45

4 1 0
                                    

Torii

Szybko się ogarniam i odwracam w stronę chłopaka, który nadal stoi w tym samym miejscu

-Zabierzcie króla do schronu, wszyscy mają być w największej gotowości, główny oddział przytrzyma ich najdłużej jak się da - chłopak szybko kiwa głową i odbiega a ja odwracam się w stronę źródła kłopotu. Mam nadzieję że nie jest ich za wiele. Niestety moje nadzieje znikły kiedy na linii drzew pojawiają się pierwsze stwory. Zaciskam zęby uparcie wpatrując się w coraz więcej dostrzegalnych nieprzyjaciół. Czego oni chcą? Główny oddział zdążył ustawić się w pierwszej linii jednak nic im to nie dało ponieważ dookoła zaczyna wiać jeszcze mocniejszy wiatr który zmienił się tornado wciągające nas do środka. Upadam na tyłek i w ostatniej chwili łapie się za barierkę. Niestety nie wszyscy mieli tyle szczęścia i wylądowali parę metrów dalej. Wrogowie nie czekając aż sie pozbieramy zaczynają na nas szarżować. Biorę głęboki oddech i próbuję wstać co skutecznie utrudnia mi wichura dookoła.

Twój dar jest w stanie ci pomóc. Przemyka mi przez głowę a ja marszczę brwi i rozglądam się dookoła. Ogniem jesteś w stanie pozbyć się przeszkody, użyj go. Zagryzam policzek i nie zastanawiając się za długo robię to. Mimo wątpliwości czy to się uda ogromne języki niebieskiego ognia w kilka chwil pozbywają się wiatru a my jesteśmy w stanie stać o własnych siłach. Spoglądam na dłoń jednak niczego tam nie dostrzegam, kręcę głową i szybko wracam do teraźniejszości

-Nie czekajcie na nic! - krzyczę kiedy niektórzy nadal leżą na ziemi - ruszcie się albo zrobi to przeciwnik! - odbijam oręż jednego z nich chroniąc przed utratą głowy jednej z dziewczyn. Patrzy na mnie z szeroko otwartymi oczami a ja zaciskam zęby - jesteś na polu walki czy na wakacjach?! - pytam a ona szybko się ogarnia i wstaje. Ciemne chmury które od początku przybycia tutaj syreno-podobnych nie wyglądały za ciekawie jednak teraz udowadniając jak bardzo są w stanie kontrolować pogodę, niebo spowiła ciemność a chwilę później zaczął lać deszcz skutecznie utrudniając nam widzenie przeciwnika. Szybko się odwracam i nie czekając na nic ruszam w wir walki, niestety po chwili otaczają mnie z każdej strony, odpieram każdy atak jednak błoto wytworzone przez ulewę utrudnia mi moje ruchy, pech chciał że podczas odpierania ataku dwóch z przodu trzeci za mną podciął mi nogi przez co ląduje na ziemi zaczynając widzieć mroczki przed oczami a w późniejszym czasie ciemność.

♠️♠️♠️♠️

Powoli uchylam powieki jednak szybko je zamykam i marszczę nos przez rażące światło, tym razem ostrożnej otwieram oczy i rozglądam się dookoła wciąż leżąc, co się stało? Łapie się za głowę czując w niej ból, zaciskam zęby próbując przypomnieć sobie co tutaj robie

-Tori!? Nic ci nie jest?! - czuję jak ktoś łapie mnie za rękę więc powoli odwracam w tamtą strone głowę. Nad sobą dostrzegam zaniepokojone zielone tęczówki

-Poza faktem że miażdżysz mi dłoń to wszystko ok - mamrotam a on szybko mnie puszcza i siada na krześle obok - co się właściwie stało? - pytam marszcząc brwi, poprawiam swoje położenie aby siedzieć i zerkam na niego

-Sam do końca nie jestem pewny - mówi i przeciera dłonią kark - siedziałem w gabinecie razem z Sam'em kiedy dwóch strażników przybiegło i zabrali do schronu. Po kilku godzinach przyszli i powiedzieli że jesteś w szpitalu - kiwam głową uświadamiając sobie kilka ważnych szczegółów, jak to wszystko się potoczyło? Ile jest ofiar? Udało nam się ich odpędzić? Podpieram się żeby wstać jednak chłopak skutecznie mi to uniemożliwia. Patrzę na niego spod byka na co nie zwraca uwagi 

-Nic mi nie jest - wywracam oczami jednak po chwili walki z nim znowu ląduje na poduszce. Wzdycham zirytowana i patrzę na niego spod rzęs

-Muszę się dowiedzieć co sie stało dalej - ignoruje moje słowa jakby nie zostały wypowiedziane

-Pójdę po lekarza, powinien cię zbadać - wstaje szybko z miejsca i wychodzi nim zdążę otworzyć usta. Wzdycham i zaczynam odpinać kable by stąd wyjść kiedy drzwi się otwierają a w nich staje doktor. Skanuje mnie wzrokiem jednak nie komentuje moich czynów tylko mówi coś innego

-Jak się czujesz? - pyta i podchodzi do łóżka, wyciąga z kieszeni latarkę i świeci mi nią w oczy

-Wyśmienicie - mówię i mrugam parę razy oczami aby pozbyć się plam

-Rozumiem, w takim razie zrobię ci kilka badań kontrolnych i będziesz wolna - chowa latarkę do kieszeni i łapie za notes

-Świetnie - mamrotam i czekam na pielęgniarkę którą wezwał chwilę później. Posłusznie wstaje z łóżka i kieruje się w stronę drzwi by wyjść i pójść na badania


Wychodząc z sali Milan zaczyna rozmowę

-Wiesz, za kilka dni zaczyna się ten egzamin prawda? - mówi a ja marszczę brwi

-Serio? - pytam głupio a on kiwa głową - i co w związku z tym? - pytam przechodząc przez drzwi. Kiwa głową i wchodzi za mną do pokoju. Oboje patrzymy na bałagan w milczeniu

-Wychodzi na to że jeszcze nie zabrali się za naprawienie tego, jak twój wspaniały przyjaciel pozwolę ci przenocować u mnie jeszcze jedną noc, jutro osobiście zajmę się tym aby ogarnęli ten pokój - mruga do mnie a ja wzdycham i wychodzę zaraz z czarnowłosym 

-Jeśli chodzi o ten egzamin - zaczynam na co chłopak zerka na mnie kątem oka - myślisz że z tych co nie zdali komuś się uda? - pytam a chłopak Milan zamyśla się

-Jeśli mam być szczery to pewnie większość zda - wzrusza ramionami - ale jedyne co będą mogli robić to  być strażnikami w zamku i patrolować okolice, nie zostaną wysłani na większe misje, skoro nie zdali za pierwszym razem - poprawia włosy i wzdycha - to znaczy że się nie nadają ale potrzebujemy więcej ludzi - nie odzywam się więcej i rzez całą drogę do jadalni przemierzamy w ciszy - nie rób takiej miny Torii - podnoszę głowę i patrzę na niego spod byka - no co? - pyta a ja wzdycham i kręcę głową

-To nie sprawiedliwe 

-Tak jak całe życie płomyczku - zatrzymuje się przed otwartymi drzwiami i odwracam w jego stronę ze zdziwioną miną 

-Jak mnie nazwałeś? 

HUNTEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz