Torii
Kolejny tydzień spędzam w bibliotece szukając sposobu na uleczenie Tracy. Wzdycham zamykając ostatnią książkę. Nic nie ma. Kompletnie nic. Jedyny dział jaki został to ten z księgami zakazanymi. Siadam na krześle przy stoliczku i chowam twarz w dłoniach. Zawiodłam jako siostra, miałam ją chronić a w pewnym momencie odwróciłyśmy się przeciwko sobie
-Tori? Wszystko w porządku? - słyszę jednak nie podnoszę głowy
-Zawiodłam, przeczytałam wszystkie książki które mogły mi pomóc ale nic nie ma - zagryzam policzek od środka a chłopak wzdycha i siada obok mnie
-Został jeszcze dział z księgami zakazanymi - podchodzę wzrok kiedy kończy zdanie
-I pozwolisz mi do niego zajrzeć? - pytam a on wzrusza ramionami
-Tracy to moja przyjaciółka. Też chce jej pomóc - przejeżdżam językiem po zębach i zerkam na niego
-Ilu dzisiaj było? - pytam a on wzdycha i opiera głowę o fotel
-Przy dziesiątym przestałem liczyć
-Minął dopiero tydzień. Znajdzie się ten kto kocha ją szczerze - klepie go po ramieniu
-Mam nadzieję - mruczy pod nosem a ja wstaje na co podnosi głowę do góry
-Otwórz mi dział zakazany - wzdycha męczeńsko ale posłusznie wstaje i kieruje się w stronę krat za którymi są wszystkie księgi z tematyką od czarnej magii jak i jej skutków po klątwy i czary. Wchodzę do środka i natychmiast podchodzę do działu z klątwami. Skoro medycyna nic nie daje to może ktoś rzucił na nią klątwę która powoduje takie skutki? Wyciągam pierwszą księgę i siadam na ziemi całkowicie ignorując obecność chłopaka stojącego w wejściu. Moje oczy zaczynają boleć od zmęczenia a litery powoli się rozmazują. Kiedy chce odłożyć księgę na bok i zostawić to na jutro jedno zdanie rzuca mi sie w oczy. Klątwy duszy. Bingo
♠️♠️♠️♠️
-Nie musisz tego robić, ktoś inny pojedzie - od dobrych 20 minut stoimy na dworze a Sam wraz z Milan'em próbuje mnie przekonać do zmiany decyzji. Niestety jestem dość uparta i jej nie zmienię
-Milan, to moja siostra, muszę to zrobić, dla niej - wzdycha wiedząc że ze mną nie wygra
-Weż chociaż to - łapie mnie za rękę i zakłada na palca pierścionek. Zanim zaprzecze i go ściągnę ściska moją dłoń
-Jeśli wrócisz i nadal nie będziesz go chciała to mi zwrócisz, wiedz jednak że zawsze będzie należał do ciebie. Uważaj na siebie - poprawia mi włosy i szybko odchodzi nim coś powiem. Wzdycham sfrustrowana i odwracam się w stronę konia. Muszę to zrobić. Dla Tracy. Siadam w siodle i ostatni raz odwracam się w stronę zamku. Coś czuję że szybko tutaj nie wrócę. Zakładam kaptur i powoli ruszam za bramę zamku stopniowo przyspieszając. Czas wybrać się w odwiedziny innego królestwa
Po kilku godzinach galopu zatrzymuje się aby koń mógł odpocząć. Siadam na ziemi i wyciągam butelkę z wodą. Wypijam ją na raz ignorując ból w gardle przez niską temperature i po chwili wstaje aby znów ją uzupełnić w płynącym nieopodal strumyku. Wzdycham i wracam na wcześniejsze miejsce. Ile czasu zajmie mi dojechanie do Mariocal? Miesiąc? Dwa? Kładę się na plecach i obserwuję niebo. Chociaż pogoda mi dopisuje. Wstaje z miejsca i podchodzę do konia. Nie mogę marnować czasu, siadam w siodło i kieruje się naprzód. Po 2 godzinach mijam ostatnią wioskę pod władzą Libuny. W ostatniej chwili zatrzymuje się na jej końcu gdzie dostrzegam pub z noclegami. Zerkam na konia i niepewnie zaczynam go tam kierować. Nie mogę jechać całą noc z reszta i tak jest już późno, wyruszę jutro razem ze wschodem słońca. Zeskakuje z konia, przywiązuje go i wchodzę do środka. Wraz z moim przybyciem w pubie nastaje cisza. Ignoruje to i zaczynam kierować się do recepcji
-Czego pani potrzebuje? - pyta obojętnie kiedy patrzę prosto w jej ostro wymalowane oczy
-Noclegu - kiwa głową i zaczyna coś pisać - na jedną noc - odpowiadam zanim zapyta. Podaje mi klucz i odsyła machnięciem ręki co z chęcią wykonuje. Patrzę na numerek na kluczyku, 6. Obracam go w ręce kierując się w stronę pokoju. Odkładam plecak na ziemię i rzucam się na łóżko niemal od razu zasypiając. Budzą mnie promienia słońca na co marszczę nos i odwracam się na drugą stronę. Mrugam oczami i wpatruje się w ścianę, przez chwilę zastanawiam się gdzie jestem jednak szybko ogarniam sytuacje. Wstaje kiedy brzuch daje o sobie znać. Wzdycham i podchodzę do plecaka w którym mam pożywienie. Nie ma tego dużo więc mam nadzieję że dotrę wystarczająco szybko do Mariocal. Biorę gryza bułki i zakładam buty. Zabieram plecak i po zamknięciu drzwi staje przed recepcją. Nikogo nie ma więc odkładam kluczyk na blat i znikam stamtąd szybciej niż się pojawiałam. Staje przed koniem i po upewnieniu się że nie był głodny ani odwodniony siadam i ruszam w dalszą podróż która trwała prawie miesiąc z postojami
♠️♠️♠️♠️
Zmęczenie daje mi o sobie znać kiedy mijam pierwsze wioski królestwa, ludzie dziwnie na mnie patrzą schodząc mi z drogi
-Kim jesteś?! - było pierwszym co usłyszałam kiedy podjechałam pod bramę królestwa Mariocal. Ściągam kaptur a strażniczka widząc moją twarz wyciąga miecz z pochwy
-Hej, spokojnie! Jestem w pokojowych stosunkach - unoszę ręce w geście poddania na co ona prycha
-Cały kraj wie do czego się dopuściłaś - syczy a ja mimowolnie wywracam oczami
-A czy wie że to dzięki mnie na tronie siedzi król? - sarkam na co ciemnoskóra mruży oczy
-Czego tu szukasz? - pyta nie opuszczając miecza. Nie boli jej już ręka?
-Moja siostra została zatruta. Podobno w waszych górach znajduje się lek - mówię poważnie a strażniczka wybucha śmiechem
-Niesamowite że tak się o nią troszczysz! Powiedz mi, wejdziesz na nasze tereny i zamordujesz naszych władców? - chce jej odpowiedzieć kiedy za bramą dostrzegam kogoś bardzo znajomego
-Wystarczy Selen. Jest tutaj gościem. Król prosił aby ją wpuścić, chodzi o kogoś ważnego - ciemnoskóra jeszcze raz skanuje mnie wzrokiem aż w końcu patrzy na moją dłoń z piersiocnkiem. Zaciska zęby ale posłusznie odsuwa się na bok abym mogła przejechać
-Mam cię na oku zdrajczynio - ignoruje jej słowa i pędzę w stronę gór. Kiedy teren nie jest odpowiedni abym mogła jechać konno zeskakuje z niego i rozglądam dookoła. Zagryzam wargę kiedy nie dostrzegam niczego do czego mogłabym go przywiązać
-Nie uciekniesz? - pytam go na co prycha i szura kopytem po ziemi. Drapie się po głowie nie wiedząc co zrobić. W końcu nie mając wyjścia ściągam z niego wszystko i zostawiam obok kopyt. Gdyby uciekł będzie miał wygodniej i większe szanse niż będąc przywiązanym. Staram się sobie tak wmówić kiedy puszczam lejce i powoli odchodzę od konia nadal będąc do niego przodem. W końcu się przez to wywalam i ląduje plecami na kamieniach. Marszczę nos z niezadowolenia i powoli się podnoszę. Ostatni raz oglądam się za koniem i wzdychając idę przed siebie. Później będę się martwić jak wrócę do Libuny. Wchodzę w głąb gór i rozglądam się obracając dookoła. No dobra, co teraz?
-Czekałem na ciebie - wzdrygam się kiedy słyszę za sobą niski męski głos. Odwracam się w stronę starca - wiem po co tutaj jesteś
-Jednak ja nie mam pojęcia kim ty jesteś - mówię i skanuje go wzrokiem. Długa aż do ziemi broda, biała kiecka i łysa głowa - jesteś mnichem? - pytam po chwili a on uśmiecha się i odchodzi powoli. Kiedy stawia kroki zauważam ze jest na boso
-Chodź za mną. Tam dostaniesz to czego potrzebujesz jednak najpierw będziesz musiała przejść próby - zaczyna spokojnie a jego kroki są lekkie, ledwo słyszalne co zaskakuje mnie
-Jakie? - pytam podążając za nim
-Dowiesz się na miejscu - zagryzam od środka policzek. Nie mam czasu na jakieś ich durne zabawy
-Co jeśli się ich nie podejmę?
-Nigdy nie wydostaniesz się z gór nawet jeśli tysiąc razy będziesz szła drogą którą tu przybyłaś - mówi spokojnie a ja marszczę nos w niezadowoleniu. Bosko