Rozdział 5

822 25 2
                                    

To, że się stresowałam, to było za mało powiedziane. Byłam autenycznie przerażona perspektywą randki z całkiem obcym mężczyzną. Kompletnie sobie tego nie wyobrażałam. O czym mieliśmy rozmawiać? Jak się przywitać? A jeśli był jakimś brzydkim, czterdziestoletnim typem? Przecież to był bardzo realny scenariusz. I, choć kiedyś bardzo często chodziłam na randki internetowe, to teraz to mnie kompletnie przerastało. 

I te silne emocje spowodowały właśnie, że napisałam do mojej najlepszej przyjaciółki, Karoliny. Byłyśmy bardzo blisko siebie, znałyśmy się jeszcze od czasów liceum, jednak stanowiłyśmy istne przeciwieństwa. Ona była drobna, spokojna, stała w związku. Ja natomiast lubiłam szaleć, bawić się w różnych miejscach, ale jednocześnie miałam bardzo ścisłą wizję swojego autorozwoju. Wiedziałam, że mogę na nią zawsze liczyć, jednak miałam pewne tematy, których wolałam unikać. I właśnie jednym z nich były moje, z reguły przelotne, znajomości z chłopakami. Nigdy żadnego nie akceptowała, ale ja jej nie słuchałam. I zawsze wychodziło na jej. Sama miała chłopaka od blisko trzech lat, mojego najlepszego przyjaciel z resztą. Uważaliśmy się już za pewnego rodzaju rodzinę. Zawsze bardzo zazdrościłam jej tej idealnej relacji i chyba dlatego w pewnym momencie przestałam z nią o tym rozmawiać. Zawsze widziałam ten powątpiewający wzrok, a także sarkastyczny ton głosu mówiący "już to mówiłaś ostatnio". Do tej pory słyszałam te słowa w swojej głowie. I powtarzała to za każdym razem. Nienawidziłam tego. 

Jednak teraz tylko ona mogła mi pomóc i mnie wyciszyć. 

Karolina: Byłaś już na tylu randkach, przerobiłaś już chyba każde scenariusze, co może pójść nie tak tym razem?

Miała rację, wiedziałam to. 

Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze. Wydawało mi się, że wyglądałam dobrze. Mieliśmy iść do jakiejś knajpki na dobre drinki, dlatego też zdecydowałam się na czarne rurki oraz białą, oversizową koszulę. Jeden z jej rogów włożyłam w spodnie. Do tego założyłam białe botki z najnowszej kolekcji Deeze. Odpuściłam sobie wszelkie sukienki, by nie było widać mojego wystającego brzucha. Postanowiłam jednak na mocny makijaż, niebieskie oczy podkreśliłam ciemnymi cieniami, a krótkie włosy wprostowałam, by wyglądać bardziej zadziornie. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy, w tym oczywiście gaz pieprzowy. 

Wybiegłam z mieszkania, by nie spóźnić się na autobus. Oczywiście mi się nie udało. Przeklęłam głośno, widząc odjeżdżającego kierowcę. Cham. 

Usiadłam na platikowej, zimnej ławeczce na przystanku, kolejny autobus miałam dopiero za kwadrans. Odpaliłam telefon. 

Janek: Jak tam? Gotowa, czy wymiękłaś?

Uśmiechnęłam się mimowolnie, choć stres wcale nie ustępił. Ale Karolina miała rację. Janek zapowiadał się naprawdę fajnie. Nigdy nie pisałam jeszcze z chłopakiem pełne dwa tygodnie. Chociaż raczej były to jakieś głupoty, to jednak wytrzymaliśy ze sobą. 

Lili: Delikatnie się spóźnię, sorki ;*

Lili: Przyzwyczajaj się!

Chłopak już nie odpisał, a ja wróciłam do swoich rozmyślań.

Z torebki wyjęłam małą buteleczkę z alkoholem. Obejrzałam się, czy nikt nie przechodził, po czym odkręciłam ją i wypiłam duszkiem. Przełknęłam ślinę, marszcząc brwi. Raz się żyje, Lili. 

W miarę upływu czasu i alkoholu mój organizm zaczął się rozluźniać, a stres całkowicie zniknął. Czyli jednak alkohol był idealny na każdą okazję. 

Nim się obejrzałam, już wysiadłam na przystanku. Do ust włożyłam gumę, po czym poprawiłam szminkę. Rozejrzałam się dookoła. Musiałam przyznać, iż to miejsce Warszawy było trochę przerażające i całkowicie opustoszałe. Nie wiedziałam, czy to dobry znak. W pobliżu był tylko jeden bar, w dodatku bardzo mały. Resztę otoczenia stanowiły stare kamienice. 

Tinder || Jan-RapowanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz