Carmen POV:
Przerażeni patrzeliśmy sobie w oczy, zastanawiając się co zrobić.
-Wyłaź, muszę skorzystać! -ojciec nie przestawał walić w drzwi. -Wyłączaj te pornole, możesz obejrzeć je w pokoju! Serio nie masz słuchawek?!
-Zjebały mi się.. -odsunął zasłonę od prysznica, a ja szybko do niego weszłam. Zasunęłam ją i zaczęłam wręcz się modlić, żeby to się udało. Skuliłam się, aby nie zauważył mojego ciała.
-Dobra, spierdalaj!
-Już, jezu.. -poprawił spodnie, po czym ostatni raz na mnie spojrzał. Poprawiłam zasłonę, aby już wcale nie było mnie widać.
Wyszedł, a ja zatkałam usta dłonią, starając się nie wydać z siebie nawet najmniejszego dźwięku.
-Wykończy mnie ten chłopak.. -westchnął sam do siebie, zaczynając załatwiać swoje potrzeby. Wysikał się, po czym spuścił wodę, umył ręce i po prostu wyszedł. Udało się nam.. Mieliśmy więcej szczęścia, niż rozumu. Nadal nie mogę pojąć co tu się wydarzyło.. Wszystko działo się tak szybko, że sama nie mogłam nad tym nadążyć.
Odczekałam kilka minut. Wyszłam, gdy byłam pewna, że już nie wróci. Pociągnęłam sukienkę niżej i poprawiłam włosy, które wyglądały koszmarnie. Zmyłam makijaż w miejscach, w których był rozmazany. Chyba jestem gotowa, aby wyjść.
Serce waliło mi tak mocno, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi.. Potrzebowałam chwili, aby się uspokoić.
Niepewnie wyszłam z łazienki. Zaczęłam przedzierać się przez ludzi, aby dostać się do kuchni.
Ponownie nalałam sobie wódki do szklanki. Jak na złość przyplątał się Cole..
-Szalejesz, Car.. -zaśmiał się.
-Co? -przerażona oddaliłam od niego wzrok. Czy on coś słyszał?..
-Widziałem jak tańczyłaś z tym typem. A taka nieśmiała się wydajesz.. Pozory mylą. -powiedział, a ja odetchnęłam z ulgą.
-Swoją drogą, wyglądasz cudnie. Nie wiedziałem, że masz takie sukienki w szafie.-Ja też nie, jest stara. A ten chłopak po prostu mi się spodobał. -wzruszyłam ramionami.
-Kumam.. A Ash?
-Co Ash? -udałam, że nie wiem o czym mówi. Jezu, przecież on chyba się domyśla.. Powie wszystko ojcu i będziemy skończeni.
-Wkurzył się, o co mu chodziło? Widziałem jak Cię złapał.
-Znowu gadał głupoty. Coś tam, że ojciec zobaczy mnie i zabije.. Nie wiem, majaczy.
-Trochę przesadził. -spojrzał na mój nadgarstek. Również na niego zerknęłam i zauważyłam na nim ślady. Musiał zrobić je w łazience.. -Mam z nim pogadać?
-Nie, nie trzeba. -jedyne czego potrzebowałam, to upicia się, aby opanować emocje.
-Okej, bo wiesz, myślałem sobie.. -przerwałam mu.
-Przepraszam Cię, ale jestem już zmęczona, chcę się położyć.
-Okej, dobranoc. -uśmiechnął się. Przymila się do mnie i za cholerę nie wiem jaki ma w tym cel..
Wypiłam ostatniego drinka, po czym poszłam na górę.
Weszłam do swojego pokoju, gdzie zastałam Ashtona.
-Okej, było mi dobrze, ale wyjdź. Nie chcę na Ciebie patrzeć. -powiedziałam.
-Nie zrobiłem niczego złego. -był zdecydowany. Chyba sam w to nie wierzy..
-A kto wyzwał mnie jak najgorszą szmatę?!
-Po pierwsze zamknij drzwi, a po drugie.. -przerwałam mu.
-Po drugie to wyjdź. -warknęłam.
-Dasz mi dokończyć? -sam podszedł do drzwi i zamknął je na zamek. -Nie miałem tego na myśli.
-Dusiłeś mnie!
-Sama tego chciałaś, nie widziałem, żebyś protestowała. -parsknął. -Podobało Ci się to, chciałaś tego. -zbliżył się.
-Ty jesteś chory..
-Ja mogę być chory, ale to Ty prawie zdradziłaś mnie na moich oczach. Wiesz co? Jestem dla Ciebie za dobry! -myślałam, że się przesłyszałam.
-Ah, no tak, przecież Ty jesteś taki świetny.. Taki dobry. To może powiesz mi gdzie pojechałeś. Pierdolić inną?! -głęboko spojrzałam mu w oczy.
-Zgłupiałaś? Nigdy bym Ci czegoś takiego nie zrobił. Myślałem, że dobrze o tym wiesz..
-To gdzie pojechałeś. Gdzie?!
-Gdybym mógł Ci powiedzieć, to już dawno byś wiedziała. Skończ na mnie krzyczeć, bo zaraz wyprowadzisa mnie z równowagi.
-Będę! Będę krzyczeć, bo mam dość Twoich tajemnic! Dość, rozumiesz?!
-Myślisz, że mi jest z tym tak dobrze?! Też wolałbym mówić Ci samą prawdę, poza tym nie musisz wszystkiego wiedzieć!
-Szczerość to podstawa w związku!
-Tak samo zaufanie, a Ty za chuja mi nie ufasz! Kocham Cię, więc powinnaś! Mówię Ci to każdego pierdolonego dnia!
-Wyjdź, nie mam siły się z Tobą kłócić..
-Ca.. -po raz kolejny nie dałam mu dojść do słowa.
-Idź stąd! -popchnęłam go.
-Porozmawiamy rano, gdy będziesz trzeźwa!.. -warknął, przekręcając zamek. Wyszedł, trzaskając drzwiami.
♡♡♡
CZYTASZ
You Can Be The Boss
RomanceZapłakana spojrzałam na mężczyznę, który ściągnął mnie z mostu. Jego przerażona twarz i pędzące za nią samochody były jedynym, co widziałam. Wpadłam w jego ramiona, głośno zanosząc się płaczem. Zrozumiałam, że tak naprawdę nie chciałam jeszcze umier...