Rozdział 51

3.9K 120 2
                                    

Carmen POV:

Zeszłam z fotela i puściłam rękę Ashtona. Musieliśmy udawać, że odczuwamy intensywny ból, bo inaczej tatuażysta domyśliłby się, że coś zażyliśmy.

-Jest świetny. -przyznałam, wpatrując się w przedramię. Były to zwykłe napisy, ale wydawało mi się, że nigdy w życiu nie widziałam czegoś piękniejszego. To dlatego, że jest związany z Ashtonem. Przy nim wszystko jest sztuką.

-Wiecie jak o nie dbać, żeby prawidłowo się zagoiły? -zapytał mężczyzna, biorąc od Ashtona banknoty.

-Tak. -odpowiedziałam. I tak o tym zapomnimy, więc nie musi nic nam tłumaczyć. Ashton już to przechodził, zna się na tym.

Wyszliśmy bez ani jednego słowa więcej. Wyjęłam telefon z torebki i go odblokowałam. Zobaczyłam mnóstwo wiadomości i połączeń od Matta, ale zwyczajnie zignorowałam. Znów pisał z obcych numerów.. Zrobiłabym coś z tym, lecz nie chcę psuć nam humoru. Usunęłam  wszystkie powiadomienia, po czym Złapałam Asha za dłoń i zrobiłam zdjęcie. Tatuaże wyglądały pięknie, mimo, że nadal były owinięte folią.

Stanęliśmy przed ogromnym wieżowcem i zaczęliśmy patrzeć w górę. Wydawało się, że wcale się nie kończy..

-Chcę tam wejść. -stwierdził chłopak.

-Więc wejdźmy. -wzruszyłam ramionami.

-Co?.. -zaśmiał się. Puściłam jego rękę i podeszłam do wejścia. Pociągnęłam za drzwi, które o dziwo były otwarte.

Dogonił mnie i weszliśmy na klatkę schodową. Nacisnęłam przycisk od windy, śmiejąc się pod nosem. Była na parterze, więc od razu się otworzyła.

Weszliśmy do niej i nacisnęliśmy guzik na najwyższe, dziesiąte piętro. Drzwi zamknęły się, a winda ruszyła. Spojrzałam na swoje ogromne źrenice w lustrze i niemal się przestraszyłam. Zrobiłabym to, gdyby nie fakt, że nic nie porusza mnie, ani nie przeraża. Czuję się, jakbym była nieśmiertelna.

Ashton odwrócił mnie i namiętnie pocałował. Nie mogłam przestać się uśmiechać. Byłam taka szczęśliwa..

Dostaliśmy na górę. Wydostaliśmy się z windy i weszliśmy jeszcze kawałek po schodach. Brama.. Już mialam odwracać się i wracać na dół, gdy chlopak mocno za nią szepnął. Nie wiem jak to zrobił, ale jakoś ją otworzył.

-Jebany tytan.. -wybuchnęłam śmiechem. Przeszliśmy przez nią i otworzyliśmy drzwi. Wyszliśmy na dach.

Wszystko było takie małe.. Nawet drzewa. Ludzie wydawali się maleńcy niczym mrówki. Normalnie posikałabym się ze strachu, ale teraz nie czułam żadnych złych emocji. Tylko błogość..

Podeszłam bliżej. Ash stanął za mną i złapał mnie w talii. Rozłożyłam ręce, przymykając powieki. Czułam się lekka i wolna.. Wiatr owiewał nasze ciała, pozostawiając na nich przyjemne uczucie.

-Zawsze chciałam umieć latać. To musi być piękne.. Poczucie beztroski i wolności zaraz przed uderzeniem w ziemię i ogromnym bólem.

-Kiedyś może skoczymy, ale nie dzisiaj. Chcę jeszcze trochę z Tobą pożyć. -parsknął śmiechem, ja otworzyłam oczy.

-Jakie jest Twoje marzenie? Tak szczerze. Wiem o Twoich planach, ale czego tak naprawdę chcesz?

-Szczerze?

-Mhm.. -mruknęłam.

-Zestarzeć się przy Tobie. Zobaczyć nasze dzieci.. Porzucić to wszystko. Pewnego dnia wziąć wszystkie pieniądze i wyjść, żeby już nigdy nie wrócić. Zamieszkać daleko, ale to naprawdę daleko stąd. Po prostu być z Tobą szczęśliwy.. -sprawił, że się uśmiechnęłam.

-A wiesz, że chcę tego samego?

-Nie masz wyjścia.. -zaśmiał się.

Ashton POV:

Minęło kilka dobrych godzin. Trochę wytrzeźwieliśmy, ale nie byliśmy jeszcze do końca czyści. Sam nie mogę uwierzyć, że jej na to pozwoliłem..

-Skończyły mi się fajki, wejdę do sklepu. -powiedziała Carmen, wyciągając portfel z torebki. Byliśmy już pod hotelem.

-Mhm.. Daj torebkę, wezmę ją i pójdę już do pokoju. -odpowiedziałem, a ta oddała mi ją bez żadnego myślenia.

Pocałowała mnie, po czym odwróciła się i weszła do sklepu. Zajęła miejsce w kolejce, a ja szybko odszedłem.

Wyciągnąłem jej telefon, gdy byłem tak daleko, aby nie mogła mnie zobaczyć. Odblokowałem go bez żadnego trudu, bo kiedyś przyjrzałem się gdy robiła to sama.

Tak jak myślałem, ten obrzydliwy typ nie przestawał do niej wypisywać. Chciałem zobaczyć tylko to, nic więcej.

Wpadłem na pewien plan.. Będzie okrutny, ale taki właśnie jestem, nie czarujmy się. Carmen sprawiła, że zacząłem kochać, ale to nie znaczy, że jestem innym człowiekiem. Nie da się zmienić w stu procentach.

Wyjąłem swoją komórkę i przepisałem numer z którego wysłał pierwszą wiadomość. Szybko do niego napisałem.

Hej, tu Carmen. Oddaję telefon do naprawy,  więc będę mieć przez jakiś czas inny numer. Zmieniłam zdanie, chcę się z Tobą spotkać.

♡♡♡
Dodałam jeszcze jeden bo wbiliście 50k <33

You Can Be The BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz