Ten idiota nie odzywał się do mnie przez cały tydzień, aż do jego powrotu. Wysłał mi raptem parę zdjęć pięknych zabytków i krajobrazów. Pewnie chciał, żebym żałowała, że nie pojechałam. Ale ja nie potrzebowałam żadnych zdjęć, żeby żałować. Żałowałam, i to cholernie. Marzyłam już, żeby się z nim spotkać, pogłaskać po włosach i pocałować. Minął miesiąc, od kiedy się ostatnio widzieliśmy. Ale z drugiej strony byłam wściekła. Byłam na niego wściekła z powodu głupiej koleżaneczki Karoliny, z którą spędzał miłe chwile. Byłam wściekła, że się na mnie obraził, bo zrezygnowałam z wyjazdu. Ale przede wszystkim byłam ściekła za ten brak zrozumienia. Miałam pogrzeb dziadka, nie mogłam z tego zrezygnować. Po prostu nie mogłam.
Pogrzeb był dziwny. Dziadek był złym człowiekiem, nikt za nim nie płakał, nawet jego własne dzieci, czy siostry, które miały już swoje lata. Praktycznie nie znałam tego człowieka, dlatego też czułam się co najmniej nie na miejscu. Siedziałam w jednym z pierwszych rzędów obok moich ulubionych wujków, kuzynów mojego ojca. Siostra trzymała się całkowicie na uboczu, a ja? Ja, całkowicie nieświadomie i niecelowo, stałam cały czas obok ojca, starając się go jakoś wesprzeć. Nawet zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, było jak dawniej. Przyjechał po mnie, bym nie musiała się fatygować pociągiem. Najpierw było dziwnie, ale potem zaczął mnie pytać o pracę, o studia. Tęskniłam za nim.
Dom rodzinny nie był już domem rodzinnym bez mamy. Było tam tak pusto, chłodno. Serce mi się krajało, gdy się kręciłam w środku, to już nie było to samo. Jakby dom umarł, tak po prostu. Bez mojej mamy nie miał już serca.
Po mszy nie było stypy. Rozmawialiśmy na cmentarzu z rodziną, której połowy członków nawet nie kojarzyłam. Ale byłam miła, uśmiechnięta i rozmowna, jak nauczyła mnie tego mama. A potem tata zaprosił całą rodzinę do domu, więc zmieniłam się w prawdziwą kelnerkę. Nienawidziłam tego, ale teraz chętnie podawałam kawę, kroiłam ciasto i wyciągałam talerze. Na szczęście siostra mi pomogła. A potem znowu rozmawiałam z tatą, żartowaliśmy i śmialiśmy się do rozpuku. Czułam się dobrze.
A teraz siedziałam w mieszkaniu tego idioty i na niego czekałam. Nie zamierzałam go przepraszać, nie chciało mi się nawet kłócić, chociaż w środku gotowałam się z wściekłości. Tak naprawdę chciałam go przytulić, poczuć silne ramiona na sobie i znaleźć się w swoim bezpiecznym miejscu. On był moją ostoją, której naprawdę potrzebowałam.
Był piątek wieczór, ja już byłam wykąpana, zrobiłam sobie relaksującą kąpiel w wannie z hydromasażem Janka, na twarz nałożyłam maseczkę, a pod oczy płatki. Wybalsamowałam całe ciało, zrobiłam sobie dobrą herbatę i teraz w spokoju delektowałam się nową książką. Ostatnio nawet nie miałam czasu, by spokojnie usiąść i się zaczytać.
Gdy dobiła dwudziesta druga, usłyszałam pik domofonu, a moje serce od razu zabiło szybciej. Nie minęły dwie minuty, gdy drzwi się otworzyły. Ja jednak dalej udawałam, że czytam, choć nie skupiłam się nawet na jednym zdaniu. Odwróciłam się mimowolnie w stronę korytarza, gdy go zobaczyłam. Przełknęłam głośno ślinę, zapomniałam, że był taki przystojny. Miał kilkudniowy zarost, dłuższe włosy. Zapragnęłam, by ich dotknąć.
- Hej - wyhchrypiał.
Postawił ogromną, czarną walizkę pod ścianą. Podszedł do mnie powolnym krokiem, ja go tylko obserwowałam. Był piękny, cudowny. Nawet nie wyglądał na zaskoczonego, gdy mnie zobaczył. Kilka kosmyków spadło mu na czoło. Był opalony, bardzo. Miał zaczerwienioną buzię i ramiona. Schudł. Bardzo schudł. Co on tam jadł? Wiedziałam, że nie przepadał za owocami morza, a najbardziej na świecie uwielbiał mięso.
- Hej - odpowiedziałam ze ściśniętym gardłem.
Chłopak usiadł mnie, a ja zamknęłam książkę. Odłożyłam ją na stolik kawowy.
- Wiedziałem, że tu będziesz, choć trochę się obawiałem, że jednak nie - stwierdził, a ja usłyszałam drżenie w jego głosie.
Wzruszyłam ramionami, nie do końca wiedząc, co odpowiedzieć.
- Lubię twoje mieszkanie - mruknęłam, patrząc za okno. Było już ciemno, a w mieście świeciło się mnóstwo kolorowych neonów, które tak bardzo lubiłam oglądać.
- Trochę zjebałem - oznajmił.
- Trochę mnie wkurzyłeś. - Pokiwałam twierdząco głową.
Jego dłoń szybko odnalazła moją nogę pod szarym kocem, zaczął głaskać mnie po łydce. W moim brzuchu od razu pojawiły się motylki, a na rękach pojawiła się gęsia skórka. Palcem sunął po moim tatuażu w kształcie słońca.
- Wyobrażam sobie. Nie myślałem jasno. Po prostu za tobą tęskniłem.
- Też za tobą tęskniłam.
Mierzyliśmy się spojrzeniami, jego niebieski tęczówki świdrowały mnie.
- Jesteś moim powietrzem, Lil. Nie umiem żyć bez ciebie. Nie umiem funkcjonować normalnie, gdy dzieli nas tyle kilometrów. Nie potrafię bez ciebie oddychać, uzależniłem się od ciebie.
Uśmiechnęłam się mimowolnie, te słowa były jak miód na moje serce. Chciało mi się płakać, krzyczeć z radości, tańczyć, cokolwiek.
- Chyba się ostatnio naoglądałeś zbyt wiele romansów - stwierdziłam.
Podniosłam się, usadowiłam na jego kolanach i pocałowałam mocno, wkładając w ten pocałunek wszystkie moje emocje. I złość, i miłość, i tęsknotę i wszystko, co tylko do niego czułam. A czułam wiele.
Całował zachłannie, jakbyśmy się nie widzieli wiele lat. Mocno, prawie wręcz brutalnie. Ścisnął z całej siły moje pośladki, aż pisnęłam zaskoczona. Złapałam go za końcówki włosów, szarpnęłam delikatnie. Mruknął zadowolony prosto w moje usta, co jeszcze bardziej mnie podnieciło. Zaczęłam się ocierać o niego w moich przydużych, kolorowych dresach z Playboya, które kupiłam ostatnio na Vinted. Oderwaliśmy się od siebie, ciężko dysząc. Szybko zdjął mi bluzę, mało co przy okazji jej nie rozrywając. Zaczął całować moje piersi, ssać i podgryzać mocno. Jęknęłam z rozkoszy albo i z bólu, ale to nie było w tym momencie istotne. Podniósł mnie nagle, a ja zaplotłam nogi wokół jego bioder. Nim jednak dotarliśmy do sypialni, przyszpili mnie do ściany. Ściągnęłam mu T-shirt, dłońmi błądziłam po jego nagiej, pięknej klacie. Zdjął ze mnie dresy, a potem kucnął. Mocnym ruchem rozszerzył mi nogi, a potem wbił się swoim językiem w moją łechtaczkę. Krzyknęłam głośno, łapiąc go i mocno szarpiąc za włosy. Lewo co łapałam oddech, nogi mi drżały, cała drżałam z rozkoszy, jaką mi dawał. Wodził po mojej łechtaczce, pochwie, ssał, całował, doprowadzając mnie do istnego szału.
- Och, Boże, Janek - wydyszałam lewo.
Dłonią złapałam się za ramę drzwi, przymknęłam powieki. Nie potrafiłam powstrzymać się od jęków, co jeszcze bardziej podniecało blondyna. Podniósł się, wracając do mych ust. Trzymając mnie mocno w talii, skierował mnie w stronę łóżka. Potykałam się, idąc do tyłu. Chłopak z impetem rzucił mnie na łóżko, poduszki zamortyzowały upadek. Zdjął z siebie spodnie, a potem rzucił się na mnie. Ścisnął mocno za gardło, wchodząc we mnie gwałtownie. Zakrył mi usta pocałunkiem, bym nie mogłam krzyczeć. Jego dłoń na mojej krtani zacisnęła się mocno, aż straciłam oddech. Jego brutalność mnie szokowało, ale jednocześnie i podniecało. Nigdy nie kochaliśmy się w ten sposób. Szybkimi ruchami wchodził we mnie, mało co nie rozdzierając mnie. Wbiłam paznokcie w plecy Janka, robiąc rany na jego delikatnej skórze. Poczułam krew w ustach, kiedy mnie całował. Czułam jego nadchodzący orgazm, wgryzł się w mój sutek do krwi, wrzasnęłam w tym samym czasie, kiedy on krzyknął, dochodząc. Potem złapał moją twarz w dłonie i całował długo, a zarazem namiętnie.
***Od autorki***
Dałam wam chwilę wytchnienia, ale chyba już jesteście gotowi, hm?
CZYTASZ
Tinder || Jan-Rapowanie
FanficTo miały być szybkie badania socjologiczne, chciałam tylko poznać powody i skutki aplikacji randkowych. Nie miałam zamiaru poznawać nikogo nowego, bo nie lubiłam marnować czasu. Byłam karierowiczką, która nienawidziła facetów. A on to wszystko zni...