37

5 0 0
                                    

Torii

Unikam ostrza w ostatniej chwili. Próbuje znaleźć jakieś wyjście jednak nie jestem w stanie nic wymyślić. W pewnym momencie za blondynką dostrzegam wielką gałąź. Cóż, lepsze to niż nic. Robię unik i łapie za gałąź blokując ostrze. Długo to nie wytrzyma, gałąź w porównaniu do miecza jest jak kartka papieru. Odpycham Tracy do tyłu a sama szukam jakiegoś rozwiązania. Myśl Tori, myśl. Zaciskam zęby i robię kolejny unik. Obserwuję jej ruchy kiedy macha mieczem i nagle mnie olśniewa. To nie jest jej styl walki. Gałąź styka się z ostrzem a po chwili siłowania się słyszę jak zaczyna pękać. Odskakuje w momencie w którym przepołowiła się na połówki. Nie daj się oszukać. Zatrzymuje się w miejscu. Las lubi mieszać w umysłach. Zaciskam wargi i zamykam oczy. Nie wiedzę innego wyjścia, jeśli to tylko wytwór mojej wyobraźni - przeżyje, jeśli nie - zginę ze świadomością próby pomocy siostrze. Odsuwam się na bezpieczną odległość i puszczam gałąź

-Nie ważne co zrobiłaś i co zamierzasz zrobić Tess, zawsze będę cię kochać jak siostrę, wiem że miałaś jakiś powód aby chcieć zamknąć mnie w wieży i mam nadzieję że kiedyś mi wybaczysz - mówię a ona zaczyna się do mnie zbliżać. Unosi miecz w górę więc zamykam oczy. Jednak nim ostrze mnie dotknie słońce zachodzi a ja padam na kolana

-Tori - podnoszę głowę jednak nie jestem w stanie nic zobaczyć. Obraz przed oczami rozmazuje się a ja sama czuję jak moja głowa zaczyna być ciężka. Osoba przede mną mówi coś jednak nie jestem w stanie nic usłyszeć. Po chwili upadam na ziemię czując że przegrałam

♠️♠️♠️♠️

Budzę się w małej komnacie. Podnoszę się na łokciach i patrzę na to zdezorientowana. Gdzie ja jestem? Rozglądam się dookoła jednak nic mi to nie mówi. Wstaje z łóżka i podchodzę do drzwi. Otwieram je i rozglądam się. Pusto. Wychodzę na korytarz przyglądając się wszystkiemu. Co ja tutaj robię?

-Och, obudziłaś się - wzdrygam się na nagły głos za moimi plecami. Odwracam się w tamtą stronę i dostrzegam tego samego staruszka który mnie tutaj sprowadził - pewnie jesteś głodna, śniadanie powinno niedługo być gotowe, chodź zaprowadzę cię - nie czekając na mnie idzie w przeciwnym kierunku w którym zamierzałam. Po chwili namysłu idę za nim

-Co tutaj robię? - pytam w końcu kiedy siadam na krześle. Staruszek podnosi na mnie wzrok i uśmiecha się spod brody

-Wszystko w swoim czasie dziecko, a teraz jedz - przed nami pojawiają się talerze pełne jedzenia. Zagryzam policzek chcąc się kłócić jednak jedzenie przekonuje mnie abym milczała. Wzdycham tylko i łapie za widelec

-Więc? - pytam kiedy wszystko znika i opieram łokcie o stół. Mnich bez słowa wyciąga coś z rękawa i stawia na środku stołu. Patrzę jak fioletowa ciecz rusza się w flakoniku. Podnoszę wzrok na staruszka kiedy wstaje z miejsca

-Dlaczego? - pytam również szybko wstając. Odwraca się w moją stronę ze zdziwieniem

-Zdałaś Tori. Nie cieszysz się? - pyta a ja nie rozumiem

-Ale.. Przecież nie zrobiłam nic - mówię a on wzdycha i wraca na miejsce

-Posłuchaj, nasz las jest specyficznym miejscem. Tam czas płynie wolniej a próbą którym ludzie wchodzący tam zostają poddani są różne - mówi spokojnie a ja go słucham nie widząc w tym sensu

-Więc dlaczego pomogłam małemu chłopcu ze zranionym krzydłem? Dlaczego przekonałam hybrydę aby walczyła? Dlaczego walczyłam z siostrą którą chce uratować? - nie odpowiada mi tylko podchodzi do mnie i łapie za ramiona. Jego dłonie są ziemne przez co przechodzi mnie nieprzyjemny dreszcz

-Tori, każdy ma inną próbę, ten las jest dla nas zagadką, nie jestem w stanie ci odpowiedzieć - podchodzi do stołu i bierze buteleczkę. Wsadza mi ją do ręki i zaciska na niej moją pięść - wystarczy że wlejesz jej to do ust. To antidotum pomoże zlikwidować wszystkie czary, zaklęcia i choroby, teraz jednak powinnaś wracać do Libuny. Jest tam ktoś kto na ciebie czeka - puszcza mnie i odchodzi. W połowie drogi jednak sie zatrzymuje i odwraca w moją stronę - twój koń będzie na ciebie czekać tam gdzie go zostawiłaś - czuję jak moje policzki zaczynają piec przez to że kompletnie o nim zapomniałam. Nie daje jednak tego po sobie poznać i kiwam głową. Otwieram dłoń patrząc na buteleczkę. Zaciskam usta i szybko stąd wychodzę. Już niedługo Tracy, wszystko wróci do normy, nie pozwole więcej aby stała ci się krzywda

♠️♠️♠️♠️

Staje przed bramą zamku Libuny i przełykam ciężko ślinę. 2 miesiące, dokładnie tyle czasu mnie tutaj nie było. Kieruje konia w stronę bramy a wzrok wszystkich strażników zatrzymuje się na mnie. Zeskakuje z siodła i przekazuje bez słowa lejce jednemu ze strażników. Przez pierwsze kilka kroków idę spokojnie odczuwając skutki długiej podróży jednak po chwili pędzę na złamanie karku w stronę lochów. Niestety w połowie drogi ktoś mnie zatrzymuje, tym kimś okazuje się Ava

-Tori, sądziłem że zwiałaś przy pierwszej lepszej okazji - uśmiecha się z kpiną a ja zaciskam zęby i chcę go ominąć ale mi na to nie pozwala - uważaj na to komu ufasz, bo możesz skończyć gorzej niż twoja siostrzyczka - puszcza mnie i odchodzi a ja przez chwilę patrzę na jego plecy. Maczał palce w tym co stało się Tracy? Pomyślę nad tym później. Zbiegam do lochów a przy celi bliźniaczki dostrzegam króla. Zatrzymuje się w połowie drogi jednak ten słysząc moje kroki odwraca się w moją stronę. Zrywa się z miejsca kiedy widzi że to ja. Zostaje zamknięta w jego szczelnym uścisku, z jednej strony chciałabym się wyrwać ale z drugiej brakowało mi go więc jedyne co robie to opieram głowę o jego ramię 

-Udało się Sam, mam antidotum - mówię a on puszcza mnie i odsuwa się

-Wiedziałem że ci się uda- mówi a ja kiwam głową uśmiechając się. Bez słowa wyciągam flakonik z kieszeni i pokazuje go Sam'owi 

- Wystarczy że wypije - podchodzę do celi a widząc w jakim stanie jest siostra pluje sobie w brodę że się nie pospieszyłem. Teraz jednak już jestem i wszystko wróci do normy. Niepewnie wchodzę do środka a Tracy słysząc to podnosi głowę. Mruży czarne oczy i chce się na mnie rzucić ale łańcuchy jej to uniemożliwiają. Cofam się na korytarz i odwracam w stronę Sam'a

-Chyba będziesz musiał mi pomóc - bez słowa wchodzi za mną do celi a kiedy blondynka rzuca się Sam łapie ją za ręce i unieruchamia. Szybko do nich podchodzę odkręcając korek. Tracy rzuca głową na każdą możliwą stronę uniemożliwiając mi chociaż przyłożenie flakonika do ust. Stoimy tak chwilę aż w końcu uspokaja się przez stracone siły. Przełykam ciężko ślinę i podnoszę głowę siostry. Patrzy prosto w moje oczy, przenoszę wzrok gdzie indziej i siłą otwieram jej usta wlewając wszystko na raz. Zatykam jej usta ręką wiedząc że będzie próbowała to wypluć. W końcu chcąc nie chcąc przełyka a ja odrywam rękę od jej twarzy i wycieram

-Teraz musimy czekać - wzdycham wycofując się na korytarz i siadam przed kratami. Sam dosiada się do mnie i opiera o metal kart

-Było tu bez ciebie nudno - uśmiecham się i opuszczam głowę w patrząc na pierścionek 

-Chyba nie mogę go zwrócić. Trochę go.. stopiłam - zagryzam wargę a on patrzy na mnie zdziwiony i bierze za rękę

-Jak ty to zrobiłaś?! - pyta zszokowany a ja uśmiecham się niewinnie

-Długa historia - zanim mi odpowie słyszę kaszlenie. Odwracam głowę w stronę siostry i widzę jak pluje czarną mazią. Zrywam się z miejsca i pobiegam, chcę ją dotknąć ale coś mnie powstrzymuje. Dostrzegam że czarne ręce zaczynają znikać przybierając naturalny kolor

-Udało się - mówię z ulgą i siadam centralnie przed siostrą która po chwili mdleje

-Musi teraz odpocząć ale myśle ze będzie dobrze - chłopak łapie mnie za ramię a ja kiwam głową z uśmiechem. Od teraz będę już zawsze cię chronić

-A co z twoją siostrą? - pytam kiedy podchodzi do Tracy i ją podnosi

-Tydzień temu znalazł się facet który ją odczarował ale.. - wzdycha i zaczyna wchodzić po schodach - jest tak jak mówiłaś. Nie wykazuje żadnych emocji, jej oczy są takie.. puste

-Przykro mi Sam - mówie ale on tylko kreci głowa i wychodzi za mną z lochów 

HUNTEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz