Rozdział 54

217 17 1
                                    

Obudziłam się z krzykiem, jednocześnie czując na swoim ramieniu mocny dotyk. Otworzyłam gwałtownie oczy, w pokoju panował mrok, a nade mną pochylała się wysoka postać. Ściskała moją skórę. Wrzasnęłam głośno przerażona. Będąc jeszcze na skraju jawy i snu, wymierzyłam prawy sierpowy napastnikowi z całej siły. Mężczyzna jęknął głośno i osunął się na ziemi. Od razu zapaliłam lampkę nocną stojącą na szafce. 

- Kurwa, Lili! - Usłyszałam znajomy głos, od razu odetchnęłam z ulgą. 

- Janek? Boże, przestraszyłeś mnie! Nie rób tak więcej!

Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona i doskoczyłam do chłopaka. Blondyn trzymał się za obolały policzek, a z jego nosa powoli spływały strużki krwi. 

- Krzyczałaś przez sen, chyba miałaś koszmar - odpowiedział, patrząc na mnie. Uśmiechnął się delikatnie i pokręcił głową z niedowierzaniem. - Widzę, że treningi działają, nie sądziłem, że masz tak mocne uderzenie. 

- Chodź do kuchni, opatrzę ci to - rzuciłam, a następnie, nie czekając na reakcję chłopaka, ruszyłam do drugiego pomieszczenia. 

Na wyspie kuchennej nadal leżał album ze zdjęciami, który wczoraj tam odłożyłam. Nie potrafiłam oderwać od niego spojrzenia. Miałam wrażenie, jakby wypalał dziurę w blacie. Nie zamierzałam jednak w żaden sposób go komentować. Nie miałam zamiaru nawet się odzywać na ten temat. Chciałam, by Janek sam go zauważył, wyjaśnił wszystko i się odpowiednio kajał. Blondyn pojawił się w kuchni, czułam jego spojrzenie na sobie. Zmoczyłam wodą ręcznik kuchenny, a potem podałam go chłopakowi. Oparłam się o blat z założonymi rękami na piersi i czekałam. Janek patrzył na album nieodgadnionym spojrzeniem. Nie potrafiłam odczytać jego myśli. Następnie spojrzał na mnie, a ja podniosłam wysoko lewą brew. 

- Gdzie to znalazłaś? - spytał, siląc się na swobodny ton. Uśmiech nie schodził z jego twarzy, nawet mimo nieustającego krwotoku z nosa. 

- W garderobie, którą postanowiłam wyremontować - odpowiedziałam. 

Nastała między nami cisza. Słyszałam zegar ścienny, który tykał. Odliczałam sekundy. 

- Nie mów, że się o to gniewasz. Przecież to stare dzieje, Lils. 

Zacisnęłam mocno szczękę, nie chcąc się denerwować i wybuchnąć. Byłam dorosła, dlatego też chciałam przeprowadzić tę rozmowę na poziomie dorosłym. 

- Rozumiem, że masz swoją przeszłość, Janek, ja również. I szanuję to. Szanuję, że nie lubisz na ten temat rozmawiać, taki już jesteś. Ale okłamałeś mnie i po raz kolejny nadszarpnąłeś moje zaufanie. Powiedziałeś, że Karolina była jednorazową akcją, natomiast, jak widzę, nie była. Okłamałeś mnie. Po prostu mnie okłamałeś. 

Janek westchnął głęboko, spuścił głowę, podrapał się po włosach. 

- Przepraszam. Po prostu... - zaczął - dla mnie to nic nie znaczyło, zwykła zabawa. Ale Karolina to inaczej odebrała. To na podarowała mi ten album, wrzuciłam go gdzieś na dno szafy i zapomniałem. I tyle. 

- Tym bardziej mogłeś mi o tym powiedzieć, skoro to nic nie znaczyło. Idę się położyć, jest już późno - oznajmiłam, a następnie wyminęłam go i ruszyłam do sypialni. Nie mogłam powstrzymać się od zwycięskiego uśmiechu. 

Ułożyłam się wygodnie pod kołdrą, jednak nie dane było mi spokojnie usnąć. Moim większym problemem od Janka i jego wygasłych uczuć do Karolina, była sama Karolina. Miałam stuprocentową pewność, że to ona była nadawcą dziwnego liściku, który wczoraj otrzymałam. Marta z resztą podzielała moje zdanie. Bo kto inny mógłby to być? Myślałam jeszcze o Krystianie, jednak on nawet nie wiedział, gdzie mieszkał Janek. A zdobycie tej wiedzy wcale nie było takim łatwym zadaniem. Poza tym, jak cel miał w tym, żebym skończyła z Jankiem? Żaden. Chciał się po prostu na mnie zemścić za swoje zwolnienie. Z drugiej zaś strony nie miałam stuprocentowej pewności co do jego zamiarów. Dlatego też namówiłam Martę, by się z nim spotkała. Z nim i z Klaudią. Nie widzieli się od czasów zmiany pracy przez Martę, toteż to był dobry argument na spotkanie. Przyjaciółka miała wybadać sprawę i nastroje w stosunku do mnie. Byłam jej za to ogromnie wdzięczna. 

Doradziła mi też, co powinnam zrobić z tą durną jędzą. Karoliną. Choć bardzo tego nie chciałam, Janek musiał się z nią spotkać. Porozmawiać, oddać album, wyjaśnić wszystko, a nawet pogrozić, jeśli była takowa potrzeba. Nie mogłam pozwolić na to, by ktoś mnie szantażował i mi groził, ten anonimowy liścik naprawdę mnie przestraszył. Musiałam to pokazać Jankowi, ale dopiero rano. Teraz chciałam dać mu czas na przemyślenie wszystkiego. 

Chłopak naprawdę mnie wkurzył, jednak Marta podziałała na mnie lepiej niż środek uspokajający. W takich momenach doceniałam jej większe doświadczenie życiowe. Podziwiałam jej mądrość i sposoby radzenia sobie z problemami. Dziewczyna, jak tylko weszła do mieszkania, od razu zabrała mi butelkę z alkoholem. Kazała mi się otrząsnąć i zacząć działać. I to ona doradziła mi zachowanie "zimnej twarzy". W głębi duszy wiedziałam, że przyjaciółka miała rację. Janek mnie kochał, wiedziałam to. Zapewne po prostu nie chciał mnie ranić i dolewać oliwy do ognia. Ale i tak mnie wkurzył. Najchętniej spaliłabym wszystkie te zdjęcia i włosy tej suce. 

Moje rozmyślania przerwało lekki ugięcie się materaca. Po chwili poczułam na swojej talii znajome, ciepłe dłonie. Mimowolnie wywróciłam oczami. 

- Trzymaj się z dala od mojego ciała - rzuciłam. 

Złapałam jego dłoń, a następnie przerzuciłam z dala od siebie. Ułożyłam się wygodniej, przymknęłam powieki. 

- Stęskniłem się za tobą. Przez całe trzy dni myślałem o tobie. I o twoim cudownym ciele - odpowiedział chłopak, mrucząc cicho. 

Serce od razu zabiło mi szybciej. Skarciłam się w myślach. Moje ciało cały czas reagowało na Janka jak jakieś obłąkane. Ale musiałam zachować zimne zachowanie, dlatego też nie skomentowałam słów ukochanego w jakikolwiek sposób. Nie musiałam jednak długo czekać na jego kolejną próbę. Złapał mnie za biodra oraz przyciągnął do siebie z całej siły. Pisnęłam zaskoczona. 

- Puszczaj mnie, kłamco! - warknęłam, udając oburzoną, choć w środku chciało mi się śmiać. 

Janek, mimo moich pokrzykiwań, zaczął mnie łaskotać po brzuchu, plecach i wszędzie, gdzie się tylko dało. Wybuchnęłam głośnym śmiechem, wierzgałam się po łóżku jak szalona, nie potrafiłam się opanować. 

- Nie, Janek, proszę, przestań!

- Obiecujesz, że już nie będziesz się gniewać? - zapytał. 

Jaś położył się na mnie, a nasze twarze dzieliły centymetry. Złapał mocno moje ręce, nie byłam w stanie się ruszyć. 

- Jesteś absolutnym idiotą - mruknęłam, patrząc mu głęboko w oczy - i czasem naprawdę cię nienawidzę. 

- Nie szkodzi. - Uśmiechnął się szeroko. - Ja cię kocham cały czas. 



*****Od autorki****

Dzień dobry! Jakieś opinie, komentarze, dedukcje, śledztwa? Hm?

Tinder || Jan-RapowanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz