Carmen POV:
-Wysadź mnie ulicę wcześniej. Nie chcę, żeby tata widział, że mnie odwiozłeś. -poprosiłam. Spędziliśmy razem cały poranek.
-Pewnie.. Może być tutaj? -zapytał, zatrzymując się.
-Jasne. Dziękuję, że znowu mi pomogłeś. Gdyby nie Ty, to.. -przerwał mi.
-Nawet nie mów.. Nie chcę o tym słyszeć. Nie pozwolę nikomu Cię skrzywdzić. -opuścił dłoń z kierownicy i delikatnie złapał mnie za rękę. Spojrzałam mu w oczy, uśmiechając się.
-Przy Tobie czuję się jak w domu. Nawet w tym samochodzie. Gdybym nie musiała, nigdzie bym nie szła. -przyznałam.
-Tata musi się o Ciebie martwić. Szanuj go, bo pewnego dnia może go zabraknąć.. -zabrał dłoń.
-Szanuję, dlatego wracam. Będę dzwonić. -chwyciłam za klamkę i już miałam wychodzić, gdy ten mnie zatrzymał.
-Czyli co.. Spotykamy się? -przez to pytanie zrobiło mi się cieplej na sercu.
-Na to wygląda.. -zaśmiałam się.
Pocałowałam go w policzek, a następnie wysiadłam. Spojrzał na mnie ostatni raz, po czym odjechał. Widzę w jego oczach dobroć i szczerość, choć przy innych jest oziębły. Chyba się na mnie otworzył. Moje serce przepełnia radość i nareszcie chce mi się żyć. Nie czułam tego od lat.. Tak naprawdę, nie pamiętałam jak to jest.
Poprawiłam torebkę i zaczęłam iść. Nie wiem co powiedzieć tacie. Mam nadzieję, że jest w pracy. Wtedy mogłabym pomyśleć jak przeprowadzić tą rozmowę. Teraz mam w głowie pustkę.
Szybko znalazłam się przed domem. Pociągnęłam za klamkę. Drzwi okazały się być otwarte. Cholera.. Weszłam najciszej jak tylko się dało, ale i tak mnie usłyszał. Wszedł do przedpokoju i spojrzał na mnie z niedowierzaniem. W ogóle nie wychodzę, nie jest do tego przyzwyczajony.
-Gdzie byłaś?! -podniósł głos.
-U koleżanki.. -skłamałam.
-Jakiej? -dopytał.
-Ze szkoły. Zerwała z chłopakiem, potrzebowała mnie. -powiedziałam cicho.
-Znikasz na całą noc, to nie jest normalne! -krzyknął jeszcze bardziej.
-Po prostu daj mi spokój.. Nie mam znajomych, źle. Mam ich, też źle.
-Miej, ale nie wychodź z domu w środku nocy!
-Jestem dorosła.. -westchnęłam.
-To się wyprowadź, tylko nie licz na to, że Ci pomogę. -warknął.
-Davidowi jakoś mogłeś pomagać.. Nierobowi, który tylko korzystał! -tym razem to ja zaczęłam mówić głośniej.
-Nie mów o nim.
-Bo co?! Zawsze czułam się gorsza! Zawsze byłam mniej ważna, a Ty nigdy nie widziałeś jaką krzywdę mi wyrządza! Do teraz mam traumy!.. Myślisz, że przez kogo nie jem?! -wyrzuciłam z siebie.
-Przestań.. -odwrócił ode mnie wzrok.
-On nigdy Cię nie szanował. Nie szanował nikogo i niczego.. Nie miał wstydu, a mimo to, był Twoim ukochanym synkiem. Wiesz co? Zaćpał się, bo dawałeś mu za dużo pieniędzy!
-Powiedziałem nie mów o nim! -podniósł na mnie rękę, ale ostatecznie mnie nie uderzył. Widać, że to go zabolało.. Pokiwałam głową z niedowierzaniem, po czym pobiegłam na górę. Zamknęłam się w pokoju, a następnie rzuciłam na łóżko.
CZYTASZ
You Can Be The Boss
RomanceZapłakana spojrzałam na mężczyznę, który ściągnął mnie z mostu. Jego przerażona twarz i pędzące za nią samochody były jedynym, co widziałam. Wpadłam w jego ramiona, głośno zanosząc się płaczem. Zrozumiałam, że tak naprawdę nie chciałam jeszcze umier...