Rozdział 72

4.6K 119 8
                                    

Carmen POV:

Pojechaliśmy na wzgórze. To idealne miejsce do zatrzymania się i pomyślenia co dalej.

-Nie mogę już patrzeć na Twoje łzy.. Obwiniam się o to. -przyznał chłopak, wpatrując się w widok miasta. Z góry wszystko wydawało się małe. Latarnie lśniły tak samo jak gwiazdy, nadając wszystkiemu blasku.

-Nie chodzi o Ciebie, Ash.. To jego wina. To przez niego. -przetarłam policzek.

-Mam wrażenie, że źle zareagowałem. Pozwoliłem na to.. Mogliśmy wynieść się już dawno temu. -powiedział. Spotkał się z ciszą. -Przepraszam.. Możesz do niego wrócić. Nie powinienem za Ciebie decydować.

-Nie. Nie chcę. -odpowiedziałam, a ten przeniósł wzrok na mnie.

-Jest Twoim ojcem..

-A Ty jesteś moją miłością. Moim światem.. Nigdzie nie wracam. -złapałam go za dłoń.

-Wiesz, że będziemy musieli uciekać?..

-Z Tobą ucieknę nawet na koniec świata. Przy Tobie czuję się jak w domu, gdziekolwiek jestem. -oparłam głowę o jego ramię, wpatrując się w latarnie i przejeżdżające po ulicach samochody. -Ash.. Dlaczego ojciec tak bardzo chce nas rozdzielić? -zapytałam, a ten wziął wdech.

-Bo nie chce, żebyś związała się z kimś takim.

-Jakim? Jesteś czuły, kochany. Dobry.. -nie mogłam zrozumieć.

-Mam trudną przeszłość. Wiesz o niej.. Wolałby dla Ciebie kogoś bardziej ułożonego.

-Zmieniłeś się. Jesteś teraz kimś innym, lepszym. Kimś, z kim chciałabym spędzić resztę życia. Nikt i nic tego nie zmieni.

-Carmen, on jest Twoją jedyną rodziną.. Nie wybaczę sobie, jeśli to zepsuję.

-Nie obchodzi mnie to. Kiedyś założę z Tobą nową. Nie wyobrażam sobie innego życia. -podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. -Będziemy razem. Z nim, czy bez niego.. Trudno.

-Kocham Cię, Car.. -wyznał, dotykając moich włosów. -Wyjdź za mnie. -dodał po chwili, powodując mój uśmiech.

-Co? -spojrzałam na niego zaskoczona.

-Chcę, żebyś została moją żoną. -odpowiedział zdecydowany. Zasłoniłam usta dłonią. Znów poczułam łzy, tyle, że te były ze szczęścia. -Nie trzymaj mnie w niepewności.. -zaśmiał się.

-Tak! Zgadzam się.. -szybko go przytuliłam. Usiadłam okrakiem na jego kolanach, a ten postawił dłonie na moich biodrach. -Nie masz pierścionka. -zauważyłam.

-Cholera.. -zaczął się rozglądać. Wyrwał z trawy dwie stokrotki, po czym splątał je ze sobą. Podałam mu dłoń, a ten nałożył mi je na palec.

Znów powtórzyłam pocałunek. Był spokojny i czuły.. Mogłabym kontynuować go przez wieczność.

Niestety przerwał nam mój dzwoniący telefon. Nie musiałam na niego zerkać, aby wiedzieć kto dzwoni.

Zeszłam z jego kolan, biorąc wdech. Znów wpatrzyłam się w miasto, zastanawiając się co zrobić.

-Myślę, że powinnaś.. Należą mu się ostatnie słowa. -wyciągnął komórkę z mojej torebki. Podał mi ją, a ja niepewnie odebrałam.

-Nie żartuj sobie, wracaj do domu! -zaczął z pretensjami. -Wiem, że mnie słyszysz! Odpowiadaj do cholery! -krzyknął, ale znów spotkał się z ciszą. Nie wiedziałam co powiedzieć, nie potrafiłam nic z siebie wydusić. -Nieważne, i tak Cię znajdę! -zagroził.

-Nie znajdziesz. Nie wrócę. -odpowiedziałam.

-Co Ty sobie wyobrażasz?!

-Nie każ mi wybierać, bo wybiorę jego. -czułam, że tym jednym zdaniem sprawiłam mu przykrość, ale nie dało się inaczej.

-To chore. Nie wiesz jaki jest naprawdę. Nie wiesz o nim wszystkiego.

-O Tobie też nie. Dlaczego nie możesz go zaakceptować? -zmarszczyłam brwi.

-Widziałem zbyt dużo. Nie masz o nim pojęcia.. Będziesz mieć przez niego problemy.

-Kocham go. Myśl sobie co chcesz, ale jest najlepszym, co spotkało mnie w życiu. On jest moim życiem.. Gdyby nie on, już dawno by mnie tu nie było. -przyznałam.

-O czym Ty mówisz?.. To minie. Jesteś zauroczona, wyprał Ci mózg. Steruje Tobą jak pieprzoną lalką!

-Nie powiedział ani słowa. Chce dla mnie tego, co najlepsze.

-Carmen, ale.. -przerwałam mu.

-Nie chcę już tego słuchać. -westchnęłam.

-Jeszcze zatęsknisz..

-Nie mam za czym.

-Kocham Cię. Jesteś moim jedynym dzieckiem, nie poddam się. Znajdę Cię, to tylko kwestia czasu.

-Ja Ciebie też. Żegnaj, tato.. -powiedziałam, po czym szybko się rozłączyłam. Spuściłam głowę, czując kolejne łzy w oczach. Ashton złapał mnie za rękę, a ja szybko się w niego wtuliłam.

-Już.. Wszystko będzie dobrze.. -mruknął, zamykając mnie w swoich ramionach.

-To nic złego czuć smutek po podjęciu dobrej decyzji. -odwróciłam telefon, po czym wyjęłam z niego kartę. Odkleiłam się od niego i podniosłam się z ziemi. Zrobił to samo, również wyciągając swoją komórkę.

Obydwoje wyrzuciliśmy karty ze wzgórza. Patrzyłam jak spadają w dół, czując spokój. Teraz nie namierzy naszych telefonów.

-Jestem gotowa. Chodźmy stąd.. -spojrzałam na niego. W jego oczach zobaczyłam nadzieję na to, że wszystko się ułoży. Tak samo jak przy naszym pierwszym spotkaniu.

Odeszliśmy w stronę samochodu. Odblokował go kluczykiem, po czym do niego wsiedliśmy. Odpalił silnik, przez co automatycznie włączyło się radio. Akurat leciała piosenka o tytule ,, Paris, Texas ". Wsłuchałam się w tekst, opierając głowę o fotel. Odjechaliśmy.

When you know, you know
When you know, you know
It's time, it's time to go
When you know, you know
That it's time to leave
Like the summer breeze.

-Czuję, że robimy dobrze. -mruknęłam, gdy ten postawił dłoń na moim kolanie.

Straciłam ojca i świat, w którym żyłam, ale zyskałam znacznie więcej. Nie będę tego żałować.

♡♡♡
ISTNIEJE DRUGA CZĘŚĆ TEJ KSIĄŻKI I SERDECZNIE NA NIĄ ZAPRASZAM!

Nazywa się ,, You Can Be The Boss 2 "
Znajdziecie ją na moim profilu.

Jesteście moją motywacją,
Love you all.
♡♡♡

You Can Be The BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz