Carmen POV:
Ostatni raz weszłam do pokoju ojca i na niego spojrzałam. Spał jak dziecko, ale wolałam się upewnić.
-Tato?! -powiedziałam głośno, a następnie poklepałam go po twarzy. Nawet nie drgnął.. Trzy godziny temu dosypałam mu do napoju środek nasenny. To okrutne, że muszę załatwiać to w ten sposób, ale za nic nie pozwoliłby mi wyjść z domu na tak długi czas. Chciałby skontaktować się z ,, koleżanką " z którą pojadę. Nie mam ani jednej..
Zerknęłam na wyświetlacz telefonu i zauważyłam na nim wiadomość od Ashtona. Napisał, że czeka pod drzwiami. Szybko zeszłam na dół i mu je otworzyłam.
-Gotowa? -zapytał z uśmiechem na twarzy.
-Tak. Mogłeś zadzwonić dzwonkiem, śpi jak zabity. -przytuliłam go na powitanie. To nadal wydaje mi się być snem.. Nie mogę w to uwierzyć. Nigdy nie byłam szczęśliwsza, ale mimo to, coś nie daje mi spokoju. Nigdy nie oszukiwałam ojca, mam wyrzuty sumienia.
-Wolę nie ryzykować, jeszcze mógłbym go obudzić. To ostatnie, czego chcemy.
-Wiesz co?.. Trochę źle się z tym czuję. -westchnęłam, zamykając za nim drzwi. Musiałam mu to powiedzieć..
-Nie masz powodu. -powiedział, a ja odwróciłam od niego wzrok. -Carmen.. Spójrz na mnie. -poprosił. Tak też zrobiłam. -Nie robimy niczego złego. Po prostu spełniamy marzenia. On nigdy by Ci na to nie pozwolił. Bez tego to wszystko nie byłoby możliwe.
-Zabije mnie.. Dostanę szlaban na wszystko, co możliwe.
-Tym będziesz martwić się, gdy wrócimy. Robimy to, co sobie obiecaliśmy. Wyłączamy te pierdolone telefony i żyjemy.
-Tak.. -słabo się uśmiechnęłam.
-Nie możesz być smutna, to mają być najlepsze chwile Twojego życia. -znów zamknął mnie w swoich silnych ramionach.
-Masz rację. Jestem głupia, wszystkim się przejmuję.
-Dokładne, niepotrzebnie. A teraz uśmiechnij się, słodziaku. -powiedział, a ja spełniłam jego prośbę. Pocałował mnie, po czym pstryknął w nos, przez co odruchowo zachichotałam.
-Chodźmy po walizkę, jest w moim pokoju. -odkleiłam się od niego.
Weszliśmy na piętro. Ostatni raz zajrzałam do pokoju ojca i zatrzymałam się, aby na niego popatrzeć.
-Co Ty tam masz, hantle? -zaśmiał się Ashton, wychodząc z mojego pokoju. Dopiero wtedy odwróciłam od niego wzrok.
-Parę ładnych szmat, przecież nie mogę oglądać Lizzy w dresie.
-Dla mnie we wszystkim wyglądasz pięknie, mogłabyś iść nawet w worku na śmieci.
-Jasne.. -parsknęłam. Znów zeszliśmy na dół. Weszłam do kuchni, a następnie wyrwałam kartkę z kalendarza. Wyjęłam długopis z szuflady, po czym napisałam na niej wiadomość dla taty. Umieściłam informację, że wszystko ze mną w porządku, jestem bezpieczna i ma się nie martwić. Dodałam też, że niedługo wrócę.
-Car, mamy samolot za półtorej godziny.. -przypomniał.
-Już kończę. -położyłam ją na środku stołu. -Przepraszam, tato.. -szepnęłam najciszej jak się dało.
-Modlisz się? Wiem, że boisz się lotu, ale nie będzie aż tak źle. -zaczął się śmiać.
-Obejrzałam za dużo chorych filmów, to przez to. -odwróciłam się.
-To nie film, możesz być spokojna.
-A czuję, jakby był.. Jakbym śniła. -przyznałam, zakładając buty. Sięgnęłam po torebkę, po czym opuściliśmy mieszkanie.
Ashton POV:
Dojechaliśmy na lotnisko. Komuś wydarzył się jakiś wypadek, więc dość długo staliśmy w korkach. Zostało nam dziesięć minut..
Szybko wysiedliśmy z samochodu. Złapałem dziewczynę za rękę i pobiegliśmy w stronę kolejki do wydawania biletów.
-Muszę do toalety. -mruknęła, zatrzymując się. Wyglądała strasznie niewyraźnie, coś było nie w porządku.
-Dobra, tylko się pospiesz. -zająłem miejsce w kolejce, a ta popędziła do łazienki.
Odebrałem bilet, ale ta nadal nie wróciła. Zacząłem stresować się, że nie zdążymy.
Nareszcie ją zobaczyłem. Zauważyłem, że wygląda jeszcze gorzej.
-Chodź, nie ma czasu.. -mruknęła, ciągnąc mnie za rękę.
-Dobrze się czujesz? -zmarszczyłem brwi.
-Tak. -powiedziała, ale jej nie uwierzyłem. Nie była zbyt przekonująca.. Podniosłem ją, powodując jej śmiech.
-Co Ty.. -przerwałem jej.
-Sama powiedziałaś, że nie mamy czasu. Trzymaj się. -odpowiedziałem, a ta przeplotła nogi na moim pasie i mocno mnie złapała. Była bardzo słaba, ale mimo to nie przestawałem słyszeć jej śmiechu przy swoim uchu.
♡♡♡
Ten rozdział jest dość słaby, reszta jest lepsza, obiecuję!!
♡♡♡
CZYTASZ
You Can Be The Boss
عاطفيةZapłakana spojrzałam na mężczyznę, który ściągnął mnie z mostu. Jego przerażona twarz i pędzące za nią samochody były jedynym, co widziałam. Wpadłam w jego ramiona, głośno zanosząc się płaczem. Zrozumiałam, że tak naprawdę nie chciałam jeszcze umier...