigdy nic.. Na szczęście Cole niczego się nie domyślił. Zapytał tylko dlaczego byliśmy tam tak długo, a my skłamaliśmy, że staliśmy w dużej kolejce.

Wszystkie koncerty dobiegły końca, więc musieliśmy wyjść z festiwalu.  Ledwo co stałam na nogach, byłam okropnie zmęczona.

-To ten Twój hotel? -zapytałam zaskoczona, gdy znaleźliśmy się przed starym,  zaniedbanym budynkiem.

-Chyba. Nie ja go załatwiałem, może w środku będzie ładniej. -miał nadzieję.

-Nie jest. -parsknęłam śmiechem, gdy do niego weszliśmy.

-Marudzisz.. Idźcie na trzecie piętro, pokój dwadzieścia osiem. Wezmę klucze i do was dojdę. O ile ktoś tu się pojawi.. -stanął przy pustym stanowisku recepcji.

-Jest chociaż winda? Bolą mnie nogi.. -mruknęłam.

-Skończ, marudo. -zaśmiał się.

Oddaliliśmy się od niego, powoli zaczęliśmy wchodzić po schodach.
Nie rozmawialiśmy o tej sytuacji, odkąd wyszliśmy z łazienki. Odezwałam się, gdy byliśmy już na odpowiednim piętrze, z dala od Cole'a.

-To było dość.. Spontaniczne. -rzuciłam nagle.

-I ryzykowne, w każdej chwili mógł się domyślić. -odpowiedział bez żadnych emocji.

-Przecież lubisz ryzyko.. -zaśmiałam się, zbliżając się do niego. Zauważyłam, że jest bardziej poważny. Jeszcze godzinę temu dobrze się bawiliśmy.. Teraz dopadły go myśli. Widzę, że ciągle coś analizuje.

-Przestań, może nas zobaczyć.. -odsunął mnie od siebie.

-Nie mów, że jesteś na mnie zły. Przecież to nie moja wina, to on do mnie wydzwania.. -znów zaczęłam się tłumaczyć.

-Wiem, ale..

-Kurwa! -krzyknęłam, bo zobaczyłam przebiegającą przez korytarz mysz. Od razu zatkałam usta dłonią, uciekając na drugi koniec.

-Czego się tak drzesz? -usłyszałam głos Cole'a wchodzącego po schodach. Szybko pojawił się na piętrze.

-Mysz, szczur, nie wiem!.. -pisnęłam. Wystraszyło mnie to, ale też obrzydziło.

-Jezu.. Musimy jakoś wytrzymać. Jedna noc, damy radę.. Są tylko dwa pokoje, chcesz być ze mną? -zapytał.

-Pobędę z Ashem, jakiś smutny się wydaje. -spojrzałam na niego.

-Jasne, jak wolisz. Jakby co, to będę obok. -podał mu klucz.

-Mhm.. -mruknął, otwierając drzwi od naszego pokoju.

-Zamykaj to, bo jeszcze wleci tu ten szczur.. -pospieszyłam go. Szybko weszliśmy do pokoju i trzasnęliśmy za sobą drzwiami.

-Ja pierdolę, jaki syf.. -skomentował, gdy oświeciłam światło. -Ciekawe czy chociaż pościel jest czysta.

-Chyba Cię pojebało, nie mam zamiaru tu spać. Nie po tym, jak zobaczyłam tego szczura. Nie dam rady zasnąć w takich warunkach.

-To co chcesz robić przez całą noc? -zmarszczył brwi, kładąc torbę z naszymi rzeczami na ziemi.

You Can Be The BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz