Rozdział 49

261 15 4
                                    

- Serio, to jest twój pierwszy lot? -  zapytał z ogromnym niedowierzaniem Paweł Kacperczyk, jakby to była najdziwniejsza informacja, jaką w życiu usłyszał. 

Mimowolnie wywróciłam oczami. Posłałam mu kuksańca w bok, a następnie ponownie sprawdziłam zapięcie swoich pasów. 

Czekała nas godzinna podróż do Szczecina, w którym rozpoczynaliśmy serię koncertów festiwalowych braci Kacperczyk. Byłam zestresowana jak nigdy. To miała być moja pierwsza obecność na koncercie, żeby relacjonować wszystko i dbać o zasięgi. Cholernie się bałam, nie czułam się przygotowana na to wydarzenie, chociaż Piotrek twierdził co innego. Byłam pewna, że rzucał mnie na głęboką wodę. 

Samolot powoli wzbijał się w powietrze, a ja obserwowałam całe to zdarzenie przez okno z zafascynowaniem. Ułożyłam się wygodnie w fotelu, a jedna ze stewardess podała nam po kieliszku szampana. Wznieśliśmy toast za udany koncert, a potem wypiliśmy po jednym łyku. 

- Coś obejrzymy? - zaproponował Paweł, a ja pokiwałam głową twierdząco. 

Chłopak włączył jakiś nowy serial, ja natomiast skupiłam się na rozmyślaniu. 

Zastanawiałam się, co Janek robił w tej chwili. Z tego, co wiedziałam, wczoraj skończył swój koncert w Płocku i miał wracać do domu. Miałam nadzieję, że niespodzianka, którą mu zostawiłam, ucieszy go. Postanowiłam nieznacznie zmienić wystrój balkonu, korzystając z mojej pierwszej, sporej pensji. Zakupiłam nowe leżaki, parasol, a przede wszystkim wyłożyłam podłogę drewnianymi deseczkami, a także zasadziłam kilka kwiatków i warzyw. Odkąd przeprowadziłam się do miasta, brakowało mi trochę ogrodnictwa, o co nawet się nie podejrzewałam. Pomidorki koktajlowe, ogórki, marchewka, parę ziół, to było dla mnie absolutne minimum. Oczywiście z pomocą przyszedł mi Janek, bez niego nic bym nie ogarnęła sama. 

Musiałam przyznać, że tęskniłam za Jankiem. I to bardzo. Spędziliśmy ze sobą bite dwa miesiące razem, dzień w dzień, toteż jego brak teraz bardzo mi doskwierał. 

- Nie żałujesz czasem swojej decyzji? - spytał nagle Paweł, odwracając się w moją stronę. Zapewne zauważył, że nie przykładałam zbyt dużej wagi do tego, co się działo na ekranie. 

- Czego? 

- Rzucenia swojej pracy w badaniach klinicznych. Zawsze mówiłaś, że uwielbiasz tę robotę, chociaż dają ci nieźle w kość. 

- Teraz w kość daje mi Piotrek. - Uśmiechnęłam się nieznacznie, a potem westchnęłam głęboko. 

Nigdy nie zastanawiałam się nad odpowiedzią na jego pytanie. Za bardzo skupiłam się na nowej pracy, by rozmyślać o tej starej. Myślami wróciłam do wspomnień i do tego wszystkiego, co przeżyłam w biurze na Mordorze. Przez rok nauczyłam się naprawdę wiele, przez ten czas sądziłam, że znalazłam swoją drogę kariery. Że to jest to. Najwyraźniej byłam w błędzie. 

- Czasami trochę brakuje mi tej atmosfery - przyznałam szczerze - i jest to serio bardzo interesujące zajęcie, tyle nowej wiedzy o tym, jak w ogóle powstają wszystkie te leki, które teraz możemy kupić w aptece. I jak pacjenci reagują na leki na raka, to robi niesamowite wrażenie. I daje nadzieję na to, że da się wyleczyć absolutnie każdą chorobę na świecie, wiesz, czujesz się taką częścią tego wszystkiego. Nawet jeśli przez połowę swojego dnia drukujesz dokumenty i wysyłasz je do ośrodków. Niesamowita praca. 

Chłopak uśmiechnął się nieznacznie. 

- Nawet teraz mówisz o tym z błyskiem w oku - stwierdził. 

Odwróciłam się w stronę okna, by zerknąć na widoki, a jednocześnie nie kontynuować tej konwersacji. 

Nim się obejrzałam, samolot już zbliżał się do lądowania. Mimo słów Maćka obyło się bez turbulencji, co dało mi o wiele większy spokój. 

Tinder || Jan-RapowanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz