Carmen POV:
Jesteśmy z Ashtonem na imprezie. Jutro opuszczamy miasto i chciał pożegnać się z przyjaciółmi. Wstyd mi przyznać, ale pierwszy raz jestem w klubie. I co gorsze, totalnie mi się nie podoba. Takie miejsca nie są dla mnie.. Nie czuję się dobrze wśród tłumu i hałasu. Gdyby nie on, już dawno bym stąd wyszła.
Piję jednego drinka od godziny, wpatrując się w komórkę. Ash dobrze się bawi i ciągle rozmawia ze znajomymi. W żadnym wypadku nie chcę mu przerywać. To ostatni wieczór, gdy może spędzić z nimi czas.
-Pójdę do toalety. -powiedziałam, ale ten był za bardzo zajęty. W ogóle mnie nie usłyszał.. Siedział niemal całkiem odwrócony. Stwierdziłam, że nie będę mu przeszkadzać. Odstawiłam drinka, po czym wstałam i poprawiłam swoją sukienkę. Nie zauważył mnie.. Zaczęłam przeciskać się przez tłum ludzi, próbując dostać się do łazienki.
O dziwo nie było żadnej kolejki. Weszłam do niej i stanęłam przed dużym lustrem. Spojrzałam na siebie w jego odbiciu, zastanawiając się nad tym, co tutaj robię. Mogłam zostać w domu. Teraz żałuję, że tu przyszłam..
Poprawiałam makijaż, gdy ktoś nagle wszedł do środka. W odbiciu zobaczyłam Ethana. Myślałam, że mi się przewidziało, ale nie. On był prawdziwy.. Nie zdążyłam nawet się odezwać, bo ten złapał mnie za włosy, a następnie wepchnął do kabiny. Zamknął drzwi, po czym odwrócił mnie. Poczułam jego dotyk, przez co wpadłam w panikę.
-Zostaw mnie! -zaczęłam wrzeszczeć i się wyrywać. Próbowałam wyplątać się z jego objęcia, ale był niesamowicie silny, jakby zażył jakiś mocny narkotyk. Jedną ręką dotykał moich pośladków, a drugą tłumił mój krzyk. Zawładnął mną ogromny strach..
-Pożałujesz, głupia dziwko. Mi się nie odmawia.. -już słyszałam jak rozsuwa rozporek, gdy przypomniałam sobie o paralizatorze w torebce. Sięgnęłam do niej, a następnie w szybkim tempie odblokowałam go i przełożyłam do jego nogi. Był ustawiony na największą moc, więc od razu zareagował.
Puścił mnie, a ja poraziłam go jeszcze bardziej, mocniej przykładając paralizator do jego ciała.
Przerażona otworzyłam drzwi i wybiegłam z łazienki. Gardło piekło mnie od krzyku, obraz rozmazywał się od łez. Chciałam zabić tego skurwiela. Nie wierzę, że był zdolny do czegoś takiego.. Znów zaczęłam przedzierać się przez tłum ludzi w poszukiwaniu Ashtona. Nogi uginały się pode mną, byłam w ciężkim szoku.
Znalazłam go przy barze, gdzie zamawiał następnego drinka.
-Ashton! -przerażona zaczęłam przekrzykiwać muzykę. Podniosłam trzęsącą się dłoń i złapałam go za ramię. Odwrócił się. Jego twarz automatycznie nabrała całkiem innego wyrazu.
-Boże, co się stało?.. -odłożył szklankę i zaczął dokładnie mnie oglądać.
-Ethan próbował mnie zgwałcić. Poraziłam go paralizatorem, jest w łazience.. -wybełkotałam załamującym się głosem. Zobaczyłam szaleństwo w jego oczach. Wcześniej dostrzegałam u niego jedynie troskę, teraz był to niesamowity gniew. Nikt nie był w stanie opanować.. Nawet on sam.
Pobiegł do łazienki, odpychając każdego, kto stanął mu na drodze. Szybko go dogoniłam.
Wszedł do środka. Zaczął go szukać, otwierając wszystkie drzwi. Już go tam nie było, zdążył wyjść. Wyparował, nie zostawiając po sobie niczego, poza moją traumą.Rozkleiłam się i zaczęłam płakać. Chłopak przytulił mnie, delikatnie głaszcząc moje włosy. Zamknął mnie w swoich silnych ramionach, lecz nadal czułam, jakbym była w niebezpieczeństwie.
-Gdyby nie paralizator.. -nie umiałam dokończyć. Ledwo co dało się mnie zrozumieć. Nienawidzę mężczyzn.. Wszystkich, poza jednym.
-Zabiję go.. Zabiję tego śmiecia. Wtedy już nigdy nie zrobi Ci krzywdy. -wycedził.
♡♡♡
Kolega Ashtona od razu przywiózł mnie do domu. Nie chciałam tam być już ani minuty dłużej.
-Przepraszam, że spierdoliłam Ci ten wieczór. Naprawdę nie chciałam.. To wszystko moja wina. -mruknęłam.
-Nie mów takich bzdur, nie chcę tego słyszeć. Dobrze wiesz, że to nieprawda.. To wina tego skurwiela. Nie prosiłaś się o to. -odpowiedział, ale mimo to czułam się winna. -Jesteś pewna, że nie chcesz pojechać do mnie?..
-Nie, muszę wrócić do taty. Obiecałam, że będę przed jedenastą. Nie chcę mieć wyrzutów sumienia. -przyznałam. Wtedy już całkowicie bym się załamała..
-Dobrze, ale zadzwoń, gdy wstaniesz. Nigdzie nie wychodź.. I zamknij drzwi na noc, muszę wiedzieć, że wszystko jest w porządku.
-Zamknę.. -obiecałam.
-To tutaj, wjedź w tą ulicę. -powiedział do kolegi, który prowadził. Zatrzymał się przed moim domem.
-Dziękuję.. -zwróciłam się do niego. Już miałam wysiadać, gdy Ash złapał mnie za rękę. Czule mnie pocałował, a następnie spojrzał mi w oczy.
-Nie płacz. Nienawidzę, gdy jesteś smutna. Jesteś silna.. Poradziłaś sobie i jestem z Ciebie dumny. Przysięgam Ci, że ten śmieć niedługo zapłaci za wszystko, co Ci zrobił. Za każde słowo i każdy czyn.. Dopilnuję tego.
-Mhm.. -mruknęłam. Nie miałam siły na żadne słowa.. Chciałam tylko zasnąć, aby niczego już nie czuć. Puścił mnie, a ja wysiadłam.
Poszłam do domu. Drzwi były otwarte, więc po prostu weszłam do środka. Ojciec siedział w salonie i oglądał mecz w telewizji. Wzięłam wdech, aby się przy nim nie rozkleić. Miałam zamiar zwyczajnie obok niego przejść, lecz ten się odezwał.
-Już wróciłaś? -zapytał zaskoczony.
-Tak.. Jestem zmęczona, chcę się położyć. -starałam się z całych sił, aby nie zauważył, że płakałam.
-I nawet trzeźwa. Cieszę się, że zaczynasz się mnie słuchać.. Jak minął Ci wieczór?
-Było fajnie, bardzo fajnie. -skłamałam. -Chce mi się już spać.
-Nie zatrzymuję, idź. Dobranoc.
-Dobranoc.. -weszłam po schodach, a następnie dostałam się do swojego pokoju. Od razu rozebrałam się i położyłam się do łóżka. Zaczęłam myśleć o całej tej sytuacji.. Noc jest dla mnie czasem, w którym zaczynam się martwić i wszystko analizować.
Chciałam wezwać policję jak normalny człowiek, ale Ashton nawet nie chciał o tym słyszeć. Powiedział, że to niepotrzebne i sam wymierzy sprawiedliwość. Wiem, że jest do tego zdolny i to cholernie mnie przeraża. Straszne jest to, jak szybko z troskliwego i kochającego mężczyzny potrafi stać się całkiem innym człowiekiem..
♡♡♡
CZYTASZ
You Can Be The Boss
RomanceZapłakana spojrzałam na mężczyznę, który ściągnął mnie z mostu. Jego przerażona twarz i pędzące za nią samochody były jedynym, co widziałam. Wpadłam w jego ramiona, głośno zanosząc się płaczem. Zrozumiałam, że tak naprawdę nie chciałam jeszcze umier...