Rozdział 65

216 16 3
                                    

Gdy upadłam na miękką trawę, jej źdźbła wpadły do moich ust. Wyplułam je, kaszląc. Bolał mnie brzuch od upadku oraz kolano. Czułam na sobie ogromny ciężar mężczyzny, który uniemożliwiał mi swobodne oddychanie. Kiedy tylko podniosłam delikatnie głowę, orientując się w obecnej sytuacji, ponownie zaczęłam głośno krzyczeć. Do moich oczu napływały łzy, równie szybkie też uciekały i spływały po policzkach. 

Jan przycisnął mi mocno głowę do ziemi. 

- Kurwa, zamknij się, suko - warknął wkurzony. 

W ustach czułam suchą ziemię, chłopak mocno trzymał mnie za włosy, wyrywając je. Usiadł na mnie, a jedną dłonią złapał moją rękę. Próbowałam się szarpać, jednak to było na nic. Brakowało sił, nie miałam z nim w starciu żadnej szansy. Ale wiedziałam, że nie mogę przestać. Po kilku sekundach poczułam na swojej głowie ciężki but Janka, dociskający mnie jeszcze mocniej. Zaczęłam kaszleć, próbując złapać choć trochę powietrza. Nie wiedziałam, jak to zrobił, ale bardzo sprawnie związał moje ręce czymś cienkim, plastikowym. Potem obrócił mnie na plecy, wykorzystując to, znowu zaczęłam wrzeszczeć najgłośniej, jak tylko potrafiłam. Krzyczałam imię mojego ukochanego, krzyczałam z prośbą o pomoc, krzyczałam cokolwiek, mając nadzieję, że któryś z sąsiadów albo sam Jaś mnie usłyszy. Miasteczko jednak jakby wymarło. 

Janek wyciągnął z kieszeni taśmę, a następnie zakneblował mi usta. Płakałam, gdy ten obserwował mnie bacznie oraz uśmiechał się szeroko. Gdy skończył, spojrzał na mnie triumfalnie, jakbym była jakąś jego nagrodą. 

Nic z tego nie rozumiałam, po mojej głowie błądziło tysiąc różnych myśli.

- I teraz możemy spokojnie porozmawiać - oznajmił, a ja zadrżałam na dźwięk jego zimnego głosu - Lili, nie wiedziałem, że jesteś taką niegrzeczną dziewczynką. Kazałem ci zostawić Janka w spokoju i zniknąć, jednak mnie nie posłuchałaś. Teraz poniesiesz tego konsekwencje. Co tty sobie tak właściwie myślałaś, co? Że możesz wyrywać sławnych ludzi, tak o? Najpierw ja, potem Rapowanie? Sprytna jesteś, to muszę przyznać. Źle ci ze mną było, hm? 

Słuchałam go z przerażeniem, łzy spływały po mojej twarzy w zastraszającym tempie. Taśma drapała mnie w usta, plastikowe uwięzienie raniło moje nadgarstki. Chłopak ścisnął je tak mocno, że czułam krew na delikatnej skórze. 

- Pokrzyżowałaś wszystkie moje plany, suko - warknął, kontynuując - miałem dołączyć do SBM i co? Nie wzięli nie, pisząc, że to decyzja zespołu marketingowego. Że niby głos mam spoko, ale wizerunek słaby. Od razu wiedziałem, że to ty maczałaś w tym palce. - Zaśmiał się gardłowo. 

Przypomniałam sobie zdjęcie chłopaka w albumie Solara. Powiedziałam, żeby go nie brał. Jednak moje dezorientacja tylko wzrastała, nie rozumiałam nic z tej sytuacji, nic, z tego, co blondyn do mnie mówił. To była jego zemsta?! Za co? Co ja mu zrobiłam? Czemu postawił sobie mnie za jego cel? 

Przestałam się wierzgać, brakowało mi już sił, co nie uszło uwadze chłopaka. 

- Podnoś się - rozkazał, sam unosząc się. 

Nie ruszyłam się jednak, trochę dlatego, że nie chciałam go słuchać, a trochę dlatego, że nawet nie miałam takiej możliwości. Miałam związane z tyłu ręce, leżałam na plecach i nie potrafiłam zrobić nawet jednego kroku. Janek szarpnął mną mocno tak, że poleciałam przed siebie. Z jego pomocą udało mi się wzbić się na kolana. Nagle do moich uszu dotarł krzyk. Serce podskoczyło mi do gardła, gdy usłyszałam głośne nawoływanie mojego ukochana. Próbowałam wrzeszczeć, lecz to było na nic, wydusiłam z siebie jedynie słaby jęk. 

Janek chyba się wystraszył, rozejrzał się dookoła, a potem pociągnął mnie z całej siły do góry. Chciałam go uderzyć, odepchnąć, zrobić cokolwiek, ale nie byłam w stanie. Pozostał mi jedynie płacz. Łzy utrudniały mi widzenie, gdy ten pchał mnie mocno do przodu. Potykałam się o wysoką trawę, kamienie, a nawet własne nogi. Próbowałam maksymalnie spowolnić nasze kroki, byłam pewna, że Jaś zaraz nas znajdzie. Sekundy jednak mijały, a ja, nasłuchując uważnie, słyszałam jedynie ciszę. 

