38

4 0 0
                                    

Torii

-Jesteś pewna? - pytam kiedy Tracy po tygodniu leżenia w łóżku odzyskuje siły

-Tori. To najlepsze wyjście - wzdycha i staje obok swojego narzeczonego ( który swoją drogą magicznie się odnalazł ) - oboje musimy się stąd uwolnić

-Ale ~ chce protestować jednak ucisza mnie ruchem ręki

-Juz zdecydowaliśmy - pochodzi do mnie i łapie za ręce - mam nadzieję że wpadniesz na nasz ślub razem z Milan 'em, z nikim innym nie chcę cię widzieć - wzdycham kiedy mnie ostatni raz przytula i wsiada na konia. Macha ręką na pożegnanie i znika za bramą kierując się w stronę portalu do innego świata. Miałaś być szczęśliwa, jeśli taka jest twoja wola nie mam prawa cię zatrzymać nie ważne jak egoistyczna jestem. Czuję dotyk na ramieniu, nie reaguje ponieważ tylko jedna osoba używa tych perfum

-Będzie dobrze, poradzą sobie - przytula mnie od tyłu a ja po chwili wahania odwracam w jego stronę i mocno obejmuje

-Nie mam już nikogo - mamrocze zamykając oczy

-Bzdura! Masz mnie - łapie moje ramiona i odsuwa na ich długość przez co niechętnie otwieram powieki

-Ale ~ kręci głową i z całą swoją pewnością mówi patrząc prosto w moje oczy

-Jesteś moją przyjaciółką Torii, nigdy się od ciebie nie odwrócę, życie nie kończy się w momencie opuszczenia Libuny przez twoją siostrę. Przedzej czy później wyprowadziła by się do swojego narzeczonego - kiwam głową zdając sobie sprawę że ma rację

-Po prostu, myślałam że będziemy miały więcej czasu. Mam wrażenie że straciłam wszystkie lata przez to co działo się przez ostatnie miesiące

-Pamiętasz jak rozmawialiśmy o twoich urodzinach? - pyta a ja marszczę brwi na tak nagłą zmianę tematu

-W zasadzie to stwierdziliśmy tylko że są niedługo a ja wyjechałam zanim je miałam - wzruszam ramionami a on kiwa głową

-Dziś zorganizuje dla ciebie spóźnione urodziny - informuje a ja przyjmuje to z niechęcią

-Milaaan- jęcze wywracając oczami - naprawdę nie mam ochoty na żadne imprezy

-Kto o tym wspominał? - uśmiecha się szeroko a ja wzdycham - niedługo po ciebie przyjdę. Spodoba ci się - zanim mu odpowiem znika mi z oczu. Fukam pod nosem i idę w stronę zamku z postanowieniem zjedzenia czegoś. Kiedy wchodzę do kuchni wszyscy milkną patrząc na mnie

-Wiem że jestem zdrajczynią i co tylko ale przyszłam tylko coś zjeść, nie krępujcie się - macham ręką i szybko podchodzę do koszyka z owocami. Kiedy chce złapać za jabłko starsza kobietka łapie moją dłoń

-Usiądź przy stole, zrobię ci coś - odsuwa się a ja po chwili namysłu siadam

-Dlaczego chcesz to zrobić? - pytam marszcząc brwi

-Ponieważ mimo wielu błędów starałaś się je naprawić. Po zamku wieści szybko się rozchodzą. Miałaś na prawdę dużo odwagi aby zdradzić Martanzo, ukryć rodzinę królewską i ukraść koronę, do tego wyjechałaś w na prawdę długą podróż aby ratować siostrę - tłumaczy - z resztą - macha ręką odwracając się w moją stronę - to nie my decydujemy o twoim wyroku, skoro król ci darował nie pozostało nam nic innego jak zaakceptowanie takiej kolejności rzeczy

-Ostatecznie i tak wszystko się pokomplikowało - wzdycham i dziękuje kiedy stawia przede mną talerz pełen kanapek

-Nikt nie powiedział że życie jest łatwe, jednak pamiętaj że my, bynajmniej ja, jestem ci wdzięczna za to co zrobiłaś - kiwam głową nie odzywając się więcej. Czy jest jeszcze ktoś z takim nastawieniem do mnie jak ta kucharka?

♠️♠️♠️♠️

Siedziałam w bibliotece czytając pierwszą lepszą książkę popijając herbatę. Brakowało mi tego, spokoju, ciszy i po prostu poczucia stabilności mimo iż wiem że za chwilę to wszystko zniknie. Nagle ktoś otwiera drzwi więc podnoszę wzrok znad książki. Do środka żwawym krokiem wchodzi Milan. Siada naprzeciwko mnie i podpiera ręce na brodzie patrząc prosto we mnie. Czuję lekką krępacje kiedy tak się we mnie wpatruje aż w końcu wzdycham i zamykam książkę

-Chcesz czegoś konkretnego? - pytam a on kiwa głową

-Chodźmy na dach. Cały dzień siedzisz w bibliotece więc przyda ci się dotlenienie - i właśnie w taki sposób znalazłam się gdzie się znalazłam. Na kocu na dachu altany razem z obrońcą króla Libuny. Wzdycham i przymykam oczy

-Myślisz że kiedyś jeszcze ją zobaczę? - pytam wpatrując się w niebo

-Na pewno, będziesz na ślubie, odwiedzisz kiedy ja sie urządzą, masz wiele okazji żeby się u niej zjawić, nawet bez powodu, w końcu to twoja siostra - kładę głowę na kocu i zamykam oczy

-Już za nią tęsknię - mruczę

-Wytrzymałaś bez niej 2 miesiące - stwierdza na co wywracam oczami 

-Tak, ale dlatego że moim priorytetem było jej wyzdrowienie - nabieram więcej powietrza przez usta i przez chwilę nie oddycham. W końcu wypuszczam przez nos i wstaje do siadu

-Hej zakochańce - nim mi odpowie słyszę z dołu znany głos - wybaczcie że przerywam wam randkę - zaczyna i po chwili stoi przed nami na dachu - ale musicie mnie ukryć - kończy a ja patrzę na niego jak na debila

-Że co? - pytam a on głośno wzdycha 

-Wasza wysokość - słyszymy z oddali na co chowa się za nami 

-Udawajcie że mnie nie ma 

-O co chodzi? - w końcu pyta przyjaciel króla

-Do zamku przybył gość - zaczyna a ja marszczę brwi 

-Kto o tej godzinie nachodzi zamek? - pytam

-Przestawiła się jako Cassandra Alonso - moje serce zaczyna szybciej bić kiedy uświadamiam sobie o kogo chodzi. Nienawidzę jej całym sercem, z resztą, nie tylko ja, cała nasza trójka. Parskam śmiechem nie mogąc się powstrzymać 

-Czego ona tutaj chce? - pytam a on wzdycha 

-Nie mam pojęcia 

-Królu- słyszymy pod nami na co wychylam głowę, lokaj patrzy prosto na mnie na co uśmiecham się niewinnie 

-Nie ma go tutaj 

-Victorio, doskonale słyszałem głos króla, czy sam mam tam wejść czy król zejdzie? - pyta nad wyraz spokojnie a ja zerkam na Sam'a. Nie chętnie podnosi się i zeskakuje z altanki 

-Za chwilę przyjdę - mamrocze wywracając oczami, zaprowadź ją do jadalni - lokaj kiwa głową i szybko odchodzi

-Czego ona tutaj chce? - pytam a chłopak wzrusza ramionami

-Pewnie tego co od początku chcieli nasi ojcowie - opuszcza bezradnie ramiona i odchodzi w stronę zamku

-O czym on mówił? - pytam kiedy obok mnie pojawia się przyjaciel

-Cóż, z tego co wiem i mi mówił ich ojcowie planowali ślub - otwieram szeroko oczy 

-Ojjj, współczuję mu - kręcę głową a chłopak się ze mną zgadza 

-Nie będzie miał lekko - powoli idziemy w stronę zamku

-Myślisz że się pobiorą? 

-Jeśli Sam nie znajdzie nowej kandydatki to tak - nie odzywając się więcej przekraczamy drzwi tarasowe i pierwszym co widzimy jest księżniczka sojuszniczego królestwa. Widząc mnie uśmiecha się z kpiną

-No proszę, kogo moje oczy widzą, nie sądziłam że zobaczę cię jeszcze kiedykolwiek z głową - parska, chcę jej odpyskować ale Milan zatyka mi usta 

-Wspaniale cię widzieć w takiej formie księżniczko 

-A ty jak zawsze szarmancki - macha ręką uśmiechając się słodko, wywracam oczami a chłopak ciągnie mnie w stronę wyjścia 

-Lepiej się nie narażać - szepcze mi do ucha co przyjmuje z niechęcią


HUNTEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz