- Jak, kurwa, dom?! - spytała Marta z niedowierzaniem, sącząc drinka po drugiej stronie wyspy kuchennej.
Westchnęłam głęboko, otwierając lodówkę. Wyciągnęłam z niej litrową butelkę rumu, którą postawiłam na blacie. Spojrzałam znacząco na przyjaciółkę.
- Normalnie. Kupił działkę i będzie budował dom - powtórzyłam, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
Bruneta otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia. Zaczęła gwałtownie gestykulować dłonią.
- A coś więcej mi powiesz na ten temat? Gdzie, co jak? - wypytywała.
- No po prostu. Prezent rocznicowy, nic więcej nie wiem. Działka jest w Józefosławiu, obok Piaseczna. Chciał, żebym była blisko swojej rodziny. Niedaleko są nowe osiedla, ale obok to totalna pustka - dodałam.
Sięgnęłam po butelkę i dolałam nam alkoholu, uprzednio dodając do kieliszków syrop do mojito. Całość udekorowałam plasterkami cytryny oraz świeżymi liśćmi mięty. Dziewczyna bacznie mnie obserwowała, jakby czekając na więcej informacji.
- Dlaczego więc nie piszczysz z radości? Nie cieszysz się? - spytała w końcu.
- Nie wiem - mruknęłam, siadając naprzeciwko niej - kompletnie się tego nie spodziewałam. Mamy tyle różnych problemów, wydarzyło się tak wiele, cała ta sprawa z SB strasznie mnie męczy i... No nie wiem, nie wiem, czy jestem gotowa na taki krok.
- Ale Lili, jaki krok? Przecież wy i tak praktycznie ze sobą mieszkacie, więc co to za różnica? - zadała kolejne pytanie z niedowierzaniem. Pokręciła głową. - Tobie nie da się dogodzić.
Od razu pokazałam przyjaciółce środkowy palec, wiedząc, że się nie obrazi.
- Nie o to chodzi, że nie da mi się dogodzić, po prostu... Znamy się nieco ponad rok, Marta, nie uważasz, że to za krótko?
- Ja bym nerkę, kurwa, nawet dwie nerki bym oddała, by Daniel mi kupił działkę i chciał stawiać dom. A od tego dziada co najwyżej piwo w piątek dostanę, jak uda mi się doprosić. Powinnaś być bardziej wdzięczna, bardziej się cieszyć. To jest dobra stabilizacja, potrzebujesz tego.
- A tam, dupa - rzuciłam - jedyne, czego potrzebuję, to butelki tequili i, kurwa, świętego spokoju.
Bruneta mimowolnie wywróciła oczami, prychnęła cicho. Zaraz jednak spoważniała, a ja już wiedziałam, o co zapyta.
- Chcesz powiedzieć, że nie jesteś pewna Janka? Was?
- W życiu można być pewnym tylko śmierci - przypomniałam jej, a ta posłała mi mordercze spojrzenie. Nienawidziła, kiedy nawiązywałam do średniowiecznych sentencji, które były zdecydowanie moimi ulubionymi. - Wydaje mi się, że jestem go pewna, ale z drugiej strony... No, nie wiem, może tylko wymyślam.
- Jesteś psychicznie przemęczona i tyle - stwierdziła, tym samym kończąc dyskusję na ten temat - powiedz mi lepiej, jak sytuacja w SB?
Prawda jednak była taka, że od czterech pieprzonych dni nie potrafiłam przestać o tym myśleć. Janek moje milczenie na pustej działce traktował jako szok, ale mnie od razu ogarnęły czarne myśli. Miałam dwadzieścia trzy lata, byłam młoda, powinnam się bawić, a nie budować jakiś dom. Czułam się tak, jakby to nie była dla mnie odpowiednia droga. Zachowywałam się, jakbym była grubo po trzydziestce, co samo w sobie było przerażające. A teraz dodatkowo bałam się, że budową domu na zawsze stracę ostatnie lata młodości. Dodatkowo znaliśmy się z Jankiem tak krótko, wystarczyła raptem jedna poważniejsza kłótnia, bym trzasnęła drzwiami i wyszła. I, choć było między nami dobrze jak nigdy, to w ciągu mrugnięcia okiem to wszystko mogło się posypać. Nie wiedziałam, czy byłam gotowa na takie zaangażowanie.
Gdy we wtorek wróciliśmy do domu, temat ucichł. Żadne z nas go nie poruszyło, co było dla mnie cholernie dziwne i niezręczne. Zachowywaliśmy się normalnie, ale czemu on o tym nie rozmawiał? Jak miałam rozwiać swoje wątpliwości, do cholery? Bałam się, że Jaś to wyczuł. Moje wahanie. I, choć tego nie pokazywałam, miałam obsesję na punkcie myślenia o tym, że go uraziłam bądź zraniłam. A, mimo to, nie umiałam zacząć tego tematu. Bo co miałam mu powiedzieć, do cholery?
- Lili, halo, słuchasz mnie?
Dopiero pstryknięciami palcami przed moją twarzą przywołały mnie do porządku. Upiłam łyk domowego mojito, zanim przypomniałam sobie, o czym właściwie rozmawiałyśmy.
- Solar się trochę uspokoił po ostatniej gali. Janka dalej ciśnie w studiu, ja nadal nie lubię swojej pracy, ale jest jakby... Spokojniej. Nie dostaję już morderczych spojrzeń. Chłopaki w przyszłym tygodniu lecą do Azji na dwa tygodnie, mam nadzieję, że zrobią z tego dobre vlogi i Karol odpuści. Natomiast i tak chcemy z nim porozmawiać, by pozwolił nam odejść. Janek uparł się, by po prostu zapłacić mu odszkodowanie i mieć wyjebane. A ja nadal popieram pam Bedoesa, by zrobić rozpierdol i nagłośnić całą sprawę, więc o tym też zbytnio nie gadamy i tak po prostu żyjemy sobie z dnia na dzień. Wkurwia mnie to, bo Janek jest gotowy, by dalej tam siedzieć, a ja mam dosyć tego, że większość dnia spędza w biurze albo w studiu. Planują mu jebaną trasę koncertową, a dopiero co skończył grać festiwalowe koncerty. Natomiast Maciuś uważa, że to zajebisty pomysł, bo mało który raper gra w okresie zimowym - oznajmiłam - normalnie poparłabym ten pomysł, bo to dobry chwyt marketingowy, ale nie w przypadku Janka.
- Nie wiedziałam, że wydanie własnej płyty jest tak długotrwałe - stwierdziła przyjaciółka pod wrażeniem - a przecież grałam kiedyś w zespole.
- Nie jest, po prostu Solar wyrzuca połowę jego kawałków.
Brunetka pokiwała powoli twierdząco głową, a potem podniosła szklankę z alkoholem. Stuknęłyśmy się nimi na znak toastu, a potem wypiłyśmy do dna.
- Dalej to dla mnie niewiarygodne, że spotykasz się ze sławnym raperem. I budujecie dom. Serio, kurwa, niczego się nie spodziewałaś? - spytała z niedowierzaniem, a ja parsknęłam śmiechem i pokiwałam przecząco głową.
- Nic, a nic! - krzyknęłam - myslałam, że on zabłądził i chciał kogoś poprosić o drogę!
Marta zaczęła głośno się śmiać, a ja wraz z nią. Uwielbiałam dziewczynę za to, że tak szybko każdy poważny, dręczący mnie temat zamieniała w powód do śmiechu. A może to była kwestia tej butelki rumu, którą opróżniłyśmy do połowy.
- Stara, to trzeba uczcić, wyciągaj tequilę - zarządziła, zanim się podniosła.
Zmarszczyłam brwi, bo wiedziałam, że dziewczyna szczerze nienawidziła tequili. Uważała ją za najgorszy alkohol świata, bo zawsze miała po niej gigantycznego kaca, a i często już w trakcie picia urywał jej się film. Nie zamierzałam jednak zaprzepaścić takiej okazji, więc od razu sięgnęłam do lodówki. Przyjaciółka przez ten czas uprzątnęła blat, by zająć się krojeniem cytryn. Śmiejąc się głośno, zaczęłam obsypywać kieliszki do szotów solą, jednak kompletnie mi to nie szło. Już po chwili rozsypana sól była dosłownie wszędzie, kleiła mi się do stóp, rąk, a nawet i twarzy. Śpiewałam do głośnej muzyki, a potem wniosłyśmy kolejny toast.
- O, kurwa, jakie to gówno jest mocne! - wrzasnęła dziewczyna, krzywiąc się na każdy możliwy sposób, co wywołało u mnie kolejną karuzelę śmiechu. Szybko jednak się zakrztusiłam, bo i mnie paliło gardło.
Nagle drzwi wejściowe otworzyły się z głośnym impetem i uderzyły ścianę, zostawiając w niej niewielki ślad. Do środka wszedł Janek, a jego wkurwienie emanowało na cały blok. Miał tak mocno zaciśnięte zęby, że bałam się, że zaraz mu wypadną. Spojrzał na nas wściekłym spojrzeniem. Od razu znieruchomiałam z kieliszkiem alkoholu przy ustach, Marta również. Choć muzyka grała głośno, miałam wrażenie, jakby otaczała nas absolutna cisza. Obserwowałam blondyna przejętym wzrokiem, nie wiedziałam, jak długo mierzyliśmy się spojrzeniami. Czas jakby stanął w miejscu, a mnie przeszyła gęsia skórka. Cała twarz Janka, włącznie z jego rękoma pokryte były czerwonymi, zapewne od zdenerwowania, plamami.
- Odszedłem z SB - onajmił przez zaciśnięte zęby, a potem, jak gdyby nigdy nic, poszedł w stronę sypialni.
Marta natomiast odwróciła się powoli na pięcie i wysłała mi przerażone spojrzenie. Serce podeszło mi do gardła, nie byłam w stanie wypowiedzieć ani słowa.
CZYTASZ
Tinder || Jan-Rapowanie
FanfictionTo miały być szybkie badania socjologiczne, chciałam tylko poznać powody i skutki aplikacji randkowych. Nie miałam zamiaru poznawać nikogo nowego, bo nie lubiłam marnować czasu. Byłam karierowiczką, która nienawidziła facetów. A on to wszystko zni...