36

5 1 0
                                    

Torii

Oślepia mnie światło kiedy przechodzimy na drugi koniec góry. Odwracam się za siebie nie do końca rozumiejąc jak to zrobiliśmy. Mnich widząc moją dezorientację wyjaśnia po krótce

-Wokół tego miejsca jest bariera, od wewnątrz nie widać groty która prowadzi tutaj - kiwam głową i podążam za nim w sam środek tego wszystkiego. Wokół ludzie którzy tutaj przebywają patrzą na nas, a raczej na mnie, z zaciekawieniem. Stając na środku brodacz przemawia donośnym głosem co powoduje zniknięcie wszystkich szeptów 

-Bracia i siostry! Dziś, jak już pewnie zauważyliście pojawiała się u nas podróżniczka! Jej powodem jest pragnienie uratowania siostry. Wszyscy znamy nasze zasady, dziś kiedy słońce zajdzie, stanie przed nami po wszystkich próbach. Wtedy dostanie to po co tutaj jest - po tłumie przechodzą pomruki a ja czuję lekkie zdenerwowanie. Do zachodu dużo nie brakuje

-Chodź za mną - odchodzi powoli w przeciwnym kierunku niż tłum, szybko doganiam go idąc kilka kroków za nim. Milczymy przez całą drogę dopóki nie staniemy przed wielką bramą - masz czas do wieczora. Jeśli się tutaj nie zjawiasz o odpowiedniej porze już nigdy się stąd nie wydostaniesz - otwiera bramę i mnie wpycha do środka

-Czekaj! Co mam robić?! - zatrzymuje się w miejscu i odwraca w moją stronę

-Idź przed siebie i nie daj się oszukać, las lubi mieszać w umysłach - zaciskam ręce na kratach. Czy on sobie ze mnie kpi?! - radził bym ci nie tracić czasu - znika mi z pola widzenia a ja przygryzam policzek niepewnie idąc przed siebie wyklinając łysego mnicha. Biorę głębszy wdech kiedy staje przed lasem. Rozglądam się dookoła ale wszystko wskazuje na to że powinnam do niego wejść. No to zaczynamy ten cyrk.

Nie wiem ile czasu minęło ale mam wrażenie że tylko go marnuje. Jestem w jakimś dziwnym lesie, nic dookoła nie słychać a cisza powoli doprowadza mnie do szału. Jak na zawołanie słyszę jakiś dźwięk, zatrzymuje się i wsłuchuje, odgłos dochodzi z lewej strony. Czy to naprawdę płacz dziecka czy ja już wariuje? Idę w tamtą stronę a zza krzaków dostrzegam małego skrzydlatego chłopca. Siedzi skulony na środku polany a jego ramiona trzęsą się od szlochu. Nie wiem co powinnam zrobić, kiedy dostrzegam ranę na jednym z jego skrzydeł. Zaciskam pięści postanawiając ostrożnie do niego podejść aby się nie wystarczył. Niestety nie wyszło mi to, nie chcąc deptam gałązkę która łamie się pod naciskiem mojej stopy. Chłopiec odwraca się wystraszony w moją stronę. Podnoszę ręce i kucam odpuszczając sobie próbę zbliżenia do niego

-Hej mały, co tutaj robisz? - pytam ostrożnie a on odsuwa się - spokojnie, nie zrobię ci krzywdy. Zgubiłeś się? Mogę ci opatrzeć skrzydełko, pewnie cię boli prawda? - kiwa niepewnie głową pozwalając mi się zbliżyć - spokojnie. Mam na imię Tori - uśmiecham się do niego a on po obejrzeniu mojej twarzy niepewnie się odzywa

-Diego - podnoszę ręke chcąc wziąść skrzydełko jednak szybko się orientuje że mogę sprawić mu tylko ból

-Co się stało?

-Chciałem pokazać starszemu braciszkowi że też potrafię latać, czasami tu przychodzę aby poćwiczyć - kiwam głową i zamyślam się. Co mogę zrobić? W mojej ręce pojawia się płomień. Mogę mu zrobić tylko krzywdę. Zaciskam pięść pozwalając płomieniowi zniknąć. Zamykam oczy czując pulsujący ból w skroniach

-Tori! - krzywię się powoli podnosząc do siadu

-Spokojnie, zaraz będzie po krzyku - szczerze zęby a po chwili widzę przebiegające niebieskie cienie po ranach - gotowe - otrzepuje się z ziemi i wstaje

Otwieram oczy przełykając ciężko ślinę. Biorę głęboki oddech i postanawiam zaryzykować. Ostrożnie przykładam dłoń do skrzydła słysząc krzyk chłopca. Zaciskam zęby i zamykam oczy chcąc jak najszybciej mu pomóc

HUNTEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz