Rozdział 69 (18+)

4.3K 130 12
                                    

Carmen POV:

Jeszcze w tym samym dniu opuściliśmy Włochy. Ciężko było mi się pożegnać z tamtym miejscem, czułam się tam naprawdę dobrze.. Szkoda tylko, że ostatni dzień był dla nas taki trudny. Chciałam zrobić jeszcze kilka rzeczy, ale nie mieliśmy już na to czasu. Otaczał nas pośpiech i stres.

Weszliśmy do domu, od razu poczułam falę przytłoczenia. Jakby ktoś znów zamknął mnie w klatce, z której udało mi się wyfrunąć.. Dom jest piękny, ale co mi z tego, jeśli okropnie się w nim czuję. Nie ma tu rodzinnej atmosfery, to po prostu ściany i dach. Nic więcej.

Postawiliśmy walizki na podłodze. Zaraz będziemy musieli je schować.. Póki co przeszliśmy do kuchni.

-Nadal nie naprawili klimatyzacji.. -westchnął Ashton, ściągając koszulkę.

-Są bezużyteczni, nie dziw się.

Stanęłam przy blacie w kuchni i nalałam  wody do szklanki. Przypomniałam sobie o lodach, które kupiłam przed wyjazdem. Mam nadzieję, ze te nikt ich nie ruszył.

Schyliłam się, aby dostać się do zamrażalnika. Zaczynałam ich szukać, gdy nagle poczułam dotyk Ashtona na pośladkach. Zachichotałam, wyciągając je z dna szuflady. Wyprostowałam się i sięgnęłam po łyżkę. Otworzyłam opakowanie, po czym nabrałam nią lody.

Chłopak zbliżył się, tym samym przytwierdzając mnie do blatu.

-Nie bądź samolubna. -zaśmiał się, gdy spróbowałam ich jako pierwsza.

-Nie jestem. -odpowiedziałam, znów nabierając. Włożyłam mu łyżkę do ust, a ten ją oblizał.

Pocałowałam go, odkładając opakowanie na blat. Położył ręce na mojej talii, ale zaraz zjechał nimi niżej.

-A co, jak wrócą? -zapytałam po przerwaniu pocałunku.

-Wrócą jutro. -odpowiedział, znów go rozpoczynając. Wsadził mi dłoń w majtki, a ja mocniej ścisnęłam jego ramię. Był to moment, w którym wszystkie zmartwienia zaczęły odchodzić. Sekunda po sekundzie czułam się lepiej.

Przyjemność była trudna do opisania. Ciężko było mi walczyć z jękiem. Za każdym razem, gdy mnie dotyka, czuję jakbym odlatywała. Jakbym była zupełnie gdzie indziej..

Podniósł mnie, jednocześnie chwytając za kubek lodów. Przeszliśmy do salonu, gdzie położył mnie na kanapie. Pozbył się mojej sukienki, a następnie stanika. Nabrał lody na łyżkę, po czym powoli przystawił ją do mojej szyi. Poczułam zimno, przez co wzięłam wdech. Spięłam się, lecz na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Przymyknęłam powieki.

Wpił się w moje wargi, ale nie został przy nich długo. Zszedł niżej, na szyję. Całował ją powoli, wcale się nie spiesząc. Skupiłam się na rozkoszy, wykonując spokojne oddechy.
Spił już cały krem, więc nałożył go więcej. Zimna ciecz skapnęła na moje piersi i brzuch, co wywołało u mnie dreszcz. Schodził pocałunkami coraz niżej, aż nie dotarł do podbrzusza.

Ściągnął moją bieliznę, głęboko patrząc mi w oczy. Znów sięgnął po łyżkę i je nałożył. W tym miejscu ciecz wydawała się dużo zimniejsza, wręcz lodowata. Kontynuował..

-Nie drażnij się ze mną.. -jęknęłam po wzięciu głębokiego wdechu.
Robił wszystko tak powolnie, że doprowadzał mnie do szału. Chciałam go tu i teraz. W tej chwili. Napięcie rosło we mnie z każdą sekundą.

-Nie mam zamiaru, kochanie. -odłożył kubek i posłał mi ostatnie spojrzenie, po czym zaczął sprawiać mi przyjemność ustami. Odchyliłam głowę w tył, nie mogąc opanować jęku. Wygięłam się pod wpływem rozkoszy, dotykając jego włosów. Nie musiałam długo czekać na orgazm.

-Ashton!.. -wyjęczałam jego imię. Poczułam skurcze i niesamowitą przyjemność, ale mimo to, nie było mi mało. Chciałam czegoś więcej.

Chłopak uśmiechnął się, pnąc się wyżej. Pocałowałam go, jednocześnie ręką odpinając jego spodnie. Był twardy, prawdopodobnie od dłuższego czasu.

Pozbył się ich, po czym we mnie wszedł. Zrobił to szybko, więc doznania były jeszcze silniejsze. Zaczął się poruszać, przez co wbiłam paznokcie w jego plecy. Jęczałam mu do ucha, gdy robił to mocniej. Czułam to całą sobą i było mi naprawdę dobrze. Nie potrzebowałam niczego innego, aby czuć błogość.

Ponownie poczułam, że szczytuję. Ten orgazm był silniejszy, oraz bardziej intensywny, nie potrafiłam zapanować nad ciałem. Moje serce biło jak szalone, wszystko wokół przestało się liczyć.

-Kocham Cię.. -mruknęłam, poddając się temu uczuciu.

♡♡♡

You Can Be The BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz