47

21 1 0
                                    

Torii 

Patrzę na niego w milczeniu przetwarzając jego słowa 

-Chcecie abym stracił dwóch najlepszych łowców na raz? To duży cios dla naszej obrony - podskakuje na nagły głos. Odwracam się w stronę Sam'a. Stoi opary o drzewo i przygląda nam się z uwagą - przyjacielu, rozumiem że chcesz ją chronić, ja tak samo, ale nie mogę ci pozwolić iść razem z nią - podchodzi do nas i uśmiecha się smutno - to jej misja, nie twoja - Milan nie odpowiada nic tylko bez słowa odwraca się i odchodzi w stronę sadów - przejdzie mu - król klepie mnie po ramieniu i wolnym krokiem podąża za przyjacielem. Wzdycham głośno i opieram głowę o ręce. Co mam zrobić? Jak się przygotować na to co mnie czeka? Kręcę głową uświadamiając sobie jedną rzecz. Nie ważne jak bardzo będę przygotowana nie wiem co mnie tam czeka. Wstaje z ławki i znikam w ciemnościach kierując się w stronę miasta. Czas podpaść jeszcze bardziej. Mijam wielu ludzi którzy nie są jeszcze świadomi do czego za chwilę dojdzie. Po drugiej stronie miasta znajduje się polana na której odbywają się różne festiwale i uroczyste imprezy miasta. Dookoła znajdują się rzadkie roślinny i kwiaty które rosną tylko w tym miejscu. Sam'owi uda się uratować to miejsce dzięki jego wpływowi na ziemię. W końcu jest królem. Gdybym nie była tego pewna nie posunęła bym się do takiego działania. Biorę głęboki oddech i chowam się przed widokiem ludzi, jeszcze nie czas aby mnie zobaczyli. Wspinam się na najwyższą gałąź jednego z drzew i czekam do zachodu słońca który nadejdzie niebawem. Dostrzegając swoją okazję do działania mimo wahania tworzę kulkę ognia która uderza o ziemię niemal natychmiast podpalając trawę. Siedząc na najwyższym drzewie obserwuję swoje dzieło, mimo świadomości że to okropne wiem że musiałam to zrobić. Ludzie będą mnie nienawidzić a Sam będzie miał pretekst do wygnania. Wzdycham i wstaje na równe nogi. Ostatni raz patrzę na palącą się polanę. Czy na pewno dobrze robię? Absolutnie, ale to jedyne wyjście. Zeskakuje na ziemię w momencie w którym słyszę zbliżających się ludzi i krzyki 

-Hej! Ty! Co tam robisz?! - słyszę obok siebie na co odwracam głowę w bok, kilka metrów ode mnie stoi rolnik z wiadrem w dłoni. Patrzy na mnie spod przymrużonych powiek - to ty się przyczyniłaś do podpalenia polany - wokół niego zbiera się tłum, co poniektórzy trzymali w rękach widły. Nie chcąc nimi oberwać przeskakuje na drugi koniec muru i znikam im z pola widzenia słysząc  za sobą ich krzyki. Niestety nie udało mi się uciec daleko ponieważ złapali mnie łowcy patrolujący las i zabrali do zamkowych lochów 


Słysząc otwieranie się drzwi od celi podnoszę głowę 

-Dlaczego to zrobiłaś? - stojący przede mną król pyta z zawiedzioną miną

-Żebyś bez wyrzutów sumienia mógł mnie wygnać - odpowiadam bez wahania na co chłopak kuca przede mną 

-Jesteś człowiekiem, nikt nie uwierzy że to ty wywołałaś niebieski płomień, ja sam nie wierzę - kręci głową na co wzdycham głośno i mimo związanych rąk płomień pojawia się na mojej dłoni. Przez chwilę przygląda się niebieskim płomieniom na mojej dłoni jednak kiedy gasną otrząsa się z transu 

-Co? - pytam widząc jego niespokojną minę 

-Nie mogę cię wygnać, jeśli to prawda jesteś zaginioną księżniczką Nibelcastel - patrzę na niego przetwarzając jego słowa aż w końcu wybucham śmiechem i kręcę głową 

-Sam - zaczynam natychmiast poważniejąc na co robi zdziwioną minę - jeśli nie wygnasz mnie w ciągu dwóch dni uwolnię się stąd i spalę całe miasto dookoła zamku, nikt się nie ostanie a zacznę od dworu Micaliaro 

-Dlaczego tak bardzo ci zależy? 

-Żebyś był bezpieczny, żeby nie spotkał cię los taki jak ojca, żeby Milan miał spokój a strażnicy nie wytykali go palcami bo staje w mojej obronie podczas narad. Chcę żebyście byli szczęśliwi nawet jeśli będzie to moim kosztem 

♠️♠️♠️♠️

Słysząc dźwięk przekręcanego klucza podnoszę jedną powiekę. Przed sobą dostrzegam dwóch strażników

-Wstawaj Lartrak, tym razem ci się nie upiekło - słysząc te słowa czuję mimowolnie niepokój, bo na dobrą sprawę nie wiem co będzie mnie tam czekać, ale jestem gotowa. Bez słowa podnoszę się z miejsca i pozwalam prowadzić w stronę królewskiego dziedzińca gdzie dostrzegam całe miasto i przedstawicieli mniejszych królestw. Sam odwraca się w moją stronę z pytaniem w oczach ale nie ma już odwrotu, niezauważalnie kiwam głową na co odwraca się w stronę tłumu 

-Zebraliśmy się tu dziś aby ukarać Victoię Lartrak, darowałem jej wcześniej ze względu na to że gdyby nie ona nie stał bym tu teraz, jednak jej działanie sprzed wczoraj jest już nie do wybaczenia - po tłumie przechodzą zadowolone pomruki. Niebieskooki odwraca się ponownie w moją stronę i zaczyna mówić formułkę 

-Victorio Lartrak, w imieniu całego królestwa Libuny i innych polegających mi podkrólestw skazuję cię na wygnanie do Aranocy za zdradę korony, przyczynienie się do zabójstwa króla, mego poprzednika oraz podpalenia najcenniejszej polany w królestwie - wokół mnie pojawia się czarno-czerwony okrąg. Biorę głębszy wdech i ostatni raz patrzę na twarze tych wszystkich ludzi, większość wydaje się zadowolona, mniejszość zaniepokojona, ostatni raz patrzę na Sam'a widzę w jego oczach smutek ale wie że już dawno powinniśmy byli to zrobić, szukam Milana jednak nie jestem w stanie go wyłapać. Aż w końcu dostrzegam jego szmaragdowe oczy. Patrzy na mnie z bólem wypisanym na twarzy, uśmiecham się aby dodać mu otuchy, może i sobie bo bałam się jak cholera. Będzie dobrze. Chciałam to powiedzieć ale nie potrafiłam otworzyć ust, nie mogłam się już ruszyć. To koniec  - jako prawowity władca Libuny skazuję cię Victorio na karę Aranocy dopóki ktoś posiadający władzę podobną do mojej nie uwolni cię - zamykam oczy gotowa na to, w pewnym momencie czuję uderzenie o ziemię i ciężar na ciele. Otwieram oczy a nad sobą dostrzegam kogoś kto nigdy nie powinien się tu znaleźć 

-Milan?! - krzyczę zrywając się z miejsca - nie powinno cię tu być! - wymachuje rękami we wszystkie strony na co chłopak wzdycha i łapie za nie 

-Nigdy nie puścił bym cię tu samej 

-Dlaczego? - pytam a widząc smutek i ból w jego oczach zaczynam się wahać czy powinnam zadawać to pytanie 

-Bo wiem jak ciężko tu przetrwać - kiedy docierają do mnie jego słowa do głowy przychodzi mi tylko jedno pytanie. Milan Bonari był wygnańcem?

HUNTEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz