Carmen POV:
Obudziłam się już jakiś czas temu, ale jedyne co robię, to wpatruję się w sufit. Nie widzę niczego lepszego do roboty.. Ojciec zabrał mi telefon, przez co nie mogę dowiedzieć się co z Ashtonem. Myślę tylko i wyłącznie o nim. O tym, jak sobie radzi. I czy w ogóle sobie radzi.. Chciałabym dać mu wsparcie, pokazać, że nie jest w tym sam.
Usłyszałam samochody podjeżdżające pod dom. Zdziwiona wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Były ich trzy, w tym jeden Ashtona.
Wysiadł. Wpatrywałam się w niego, gdy ten nagle również spojrzał w moje okno. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, lecz nie trwało to długo.
Wyszłam z pokoju i od razu skierowałam się na dół. Chciałam tylko go zobaczyć.. On i czterech innych mężczyzn weszło do środka.
-Pozwoliłem Ci wyjść? -warknął ojciec, gdy zbliżyłam się do nich.
-Nie jestem psem.. -powiedziałam cicho.
Nasze oczy się spotkały. Znów jest twardy jak kamień.. Chłodny. W ułamku sekundy staje się nietykalny. Jego postawa świadczy o tym, że nic nie jest w stanie go dotknąć, ale zdradzają go jego czerwone, zmęczone oczy. Wiem o nich tylko ja.. Jestem jedyną osobą, której nie oszuka. Tylko ja wiem o bólu, jaki skrywa.
-A Ty co się tak na nią gapisz? Mowę Ci odjęło? -ojciec zaczął czepiać się też jego.
-Nie gapię się.. -odwrócił wzrok.
-Ty też jesteś, kurwa, dobry. Oboje się dobraliście, dwa zjeby.. Miałeś być dwa dni temu. -mówił z ptetensjami. Jego ton jest nie do zniesienia.
-Zepsuł mi się telefon. -odpowiedział.
-A może byliście razem, co?! -nie uwierzył w jego wymyśloną na poczekaniu wymówkę. Wystraszyłam się, wręcz stanęło mi serce. Z całych sił starałam się nie okazać przerażenia.
-Chyba Cię pojebało. Z nią? Kijem bym jej nie dotknął, spójrz na nią. Jest wstrętna. -odpowiedział z udawaną odrazą.
Zabolało. Bardzo.. Wiedziałam, że robi to dla nas, ale jednak okropnie mnie tym skrzywdził.
-Mówisz o mojej córce. Mów dobrze, albo zamknij tą kłamliwą mordę. -stanął w mojej obronie.
-Ty też jesteś obrzydliwy, w życiu nie uciekłabym z takim debilem. Nie upadłabym tak nisko. -skłamałam tak samo, jak on. Ledwo co przeszło mi to przez gardło. To chore, że musimy się ukrywać..
-Wracaj na górę, Carmen.. To był błąd, mogłem nie zapraszać ich w Twojej obecności. -na szczęście niczego się nie domyślił.
-Już idę.. Mogę odzyskać telefon? -zapytałam.
-Bierz, jest na blacie.. -westchnął. Poszłam do kuchni. Zabrałam telefon z blatu i wyjęłam z lodówki colę, po czym wróciłam do swojego pokoju. To był pretekst dla którego wcześniej wyszłam.. Nie odezwali się ani słowem, dopóki nie zniknęłam.
Zamknęłam drzwi, po czym rzuciłam butelkę na podłogę. Jest mi tak bardzo przykro.. Z drugiej strony jestem też cholernie wściekła. To nie tak miało wyglądać..
Ashton POV:
Nie powiedziałem nikomu o śmierci dziadka. Wiedziałem, że złamę się, gdy tylko zacznę ten temat. Nienawidzę i nie potrafię okazywać słabości, tak mnie wychował.
Porozmawialiśmy o przeprowadzce, dostałem opierdol i mogłem wrócić. Sam nie wiem do czego. I czy chcę gdziekolwiek wracać.. Do pustych ścian, bolesnej ciszy? Do wszystkich tych myśli i poczucia winy?
CZYTASZ
You Can Be The Boss
Roman d'amourZapłakana spojrzałam na mężczyznę, który ściągnął mnie z mostu. Jego przerażona twarz i pędzące za nią samochody były jedynym, co widziałam. Wpadłam w jego ramiona, głośno zanosząc się płaczem. Zrozumiałam, że tak naprawdę nie chciałam jeszcze umier...