Rok 2007, 1 Września
Ashton POV:
Zobaczyłem biały sufit. Ledwo mogłem otworzyć oczy.. Przerażony zacząłem się rozglądać. Sala szpitalna.. Spanikowałem, gdy to dostrzegłem. Przez chwilę myślałem, że nadal śnię. Zrozumiałem, że żyję, gdy poczułem narastający ból głowy.
Nagle dziadek wszedł do środka. Do tej pory wszystko było niczym iluzja.
-Ash.. Obudziłeś się. -zalany łzami podszedł do łóżka, na którym sztywno leżałem. Poczułem, że musiało wydarzyć się coś strasznego. Złe przeczucie..
Złapał mnie za dłoń i dopiero wtedy dostrzegłem, że do moich żył podpięte jest mnóstwo kabli.
-Co ja tu robię?.. -zmarszczyłem brwi. Ciężko było mi cokolwiek wydusić.
-Nie pamiętasz? -wystraszył się, że całkowicie straciłem pamięć.
-Nie. Gdzie są rodzice? -nie mogłem pojąć dlaczego płacze. Przecież on nigdy tego nie robi.. Przez całe swoje życie ani razu nie widziałem u niego łez. Nie pozwala mi na jakąkolwiek słabość, a teraz sam płacze?
Wziął głęboki wdech. Długo przygotowywał się, aby odpowiedzieć.
-Nie żyją. -powiedział, a do mnie wróciły wszystkie wspomnienia. Widziałem je jak przez mgłę. Inny samochód wjeżdżający w nasz. Krzyk taty, a następnie widok ratowników medycznych. Płacz mamy, ogłuszający alarm karetki.. Strach. Paraliżujący strach.
Poczułem ból, którego nie dało się w żaden sposób opisać. Tęsknota.. Chciałem do mamy, do taty. Chciałem, aby mnie stąd zabrali..
Zacząłem krzyczeć, niespokojnie się szamotając. Niech ktoś powie, że to nieprawda.. Łzy spłynęły mi po twarzy. Niczego nie rozumiałem.. Jeśli Bóg istnieje, dlaczego pozwolił mi na to patrzeć? Dlaczego pozwolił im tak cierpieć.. Dlaczego mi ich zabrał?
Kilka miesięcy później:
W szpitalu spędziłem całe wakacje. Miałem złamaną nogę, do tego ciągle musiałem mieć przeprowadzane różne badania. Podejrzewali u mnie uszkodzenia mózgu, bo nie okazuję żadnych uczuć. Nie zliczę ilości tomografii i rezonansów. Męczyli mnie niemal codziennie..
Nic mnie nie cieszy, wszystko stało się szare. Dziadek mówi, że to nazywa się trauma. Że niedługo przejdzie, ale nie wiem, czy mogę mu wierzyć. Mam wrażenie, że nigdy nie poczuję już szczęścia. Doszedłem do jednego wniosku. Żałuję, że nie umarłem razem z nimi. Tęsknię za nimi każdego dnia. Najgorsze są sny, w których jesteśmy razem. Nie nazwałbym tego koszmarem. Tylko wtedy czuję, nie jestem sam. Koszmarem raczej jest obudzenie się.Już wcześniej wiedziałem, że moje myślenie jest nienormalne. Że ja jestem inny, niż społeczeństwo. Mam dziesięć lat, lecz myślę jak osoba dorosła. To dlatego nie mam przyjaciół.. Teraz kompletnie przestałem być dzieckiem. Wyszarpano ode mnie dzieciństwo. Zniszczono mi je.
Dzisiaj jest specjalny dzień. Dzień, w którym wychodzę ze szpitala. Powinienem być zadowolony, ale jest mi to obojętne. Wiem jedynie, że nie chcę wracać do szkoły. To już dzisiaj.. Dokładnie za kilka godzin. Nie poszedłbym, ale dziadek mówi, że nauka to klucz do sukcesu. Sam nie skończył żadnej dobrej szkoły i jest nikim, więc wierzę mu na słowo.
CZYTASZ
You Can Be The Boss
RomanceZapłakana spojrzałam na mężczyznę, który ściągnął mnie z mostu. Jego przerażona twarz i pędzące za nią samochody były jedynym, co widziałam. Wpadłam w jego ramiona, głośno zanosząc się płaczem. Zrozumiałam, że tak naprawdę nie chciałam jeszcze umier...