Rozdział 70

173 16 5
                                    

- Jak się czujesz z faktem dokonania aborcji, Lili? - spytała mnie psychoterapeutka. 

Rozsiadłam się wygodnie na dużej, czarnej kanapie, która stała w gabinecie kobiety. Spojrzałam przez okno, jakby nagle zakorkowane skrzyżowanie było najciekawszym elementem dnia. Nie rozumiałam sensu tego pytania, nie chciałam w ogóle o tym mówić. Zamierzałam zapomnieć o całym wyjeździe do Austrii. 

- Zdążyłam już wrócić do siebie, na szczęście obyło się bez zbędnych komplikacji - odpowiedziałam chłodnym tonem. 

- Wiesz, że nie o to pytam - skarciła mnie delikatnie, zdążyła już poznać moje zagrywki i próby zmian tematu.

Spuściłam wzrok na swoje paznokcie. Wczoraj zrobiłam sobie świeży manicure, wybrałam oczywiście swój ulubiony różowy kolor. Długie szpony wbijałam w skórę śródręcza. 

- Zrobiłam to, co uważam za słuszne. Nie było innego wyjścia z tej sytuacji - powiedziałam dobitnie, patrząc jej w oczy. 

Doktor od razu zapisała coś w notesie, a w pokoju nastała cisza. Wróciłam do tych feralnych wspomnień, gdy dowiedziałam się o tym, że zaszłam w ciążę. Nie wierzyłam w to, nie byłam w stanie w to uwierzyć. Brałam tabletki, miałam zespół policystycznych jajników, a ginekolog w szpitalu stwierdziła, że był to cud. Pamiętałam, jak prychnęłam jej prosto w twarz. A potem zaczęłam po prostu płakać. Leżałam w szpitalnym łóżku ze wstrząsem mózgu, a ona mi mówiła, że miałam w sobie dziecko! 

- Oczywiście rozumiem twój tok myślenia, Lili. Ale nie uważasz, że Janek powinien o tym wiedzieć? - spytała delikatnym tonem. 

- Nie - rzuciłam od razu gwałtownie - Janek nie mógł i nie może się o tym dowiedzieć. 

- Dlaczego tak uważasz? Nie zaakceptowałby dziecka? Bałabyś się, że zostawi cię samą? 

Zagryzłam wargę. Ta sesja była naprawdę męcząca i trwała już nieco ponad godzinę. Nie rozmawiałam z terapeutką od trzech tygodni, teraz musiałyśmy nadrobić stracony czas. A było wiele tematów do obgadania. 

- Nie. Wiem, że by je zaakceptował. Wychowałby je. 

- Czego więc się bałaś? 

Nastała ponowna cisza. Gdy lekarz przez przypadek wykrył ciążę, od razu wiedziałam, że nie mogłam urodzić. Ta opcja w ogóle nie wchodziła w grę. Miałam dwadzieścia dwa lata, byłam za młoda na to. Nie wyobrażałam sobie siebie z dzieckiem. A Janek? Był polskim celebrytą, raperem, gwiazdą. Cała jego kariera ległaby w gruzach. Nie byłby w stanie koncertować przez całe wakacje, a jego wyjazdy nie byłyby możliwe. Nie zamierzałam siedzieć w domu i wychowywać dziecko, podczas gdy ten by koncertował. I nie zamierzałam też zabraniać mu jeździć. Żadne z nas nie było na to gotowe, nigdy nawet o tym nie rozmawialiśmy. To zniszczyło któreś z nas. Mimo pozbycia się problemu i tak byłam zniszczona. 

- Podekscytowana nową pracą? - spytała kobieta, zmieniając temat. 

- Tak, zaczynam od połowy września, więc został mi jeszcze tydzień wolnego - przytaknęłam kurtuazyjnie. 

- Lili, chcesz o czymś jeszcze ze mną porozmawiać? Widzę, że coś cię dręczy, ale nie będę nic na tobie wymuszać - powiedziała w końcu kobieta, zapewne tak samo umęczona tą konwersacją, jak i ja. 

Było wiele rzeczy, o których chciałam porozmawiać. Ale z drugiej strony nie chciałam o tym rozmawiać, nie chciałam nawet o tym myśleć. Musiałam zacząć traktować Janka jako skończony temat. On z resztą już zdążył zapomnieć, świetnie się bawił, liżąc każdą napotkaną w klubie dziewczynę. Wszędzie już widziałam ich wspólne zdjęcia, hieny z portali plotkarskich do mnie wypisywali i wydzwaniali z prośbą o komentarz. Nawet nie wiedziałam, skąd wzięli mój numer telefonu. 

Tinder || Jan-RapowanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz