Carmen POV:
Nagle pracownik wyszedł zza zaplecza. Zaczął ich o coś pytać.. Mężczyźni spojrzeli na siebie wzrokiem, jakby stracili szansę, po czym zwyczajnie wyszli ze sklepu. Nie jestem szczególnie wierząca, ale modliłam się o to. Bóg chyba wysłuchał moich błagań. Chociaż ten jeden raz.
Byłam za bardzo przerażona, żeby się ruszyć. Żeby się odezwać, żeby wezwać policję.. Nawet żeby wziąć oddech. Zaczęłam płakać jak dziecko, w dalszym ciągu zatykając usta.
Ktoś znów przekroczył próg sklepu. Pomyślałam, że mogli wrócić..
-Carmen?! -usłyszałam głos przerażonego Ashtona. Cały strach zleciał ze mnie jak kropla deszczu.
Wstałam z brudnej podłogi i podeszłam do niego chwiejnym krokiem. Rozłożył ramiona ja wpadłam w niczym mała dziewczynka. Zaczęłam przeaźliwie łkać. Nie mogłam się powstrzymać.. Było we mnie mnóstwo emocji, z którymi nie potrafiłam sobie poradzić.
-Tak bardzo się boję.. -wybełkotałam załamującym się głosem.
-Już wszystko dobrze.. Jestem tu. -zaczął głaskać mnie po głowie.
-Bałam się, że mnie okradną, albo zgwałcą. -ledwo co dało się mnie zrozumieć przez łzy, którymi wręcz się dławiłam.
-Nawet o tym nie mów.. Nie chcę o tym myśleć. ,, -przytulił mnie jeszcze mocniej.
Poczułam coś twardego przy jego pasku od spodni. Zmarszczyłam brwi, kładąc na tym dłoń. Odsunął mnie od siebie, jakby nie chciał, abym zobaczyła co tam jest.
Zignorowałam to i podniosłam jego bluzę, a następnie to wyjęłam. Broń.. Prawie zemdlałam. Puściłam ją i zabrałam ręce, aby nie zrobić mu nią krzywdy. To był szok, nie spodziewałam się tego.
-Jesteś pojebany. Totalnie popierdolony.. Nie chcę tego widzieć. -odsunęłam się od niego, ale ten znowu mnie do siebie przyciągnął.
-Nie jest odblokowana.. -mruknął.
-Masz się tego pozbyć, rozumiesz?! -krzyknęłam zalana łzami. Odepchnęłam go, po czym skierowałam się do wyjścia.
-Carmen, poczekaj.. -szybko mnie dogonił.
-Narkotyki, pistolet, co jeszcze?! Powiedziałeś, że nie będziesz mnie oszukiwał, ale Ty robisz to nieustannie! Jesteś jebanym kłamcą! -poczułam na sobie krople deszczu, ale nie zatrzymywałam się. Szłam prosto do hotelu. Jedyne, czego teraz chcę to sen. Jestem pijana i mam już wszystkiego dosyć..
-Bo nie mogę inaczej! Wziąłem go dla Twojego dobra. Muszę mieć przy sobie jakąś broń.. Nie mogę znieść myśli, że ktoś Cię krzywdzi, a ja jestem bezradny. -złapał mnie za rękę i odwrócił.
-Czemu ktoś miałby mnie krzywdzić? -zmarszczyłam brwi.
-Nieważne.. Chodźmy, przeziębisz się. -pociągnął mnie, zaczynając szybko iść. Próbował uciec w każdym możliwym sensie..
-Nic nie rozumiem.. Naprawdę nic nie rozumiem.
♡♡♡
Szybko wróciliśmy do hotelu.
Położyłam się do niego plecami, próbując nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Nie przestaję płakać, to dla mnie za dużo. Nie spodziewałam się tego wszystkiego..
-Co mam zrobić, żebyś przestała płakać? -zapytał.
-Wyrzuć to.. Nie chcę widzieć tu tej broni, rozumiesz? To ma zniknąć. -wymamrotałam.
-Już.. -usłyszałam, jak rozbraja pistolet. Ten dźwięk sprawił, że przez moje ciało przeszły ciarki. Odwróciłam się, aby spojrzeć, czy na pewno to zrobi. Wstał i wyrzucił naboje do kosza na śmieci. Następny był pistolet.
Wrócił do mnie, a ja usiadłam i wtuliłam się w niego bez zbędnego wahania. Chyba nie chcę wiedzieć dlaczego to tutaj trzyma.. Wolę być spokojniejsza. To może mnie przerosnąć.
-Dziękuję.. -mruknęłam.
-A ja przepraszam. To miały być najlepsze chwile Twojego życia..
-I są. -pokiwałam głową.
-Muszę zrobić coś, żebyś była szczęśliwa.. Chociaż trochę. Nie potrafię nawet Cię zadowolić.
-Zadowalasz mnie, czasami nawet samą swoją obecnością. To Ty jesteś moim szczęściem. -podniosłam głowę, aby na niego spojrzeć.
-Szkoda, że Ci bydlacy wyszli.. Zajebałbym ich. Nic by po nich nie zostało. Po prostu tłukłbym ich bez końca.
-Nie mów tak, przerażasz mnie. -przyznałam. Nienawidzę tej strony, w której jest agresywny. Nie znam jej.. Wydaje się być brutalna i psychotyczna. Przypomina mi wtedy mojego brata..
-Zrobię wszystko, żebyś była bezpieczna, rozumiesz? -zapytał, ale nie odpowiedziałam. -Rozumiesz?..
-Chyba byś nie zabił..
-Zabiłbym. Każdego, kto chciałby Cię skrzywdzić.
♡♡♡
CZYTASZ
You Can Be The Boss
RomanceZapłakana spojrzałam na mężczyznę, który ściągnął mnie z mostu. Jego przerażona twarz i pędzące za nią samochody były jedynym, co widziałam. Wpadłam w jego ramiona, głośno zanosząc się płaczem. Zrozumiałam, że tak naprawdę nie chciałam jeszcze umier...