Carmen POV:
Obudziłam się, czując oślepiające mnie promoenie słońca. Odwróciłam się i zauważyłam, że Ashtona nie było już obok. Przykrył mnie swoją koszulką.. Uśmiechnęłam się, ściągając ją z siebie. Ból pleców sprawiał, że chciałam jak najszybciej wstać z płytek.
Podniosłam się i delikatnie przeciągnęłam.
Opuściłam balkon. Asha nie było w pokoju.. Prawdopodobnie wyszedł do Cole'a, albo do sklepu.Otworzyłam drzwi od łazienki i zobaczyłam coś, czego się nie spodziewałam. Ashton stał pochylony nad białą kreską, którą ułożył na umywalce.
Zobaczył mnie i od razu się wyprostował. Nie chciał, abym to widziała..
-Od jak dawna to robisz? -zapytałam od razu. Spowodowało to we mnie mieszane uczucia.
-Tylko dzisiaj.. Miałem zły sen.
-Od kogo to masz? To Twoje? -zbliżyłam się.
-Wziąłem od Cole'a. Naprawdę nie.. -przerwałam mu.
-Nie tłumacz się.. -westchnęłam.
-Nie jesteś zła? -zaskoczony zmarszczył brwi.
-Wierzę, że nie robisz tego często. W sumie, to wszystko jest dla ludzi. -przyznałam zgodnie z prawdą. Mój brat nigdy nie miał umiaru. To dlatego tak skończył..
-Nie wierzę, że Ci to proponuję.. Jednak wiem, że dobrze się poczujesz. Chcesz? Mam jeszcze drugą porcję. -zadał mi pytanie, nad którym zaczęłam się zastanawiać.
-Boję się.. Przypomina mi to o moim bracie. -spojrzałam na niego z lekką obawą.
-Więc nie bierz. Właśnie dlatego nie chciałem, abyś to zobaczyła. -miał zamiar wsypać narkotyk z powrotem do woreczka, ale mu przerwałam.
-Chcę. -odezwałam się. Niby zdecydowana, ale jednak zmieszana.
-Będę Cię pilnować. -wysypał drugą działkę i ułożył ją kartą.
-Nie uzależnię się?
-Od jednej kreski? -parsknął śmiechem.
-Jak to jest? I co to jest? -zaczęłam wypytywać.
-Sama zobaczysz. Dawaj, śmiało.. Ale pamiętaj, robisz to tylko przy mnie. Muszę wiedzieć, że jesteś bezpieczna. -ostrzegł.
-Mhm.. -mruknęłam.
Niepewnie pochyliłam się, zakrywając jedną dziurkę w nosie.
-Nie bój się.. -zaśmiał się, a ja szybko ją wciągnęłam. Od razu poczułam okropne szczypanie. Zakrztusiłam się i prawie dostałam odruchu wymiotnego.
Zaczął się ze mnie śmiać, klepiąc mnie po plecach.
-Spierdalaj.. -zachichotałam, a ten dokończył wciąganie resztek z umywalki. Po tym dokładnie ją wyczyścił, minęło kilka minut.
Oparłam się o ścianę, czując pierwsze efekty. Zeszło ze mnie całe napięcie i strach.. Nie obawiałam się już niczego, bo wiedziałam, że jestem w dobrych rękach. Z właściwym mężczyzną i we właściwym czasie.
Zbliżył się do mnie, a ja go pocałowałam.
-Ugryzłaś mnie?.. -wybuchł śmiechem.
-Chyba.. -również zaczęłam śmiać się bez powodu.
-Nie wiem jak Ty, ale ja jestem kurewsko głodny.
-Ja też. Czuję, że mogę zjeść wszystko i nie będę mieć wyrzutów sumienia. -przyznałam. Wyszliśmy z łazienki. Już miałam wychodzić z pokoju, gdy ten mnie zatrzymał.
-Jesteś w piżamie. -zaśmiał się.
-A.. To mnie przebierz. -podeszłam do niego. Podniosłam ręce, a ten ściągnął ze mnie koszulkę. Przyciągnął mnie bliżej i ścisnął mój pośladek.
-Mam na Ciebie ochotę, ale jestem tak naćpany, że ledwo co oddycham. -przyznał, a ja zaczęłam się śmiać. Chyba nigdy nie czułam się tak dobrze.. Już wiem dlaczego ludzie to robią.
Chłopak sięgnął do torby i wyjął z niej niebieską sukienkę. Założył mi ją, po czym palcami przeczesał moje rozkołtunione włosy. Pocałowałam go ostatni raz i skierowałam się do wyjścia. Założyłam trampki i wybiegłam na korytarz. Cole również wychodził z pokoju.. Akurat teraz.
-Gdzie idziecie? -zapytał zdezorientowany.
Ashton dogonił mnie i podał mi torebkę.
-A bo ja wiem? -wybuchnęłam niepowstrzymanym śmiechem, a ten zmarszczył brwi.
-Czy ona jest naćpana?.. -spojrzał na niego z niedowierzaniem.
-No co Ty.. -zaprzeczył Ash.
-Scott nas zajebie, miałeś nic jej nie dawać!
-Scott się nie dowie. -odpowiedział.
-Ciebie do reszty pojebało, mamy dzisiaj wrócić, a Ty wziąłeś dawkę jak dla jebanego konia! Ledwo co chodzisz! -uniósł się.
-Oh, zamknij się już.. -zaśmiałam się, biegnąc do schodów. Wskoczyłam na poręcz, po czym po niej zjechałam. Ashton do mnie dołączył. Prawie się przewrócił, przez co nie mogłam powstrzymać chichotu.
♡♡♡
Od jakiegoś czasu siedzimy na chodniku i rozmawiamy. Poszliśmy kupić coś do jedzenia i padło na śmieciowe żarcie. Nie zostaliśmy w lokalu, bo przez narkotyk jestem bardzo wyczulona na zapachy. Każdy mi przeszkadza i wydaje się być bardzo intensywny.
-Zawsze chciałam mieć tatuaż.. To bardzo boli? -zapytałam, wkładając frytkę do ust.
-Zależy. Teraz na pewno nic Cię nie zaboli.
-Serio? -uszczypałam swoją dłoń. Rzeczywiście, niczego nie poczułam. -Uderz mnie..
-Co? -zaśmiał się.
-No uderz mnie, i tak niczego nie czuję. -zachichotałam. Chłopak przyciągnął mnie bliżej, po czym nachylił i dał mi klapsa w tyłek. Zaczęłam się śmiać, bo było to dla mnie bardziej łaskotające, niż bolesne. Ludzie przechodzący przez ulicę patrzyli na nas jak na nienormalnych, ale wcale się tym nie przejęłam.
Złapałam go za szyję i pocałowałam. Przy nim czuję się jak w domu, nawet gdy jesteśmy oddaleni od niego o setki kilometrów.
-Mam chory pomysł.. Jaki jest Twój ulubiony album Lany? Na tą chwilę.
-Lust For Life, przecież wiesz.
-Mój to Born To Die. Zróbmy sobie takie tatuaże. To będzie piękne.. Dwa przeciwieństwa.
-Cholera, tak. Będzie mi o Tobie przypominać, gdy będziesz daleko. Tylko co pomyśli ojciec?..
-Serio się nim przejmujesz? To nieistotne, chodź. Będziesz martwić się, gdy wrócimy. Teraz po prostu żyj. -wstał z chodnika, przez co przewrócił moje jedzenie.
-Wysypałeś mi frytki!
-Walić frytki, potem kupię Ci następne. Musimy znaleźć studio. -wyjął telefon z kieszeni. Podniosłam się i zaczęłam za nim iść.
♡♡♡
Wbiliście 50k wyświetleń, więc dodaję trochę wcześniej!
Dziękuję <33
♡♡♡
CZYTASZ
You Can Be The Boss
RomanceZapłakana spojrzałam na mężczyznę, który ściągnął mnie z mostu. Jego przerażona twarz i pędzące za nią samochody były jedynym, co widziałam. Wpadłam w jego ramiona, głośno zanosząc się płaczem. Zrozumiałam, że tak naprawdę nie chciałam jeszcze umier...