Rozglądałam się dookoła, próbując dowiedzieć się, gdzie mój oprawca mnie prowadził. Jaki był jego plan? Co on zamierzał ze mną zrobić?

Dopiero teraz zaczęła do mnie docierać powaga tej sytuacji. On był niezrównoważony, mógł zrobić szybko, a nawet mnie zabić. Nie chciałam umierać. Naprawdę nie chciałam. Narzekałam na wszystko w moim życiu, a teraz? Teraz w końcu czułam się nawet szczęśliwa, teraz dopiero to wszystko zaczynało się układać. Teraz wszystko zaczynało nabierać sensu.  Nie chciałam tego stracić, nie mogłam tego stracić. 

Myślałam intensywnie nad jakimś pomysłem, przecież chłopak był w moim wieku, nie mógł być psychopatą, który co weekend urządzał sobie polowania na dziewczyny. Musiałam się jakoś stąd wydostać, przecież mogłam to zrobić, byłam w stanie. Zdecydowanie zbyt wiele przeżyłam, żeby teraz zostać zamordowana tak o. Kurwa mać. 

Ponownie wybuchnęłam płaczem, gdzie był Janek?

Żałowałam, że się pokłóciliśmy, a jeszcze bardziej żałowałam tego, że go nie posłuchałam. Gdybym zgodziła się na prywatnego ochroniarza, gdybym tylko nie wyszła z domu jak ostatnia idiotka. Gdybym tylko skupiła się na swoim życiu i o siebie zadbała, ta sytuacja nie miałaby miejsca. 

Po kilku minutach szybkiego marszu, które ciągnęły mi się w nieskończoność, zeszliśmy z górki, a przede mną pojawiła się absolutna nicość, dobiła mnie jeszcze bardziej. Nie było tu żadnych domów, ludzi, nikogo, jedynie lasy i puste pola. Przy niedużej żwirowanej ścieżce stał samochód, do które od razu skierował się Jan. Otworzył bagażnik z tyłu, a ja stanęłam. 

- Pakuj się, kurwo - warknął, ale ja jedynie pokręciłam przecząco głową. 

Ten wywrócił oczami, a następnie podszedł do mnie. Podniósł mnie, jakbym ważyła tyle co piórko. Wierzgałam się, próbowałam krzyczeć, ale nie potrafiłam dać mu radę. Chłopak rzucił mnie do środka, a ja uderzyłam głową o coś metalowego. Czułam, jak po moich włosach spływała krew. Nogami kopałam w zamknięte drzwi, próbowałam się podnieść, jednak blondyn odjechał z piskiem opon, a ja straciłam równowagę. Resztkami sił ponowiłam próbę. Udało mi się to i zobaczyłam dom Kasi. Na podeście przed nim stał Jaś, od razu go zauważyłam, a moje serce o mało nie wyleciało z piersi. Rozmawiał z kimś przez telefon, przez chwilę miałam wrażenie, jakby nasze oczy się spotkały. Musiałam dać mu jakiś znać. Znowu zaczęłam się wierzgać z siłą, jakiej jeszcze nigdy w życiu nie miałam. Upadłam na plecy, coś ostrego wbiło mi się kręgosłup, ale nawet nie czułam bólu. Jedynie adrenalinę. I wtedy mnie olśniło. Nie miałam związanych nóg, mogłam wybić szybę w samochodzie. Kopnęłam ją z całej siły, najpierw lewą, potem prawą stopą. Stłumiłam w sobie krzyk pełen wściekłości, a potem uniosłam się delikatnie i, wykorzystując siłę całego ciała, wręcz rzuciłam się na okno samochodu. Rozległ się huk, a odłamki szkła poleciały prosto na mnie, raniąc twarz oraz uda. Szumiało mi w uszach, krew w mózgu wrzała. Janek coś krzyknął, lecz dla mnie teraz liczyło się coś innego. Dom Kasi został z tyłu, było bardzo małe prawdopodobieństwo, by Jaś mnie dostrzegł. 

- Ty suko! Pojebało cię?! Pierdolona dziwka! 

Blondyn kierujący autem wrzeszczał na mnie, podczas gdy zdyszana opuściłam głowę na dno bagażnika. 

- Dobrze, że nasza podróż nie potrwa długo. Z tego, co pamiętam, to od zawsze lubiłaś morze, prawda? Więc ucieszysz się na wieść, że będzie ci dane umrzeć w twoim ulubionym miejscu. 

Zamknęłam oczy, próbując zapanować nad oddechem. Bez powodzenia. Teraz już wiedziałam. To był koniec. 


*****Od autorki*****

Dzień dobry! Dałam wam chwilę wytchnąć po tych emocjonujących wydarzeniach, ale teraz nie zwalniamy tempa. Jak zwykle, czekam na wszystkie wasze opinie, komentarze, przekonania ;)


Tinder || Jan-RapowanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz